„Opowieść paradokumentalna” – tak promowany jest film Agnieszki Holland, ukazujący obrońców granic jako szpetnych, sadystycznych półgłówków, pastwiących się nad „biednymi uchodźcami”. I choć przekłamania są skrajnie przerysowane, środowiska związane z opozycją pieją z zachwytu. Laurkę „obywatelce reżyserce” wystawił też „Tygodnik Powszechny”, według którego „film Agnieszki Holland pokazuje prawdę o tym, co dzieje się u naszych granic”. Czy zakrojona na szeroką skalę propaganda, antypolska manipulacja sfinansowana przez zagraniczne ośrodki, zdoła zniszczyć szlachetny obraz Polaków na świecie? Wielu robi, co w ich mocy, by tak się stało!
Opozycja trwa w zachwycie. Jakże podoba im się ten obrzydliwy obraz ksenofobicznej Polski. Filmu Holland bronią politycy opozycji, ale i rozmaite środowiska zjednoczone z nią ideowo. Adam Bodnar twierdzi wręcz, że to „Polaków obraz własny”, a reżyserce udało się ukazać prawdziwą rzeczywistość. W podobnym tonie wypowiadają się też inne tuzy. „Tygodnik Powszechny” poświęcił jej tekst okładkowy, napisany piórem Jakuba Majmurka – człowieka „Gazety Wyborczej” i „Krytyki Politycznej”. Rysując laurkę dla Holland, przypomina jej filmowy dorobek, wcześniejszych bohaterów dotkniętych Holokaustem i wskazuje na artystyczną kontynuację tamtych postaci.
Film Agnieszki Holland pokazuje prawdę o tym, co dzieje się u naszych granic: prawdę, której nikt, poza niewielkimi grupkami aktywistów i dziennikarzy, nie chce specjalnie dziś w Polsce widzieć
— pisze Majmurek na wstępie, zupełnie pomijając kontekst i realia wydarzeń w Usnarzu czy animowanego przez Łukaszenkę szturmu na polską granicę. Agnieszka Holland nie czuła potrzeby skonfrontowania swojej wizji z faktami. Nie rozmawiała ze Strażą Graniczną, nie dopytywała o przebieg wymierzonej w Polskę rosyjsko-białoruskiej „operacji Śluza”, ani o rzeczywiste działania funkcjonariuszy. Również autor tekstu nie uzupełnił w tym zakresie wiedzy czytelników. Przypomnijmy więc tylko dwa fakty. 1. Od początku trwania presji migracyjnej tylko z budżetu Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej przeznaczono prawie 3 miliony złotych na leczenie i hospitalizację cudzoziemców. Dodatkowe 50 tys. zł zostało przeznaczone na leki dla nich. 2. Funkcjonariusze Straży Granicznej przeprowadzili 23 trudne akcje ratownicze, podczas których uratowali 80 osób. Dotyczyło to m.in. ciężarnych kobiet z takich krajów jak Kongo czy Irak. O pomocy, dzięki której żyją migrantki i ich dzieci urodzone już w Polsce. Tymczasem film Holland pokazuje funkcjonariuszy SG jako psychopatycznych zwyrodnialców, którzy znęcają się nad kobietą w ciąży i poją spragnionych migrantów wodą z tłuczonym szkłem.
Kreśląc fabułę, Majmurek wskazuje na bohaterów „Zielonej granicy”: rodzinę z Syrii czy kobietę z Afganistanu, którzy przypominają mu bohaterów poprzednich filmów Holland, prześladowanych, wykluczonych i walczących o swoje fundamentalne prawa.
Wszystkie te postaci to Żydzi próbujący przetrwać Zagładę, ale też ludzie, którzy walczą o to, by zachować człowieczeństwo w środku historycznego horroru, który odmawia człowieczeństwa takim ludziom jak oni
— wskazuje i tak podsumowuje postawy zarysowane w „Zielonej granicy”:
Mamy prostych, pomagających na miarę swoich możliwości ludzi. Ale są tu też osoby, które odmawiają pomocy, gdy dowiadują się, że chodzi o uchodźców, policjanci i pogranicznicy wykorzystujący kryzys na granicy do tego, by dać ujście swoim sadystycznym skłonnościom albo zapunktować u przełożonych, zachowując się z wyjątkowo gorliwą niegodziwością.
