Agnieszka Holland, reżyser znana z ataków na rząd, chciała „w tajemnicy” nakręcić film o sytuacji migrantów na granicy polsko-białoruskiej - „Zielona granica”. Na plan zdjęciowy wybrano podwarszawski las. Sekret Holland odkryli okoliczni mieszkańcy, którzy znaleźli coś jeszcze: zasieki z koncertiny niezabezpieczony żyletkowy drut kolczasty. Mieszkańcy podkreślają, że zagraża on ludziom i zwierzętom. Co ciekawe, całą sprawę opisała „Gazeta Wyborcza”, która wcześniej informowała o powstającym „dziele”.
Nieoznakowany drut kolczasty
Holland swój nowy film kręci w lesie na Wydmach w Czarnowie koło Konstancina. To, że las został przedzielony drutem żyletkowym bardzo zdziwiło jednego z aktywistów.
Byłem zdziwiony, bo przecież wrażliwość i problematyka, jaką podejmuje Holland w swoich filmach, nie idą w parze z tym, co się dzieje teraz w lesie. Nie było żadnych oznaczeń, że to część planu filmowego. A las to dom dla dzikich zwierząt, sam fotografowałem w Czarnowie rodzinę łosi, chodzą tu sarny, dziki, taki drut jest dla nich niezwykle niebezpieczny
— mówił w rozmowie z „Wyborczą”.
Jeden z mieszkańców zwrócił uwagę, że „drut pojawił się w kilku miejscach, a jedna z dekoracji filmowych miała ok. 200 metrów długości. W innym miejscu ok. 70 metrów długości, zaś kolczasty płot jest podwójny”.
Wielokrotnie przyjeżdżały tu różne ekipy filmowe, ale czegoś takiego nie było
— dodał mieszkaniec.
Teren prywatny i ochroniarze
Marcin Wierzchosławski, producent filmowy, powiedział, że plan filmowy został przygotowany na terenie prywatnym, a płot jest „oznakowany, oświetlony, pilnowany przez ochroniarzy”. Ochrona ma też informować spacerowiczów, żeby się nie zbliżali do dekoracji”. Jeden z mieszkańców wskazał, że ochroniarz był tylko jeden i dopiero po interwencji pojawiło się ich więcej.
wkt/wyborcza.pl/TT
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/media/641235-gw-opisuje-hipokryzje-ekipy-holland-zasieki-z-drutu