W jednym z wywiadów już po wyborach prezydent Donald Trump został zapytany, co by robił inaczej, gdyby mógł cofnąć czas. Odpowiedział, że zmieniłby tylko jedno: mniej skupiał się na polemice z wściekle atakującymi go mediami, a bardziej skupiłby się na robieniu swojej roboty, osiąganiu celów i bezpośredniej rozmowie z ludźmi.
To ostatnie do dzisiaj wychodzi mu świetnie, gromadzi niespotykane nawet w amerykańskiej polityce tłumy.
Myślę, że za tą powyborczą refleksją kryła się głębsza myśl. W przypadku Trumpa mamy bowiem do czynienia ze swego rodzaju pętlą: szaleńcza nagonka medialna powodowała mocne, emocjonalne reakcje, nie zawsze przemyślane. Obieg przyspieszał, sprężyna się nakręcała, zaatakowany nie był już w stanie kontrolować tego procesu. Ludzie dostawali codziennie obowiązkową, sztucznie wykreowaną aferę, produkowano panikę moralną, nakręcano rzekome wzburzenie. Medialny potwór osiągał w ten sposób swój cel, uniemożliwiał demokratycznie wybranemu politykowi realizację zadań.
Mimo całego sztabu doradców, używania w rewolucyjny sposób mediów społecznościowych (dopóki go nie ocenzurowały), Trump nie znalazł na to sposobu.
Podobne próby od roku 2015 (a właściwie od roku 2005, kiedy ludzie Tuska uruchomili przemysł pogardy) obserwujemy w Polsce. Jest wielkim sukcesem obozu Jarosława Kaczyńskiego, że nigdy na dłużej nie dał się w to wciągnąć. Medialny opozycyjny potwór potrafił niestety skrzywdzić wielu ludzi, był i jest w stanie wykreować wiele afer, puczy i puczyków, jak najnowszy związany z sytuacją na Odrze, ale nigdy nie był w stanie nakręcić sprężyny tak mocno, by spowodować wypadnięcie z torów obozu propolskiego.
Zdecydowały trzy elementy.
Pierwszy to narzucane przez lidera trzymanie nerwów na wodzy, pilnowanie by własna narracja była najważniejsza. Bardzo ważne było nazywanie po imieniu medialnych kampanii opozycji, pokazywanie mechanizmów manipulacji. Odrzucono rolę mediów jako rzekomo neutralnego sędziego. Dotyczy to także tych „prawicowych” środowisk medialnych, które choćby w okresie prezydentury śp. prezydenta nie były w stanie przeciwstawić się przemysłowi pogardy a przez ostatnie lata recenzowały obóz rządzący z pozycji wiecznych poszukiwań lepszej prawicy i lepszego lidera. Jak wiemy, jedną część z nich zaprowadziło to w objęcia opozycji, a drugą wepchnęło na skrajny, proputinowski margines.
Element drugi, związany z powyższym to skupienie na celu, na realnej zmianie życia Polaków. Ta skuteczność budowała od początku dystans między rozedrganymi mediami a doświadczeniem życia codziennego.
Czynnik trzeci - odważna i skuteczna budowa ośrodków niezależnych od obozu III RP, wolnych, w tym wPolityce.pl, Sieci oraz Telewizji Polskiej, która dzięki prezesowi Jackowi Kurskiemu zbudowała potężne zasięgi i była w stanie wielokrotnie zdemaskować kłamstwa, złamać kłamliwe narracje telewizji i portali opozycyjnych.
Czy dzisiaj te trzy elementy nadal działają równie silnie? Ile zmienia coraz mocniejsze przenoszenie się komunikacji do sieci społecznościowych, gdzie przewaga opozycji jest jeszcze większa, bo systemowa? Tam już nie ma żadnych reguł, medialne potwory po prostu wyciszają głosy konserwatywne lub je kasują. Odpowiedź jest złożona: działają nadal ale trzeba pilnie szukać dróg złamania tego monopolu na platformach społecznościowych. Gra idzie o młode pokolenia.
Jak to robić, pokazuje dynamiczny gubernator Florydy Ron DeSantis. Obrońca wolności, prawa dzieci nienarodzonych do życia, szkoły jako miejsca nauki a nie indoktrynacji lewicowej.
Wybrany w roku 2018 właśnie walczy - z wielkimi szansami - o reelekcję. Walczy także z wielkimi korporacjami medialnymi, które próbują z nim na Florydzie zrobić to, co w Waszyngtonie zrobiły z Trumpem. Jak im odpowiada? W najnowszym spocie, nawiązującym do hitowej kontynuacji filmu Top Gun, z humorem przedstawia swoje zasady:
— nie atakuj mediów pierwszy, ale jeżeli zostaniesz zaatakowany, odpowiedz z całą mocą jaką dysponujesz
— nigdy, w żadnym wypadku, nie uchylaj się od walki
— nie akceptuj narzucanych przez media narracji
Warto zobaczyć:
To oczywiście tylko filmik reklamowy, z dystansem do siebie, żartobliwy. Ale pewne wnioski można wyciągnąć. Nie tylko w Polsce siły propaństwowe i zdroworozsądkowe rozumieją, że są skazane na starcie z medialnym potworem. Jego radykalizacja, ideologizacja, pełne już odejście od standardów dziennikarskich wyklucza dialog, grę, przekonywanie. Lepiej ten konflikt nazwać otwarcie, lepiej rzucić wyzwanie zdefiniowanemu przeciwnikowi niż wchodzić na bagnisty grunt dialogu z mikrofonowymi panami świata.
Tym bardziej, że media tak nadużyły ważnych słów, tak często sobie zaprzeczają, są tak pełne histerii, że ich skuteczność maleje. Pod jednym warunkiem - że głos broniący prawdy, kontrujący je, jest zdecydowany, precyzyjny, nie daje się zastraszyć.
Czyż nie tak wygrywał swoje walki powietrzne Maverick?
Swoją drogą, warto zapamiętać nazwisko DeSantis. Wiele wskazuje, że wyrasta na głównego kandydata Republikanów do prezydentury, obok Trumpa.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/media/611642-sily-propanstwowe-sa-skazane-na-starcie-z-medialnym-potworem
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.