Sprawy Tomasza Lisa nie da się zamknąć w 255 znakach jego pożegnania na Twitterze. Szczególnie, że on sam milczy, a jego były pracodawca najwyraźniej chce przeczekać burzę. Nie przeczeka. Rozejście się z ważnym dziennikarzem i redaktorem naczelnym tygodnika „Newsweek”, to nie żadna korekta w dziale HR, ale poważna zmiana, która rzutuje na wiele innych mediów. Ringier Axel Springer Polska, którego media mają tak ogromny wpływ na kreowanie rzeczywistości politycznej i medialnej, sam staje się elementem tej rzeczywistości. Z przywilejami i obowiązkami z tego wynikającymi. Najważniejszym obowiązkiem jest w tym przypadku transparentność.
Mamy wpływ, ale i bierzemy odpowiedzialność za to co robimy
– to jedna z zasad firmy Ringier Axel Springer Polska (wydaje m.in. „Newsweeka”, „Fakt” oraz portal Onet), którą z dumą prezentuje na swojej stronie internetowej.
O transparentności, wartościach, etyce i wysokich standardach dziennikarskich, przedstawiciele RASP opowiadają często. Jak to wszystko ma się do sprawy Tomasza Lisa, z którym wydawnictwo rozwiązało umowę po 10 latach dobrej współpracy? Dlaczego odbyło się to z zimną, korporacyjną bezwzględnością? Jeszcze w poniedziałek Lis prowadził kolegium, by we wtorek „rozejść” się z wydawcą. Dlaczego od razu nie poznaliśmy nowego naczelnego? Wszystko to wskazuje na pewną natychmiastowość, na przecięcie więzów i na…kłopoty.
W mediach branżowych mogliśmy przeczytać, że koncern nie zaprzeczył z całą stanowczością, że w jego siedzibie działa specjalna komisja, która miałaby wyjaśnić co stało się w redakcji „Newsweeka”. Koncern odpowiedział mediom w ten sposób, że nie uciął spekulacji i nie zaprzeczył sugestii zawartej pytaniach o ewentualną działalność komisji, w kontekście działań Tomasza Lisa, jako naczelnego tygodnika „Newsweek”.
Z uwagi na delikatny charakter zgłaszanych spraw, nie upubliczniamy informacji, które dotyczą postępowań - ani osobowo, ani przedmiotowo. W naszej firmie od dawna prowadzone są działania, mające na celu zapobieganie nieprawidłowościom. Jeśli ktoś z firmy zachowuje się niezgodnie z prawem lub w sposób nieetyczny, każdy pracownik może osobiście lub w pełni anonimowo zgłosić taką sytuację za pośrednictwem specjalnego systemu
– czytamy w portalu wirtualnemedia.pl.
Czy ten komunikat ma wystarczyć opinii publicznej za wyjaśnienie sprawy? A może ktoś myśli, że sprawa „przyschnie”, że przykryją ją wydarzenia dnia codziennego: sytuacja na Ukrainie, tarcia polityczne, sytuacja ekonomiczna kraju.
Odpowiedź brzmi „nie”. Ta sprawa musi być wyjaśniona już teraz. Medialny koncern ma obowiązek wobec swoich czytelników i nie tylko. Szczególnie, że dziennikarze „Newsweeka”, „Faktu” i „Onetu (SŁUSZNIE) wymagają transparentności od polityków. Dlaczego ma się więc wrażenie, że koncern nie pali się do publicznego wyjaśnienia sprawy.
Na wszystkie zadane tu pytania można odpowiedzieć jednym, uczciwym i transparentnym oświadczeniem. Byłoby to korzystne dla medialnego potentata. Dziś dostajemy w zamian plotki (często bardzo niepokojące), niedomówienia i konfabulacje. Jedno jest pewne, sprawa nie „przyschnie”. Jeśli RASP nie ujawni wszystkich okoliczności, to zrobią to inni.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/media/600262-kto-liczy-na-to-ze-sprawa-tomasza-lisa-przyschnie