CZYTAJ TAKŻE: „Ciapaków wiozem”. Wyciekł kolejny fragment filmu Holland. Obrzydliwy sposób przedstawienia funkcjonariuszy SG!
Majmurek twierdzi, że nikt nie mógł za Holland zrealizować tego dzieła, „ze względu na specyficzną etyczną i artystyczną wrażliwość, jaka łączy cały dorobek reżyserki na przestrzeni prawie pół wieku jej pracy twórczej”. Coś w tym jest. Ta specyficzna ojkofobia sprawia, że w istocie niewielu twórców mogłoby porwać się na tak dalece zaangażowany paszkwil. Uwagę zwraca także to jedno zdanie, rozpoczynające tekst Majmurka w „TP”:
„Zielona granica” wyrasta z całej biografii Agnieszki Holland – z długoletniej postawy, jaką konsekwentnie zajmowała wobec polskiej wspólnoty
Jakaż trafność w tym stwierdzeniu, choć w jego interpretacji pewnie będziemy się z autorem tekstu różnić. Przyznać jednak trzeba, że mamy do czynienia z długoletnią postawą, jaką Holland zajmowała wobec polskiej wspólnoty. Wyrażała to w swoich licznych wypowiedziach i deklaracjach. Za przykład niech posłuży fragment wywiadu, którego udzieliła w 2013 roku Monice Olejnik:
Mieszkam i pracuję poza Polską. Kiedy przyjeżdżam uderza mnie fala niedobrego powietrza, coś takiego jakby w zamkniętym pomieszczeniu ktoś bez przerwy puszczał bąki. Jest coś takiego, że jest duszno.
Jakże bardzo czuje się tę niechęć do Polski w jej ostatnim filmie. Co trzeba mieć w wyobraźni, by aż tak wykoślawić obraz Polaków, by pokazać obrońców granic jako wynaturzonych, sadystycznych prostaków, a mieszkańców Podlasia jako konfidentów. Widocznie w świat miał pójść obraz Polaka prześladowcy, dobrze sklejony skojarzeniowo z odpowiedzialnością za Holokaust. Nie bez znaczenia są przecież kalki obrazowe z drutem kolczastym. Ta antypolska propaganda sfinansowana została z funduszy zagranicznych, ale kwotę 300 tys. zł dorzucił też warszawski ratusz oraz marszałek Mazowsza. Rada Europy przekazała 380 tysięcy euro z programu specjalnego Komisji – Eurimages. Le Centre du Cinema et de l’Audiovisuel (program specjalny finansowany przez Brukselę) przeznaczył na produkcję 100 tys. euro, a finansowane przez francuski rząd Centre National de la Cinematographie - 140 tysięcy euro. Do produkcji dołożyły się również Czechy - Statni Fond Kinematografie, finansowany przez czeskie ministerstwo kultury, do budżetu „Zielonej granicy” dołożyły 4 miliony koron czeskich (nieco ponad 750 tysięcy złotych).
I tak oto za ok. 3,5 mln złotych z zagranicznej kiesy Agnieszka Holland zrealizowała film szkalujący Polskę. Ma pójść świat i zatrzeć opinię narodu, który troskliwie, ofiarnie i hojnie ugościł uchodźców z Ukrainy, uciekających przed agresją Rosji, kraju w którym jest bezpiecznie i spokojnie, w którym mieszkają ludzie otwarci, mądrzy i dobrzy. Film Holland nas zohydza. Daje argumenty polityczne zachodnim partnerom. Miał też pewnie dostarczyć opozycji nowe zasoby politycznego paliwa na czas wyborczej walki. To jednak zdołało się przepalić już na starcie. A wojna hybrydowa w Europie wkracza w kolejne fazy zaostrzenia. Czy reżyserka „Zielonej granicy” ma świadomość, jaką rolę odgrywa w tych układankach?
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Marzena Nykiel: Co łączy von der Leyen i Holland? To samo zakłamanie w sprawie migrantów i ta sama, antypolska ideologia
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/media/663674-tygodnik-p-zachwycony-filmem-holland-pokazuje-prawde