Jest absolwentką górnictwa i geologii z dyplomem Akademii Górniczo-Hutniczej, ma za sobą pracę przy wdrażaniu nowych projektów biznesowych, założyła Instytut Promyka, który zajmuje się m.in. szkoleniami z zakresu aktywności w ramach organizacji pozarządowych. Z jej kompetencji postanowił skorzystać KGHM, który jak każda poważna firma, która chce wdrażać nowoczesne rozwiązania stawia na ludzi młodych z otwartymi umysłami. I choć w tej historii wszystko pasuje pod kątem kompetencji naszej bohaterki, to ma ona jeden ogromny feler, który dyskwalifikuje ją wg Oko press i Gazety Wyborczej jako kandydatkę do jakiegokolwiek stanowiska. Maria Cholewińska, bo o niej mowa, miała czelność zaręczyć się z Michałem Moskalem, współpracownikiem samego Jarosława Kaczyńskiego! Czy może być coś gorszego?
Na nic studia na AGH, na nic pasja i znajomość geologii i doświadczenie w tematyce startupów. To nic, że KGHM to firma z branży górniczej, a Departament Nowych Kierunków Biznesowych to miejsce w których ktoś z kompetencjami Marii Cholewińskiej bardzo się przyda. Wszystko blednie w obliczu jej związku z Michałem Moskalem. Czujni redaktorzy serwisu Oko i ich koledzy z redakcji Gazety Wyborczej już wiedzą, że praca Marii Cholewińskiej w KGHM to li tylko efekt „pisowskiego układu”. Oddać im co prawda należy, że wspomnieli o kierunkowym wykształceniu bohaterki swojego tekstu, ale właściwie nie wiadomo po co, bo nie wyciągnęli z tego żadnych wniosków.
Zresztą czy dziwić się można gazecie, która w ostatnich tygodniach starała się „oddemonizować sex work w Polsce”. To cytat z podtytułu weekendowego materiału GW, w którym przekonywano, że praca prostytutki, to praca jak każda inna. Chociaż nie – nawet lepsza, bo lżejsza, często przyjemniejsza i na dodatek całkowicie legalnie nieopodatkowana. Na potrzeby materiału oczywiście nie padały słowa typu „prostytucja”, tylko – bardziej biznesowo brzmiący – sex working. Jeszcze kilka lat temu dziennikarze Gazety Wyborczej jawili się jako forpoczta agresywnego feminizmu, dążącego do równouprawnienia za wszelką cenę, parytetów ze względu na płeć gdzie tylko się da i tym podobnych rozwiązań. Jeszcze kilka lat temu, świetnie wykształcona młoda kobieta, z bogatym CV własnych inicjatyw, która dostaje posadę w firmie pokroju KGHM byłaby na tych łamach chwalona. Dziś jednak czerwona rewolucja neomarksizmu osiągnęła kolejny etap, w którym porzucono marzenia o parytetach, za to zachęca się młode dziewczyny do handlowania własnym ciałem, całkowicie pomijając zagrożenia jakie zawsze wiążą się z wyborem takiej drogi zarobkowania.
Przypomnijmy - w 2010 roku córka ówczesnego ministra finansów Jana Rostowskiego, wówczas 23-letnia Maya Rostwoska dostała posadę doradcy w polskim MSZ. Bez egzaminów, jakiegokolwiek doświadczenia i kierunkowego wykształcenia. Trzy lata później media donosiły, że dostała pracę w Polskim Instytucie Spraw Międzynarodowych, podległym wówczas ministrowi Radosławowi Sikorskiemu. Wśród opinii publicznej panna Rostowska zasłynęła zdjęciem jakie zrobiła sobie na tle napisu „fuck me like the whore I am”, którego nie będziemy tu tłumaczyć. Nie było wówczas żadnych lamentów ze strony środowiska GW na taki dobór kadr w poważnych polskich resortach.
Pani Marii Cholewińskiej życzymy by się nie poddała. Decydując się na przyjęcie oświadczyn Michała Moskala, jako osoba zorientowana w rzeczywistości musiała wiedzieć, że teraz każdy jej krok, każdy awans, każda sukces i porażka, każda pensja, każdy zakup, każdy spacer, każde słowo i w zasadzie wszystko co zrobi i czego nie zrobi będzie użyte przeciwko niej. Choć pewnie tej skali ataku się nie spodziewała.
gim
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/media/635397-gdzie-wedlug-gw-moze-pracowac-absolwentka-gornictwa
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.