Wydawałoby się, że prezydenckie weto w kwestii nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji zamyka sprawę. Moim zdaniem jest zupełnie odwrotnie. To weto cofa sprawę do stanu początkowego, do decyzji o przyznaniu koncesji TVN-owi. Ewidentnie trzeba zbadać prawomocność tej koncesji.
Zdaniem każdego, kto zapoznał się dokładniej z ustawą o radiofonii i telewizji, decyzja Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji o udzieleniu koncesji podjęta została z oczywistym naruszeniem prawa. Nie ma żadnych uczciwych sposobów, by temu zaprzeczyć. W polskim systemie prawnym ponad ustawą parlamentarną stoi tylko konstytucja. A zatem wszelkie rozporządzenia ministerialne nie mogą być sprzeczne ani z literą, ani z duchem danej ustawy. Dotyczy to tak samo KRRiT, która ma sankcjonować prawo, a nie je tworzyć według swego widzimisię albo zgoła sabotować.
Zaproponowana – moim zdaniem bardzo niefortunnie – przez grupę posłów nowelizacja ustawy o radiofonii i telewizji miała na celu tylko i wyłącznie wydłużenie czasu dla amerykańskiej firmy Discovery na sprzedaż 51 procent (albo i więcej) udziałów nabytych całkowicie nielegalnie, bo z naruszeniem art. 35 ustawy o radiofonii i telewizji. Nie chodziło o żadne „uszczelnianie”, jak niektórzy piszą, bo w tym przypadku naprawdę nie ma czego tam uszczelniać, wszystko jest jasne i wyraźne.
Amerykanie kupili udziały TVN w całości, 100 procent, a ustawa pozwalała im na zakup maksymalnie 49 procent – to jest sformułowane w ustawie w sposób nie budzący wątpliwości. Ta ustawa, obowiązująca od 1992 r., została w 2004 roku zmodyfikowana w wyniku przystąpienia Polski do Unii Europejskiej. To wtedy zostało wpisane do niej 49-procentowe ograniczenie. Ponieważ wiele osób mylnie sądzi, że w całej tej sprawie chodzi o różne i dowolne interpretacje niejasnych paragrafów, przytoczę gwoli jasności stosowny fragment ustawy w całości:
Art. 35. 1. Koncesja może być udzielona osobie fizycznej, posiadającej obywatelstwo polskie i stałe miejsce zamieszkania na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej, osobie prawnej lub osobowej spółce handlowej, które mają siedzibę na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej. 2. Koncesja dla spółki z udziałem osób zagranicznych [przypadek TVN/Discovery – przyp. LS] może być udzielona, jeżeli: 1) udział kapitałowy osób zagranicznych w spółce lub udział osób zagranicznych w kapitale zakładowym spółki z ograniczoną odpowiedzialnością lub spółki akcyjnej, a w przypadku prostej spółki akcyjnej – w ogólnej liczbie akcji tej spółki, nie przekracza 49%; 2) umowa lub statut spółki przewidują, że: a) osobami uprawnionymi do reprezentowania lub prowadzenia spraw spółki albo członkami zarządu spółki będą w większości osoby posiadające obywatelstwo polskie i stałe miejsce zamieszkania w Polsce, b) w zgromadzeniu wspólników lub w walnym zgromadzeniu udział głosów osób zagranicznych i spółek zależnych, w rozumieniu Kodeksu spółek handlowych, od osób zagranicznych nie może przekroczyć 49%, c) osoby zagraniczne nie mogą dysponować bezpośrednio lub pośrednio większością przekraczającą 49% głosów w osobowej spółce handlowej, d) członkami rady nadzorczej spółki będą w większości osoby posiadające obywatelstwo polskie i stałe miejsce zamieszkania w Polsce 3. Koncesja może być również udzielona: 1) osobie zagranicznej lub 2) spółce zależnej, w rozumieniu Kodeksu spółek handlowych, od osoby zagranicznej – których siedziba lub stałe miejsce zamieszkania znajduje się w państwie członkowskim Europejskiego Obszaru Gospodarczego – bez stosowania ograniczeń zawartych w ust. 2”
Bardziej jasno chyba nie można; są to sformułowania zrozumiałe dla średnio rozgarniętego człowieka, niepotrzebne jest żadne prawnicze wykształcenie. Dla jeszcze większej jasności dodam tylko, że Europejski Obszar Gospodarczy obejmuje wszystkie kraje unijne plus Norwegię, Islandię i Lichtenstein.
Dlatego bardzo bałamutne jest powtarzające się sformułowanie – i moim zdaniem celowo rozpowszechniane – głównie w internetowych przekazach: „Prezydent zawetował nowelę ograniczającą udział podmiotów spoza EOG w rynku mediów”. Prezydent nie mógł, nie ma takiego prawa, by zawetować coś, co kiedyś przeszło całą, stosowną procedurę legislacyjną i jest od lat obowiązujące. Inaczej mówiąc nie mógł zawetować jakiegokolwiek fragmentu ustawy o radiofonii i telewizji (a tym bardziej ustawy w całości). Obowiązujące od 2004 r. ograniczenie dotyczące podmiotów spoza EOG, a więc oczywiście i z USA, pozostało. Weto spowodowało tylko, że zaproponowana w tym roku nowela do ustawy o radiofonii i telewizji przepadła.
Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji nie miała i nie ma żadnych możliwości zmiany funkcjonującego prawa. Mogła jednak je częściowo pomijać. I zrobiła to bezkarnie (jak dotąd). KRRiT pozostała ślepa na art. 35 ustawy oraz zawarte w nim ograniczenia. Rada ewidentnie złamała prawo i jest to przypadek, którym powinny zainteresować się stosowne organy. Nie cała Rada łamała to prawo, bowiem od początku na stanowisku przestrzegania ustawy w całości stał i stoi dalej prof. Janusz Kawecki, który (na łamach „Wpisu”) tak objaśnia sytuację:
Udzielenie koncesji TVN równa się udzieleniu koncesji Discovery. I to trzeba wyraźnie społeczeństwu powiedzieć. Do złamania ustawy doszło już w marcu 2015 r., gdy spółki ITI i Canal + sprzedały 52,7 proc. podmiotowi spoza Europejskiego Obszaru Gospodarczego, czyli amerykańskiej grupie Scripps Networks Interactive. Zgodnie z przepisami mogły sprzedać tylko 49 proc. Na tym się nie skończyło, bo Scripps skupywał pozostałe udziały i już 28 września 2015 r. posiadał ich 100 proc. Zakupy te realizował za pośrednictwem Southbank Media Ltd, firmy z siedzibą w UE (w Londynie), ale ich firmą matką (dominującą) był amerykański Scripps.
Ostatecznie, jak wiadomo, inna firma z USA, Discovery, zakupiła w 2018 r. wszystkie udziały od Scripps Networks Interactive i z tego tytułu kasuje dziś rocznie ok. 450 mln zysku. Próby podszywania się Discovery pod firmę holenderską (z siedzibą w dwóch pokoikach biurowych na lotnisku Schiphol w Amsterdamie), a więc z obszaru EOG, dowodzą tylko, że Amerykanie mieli pełną świadomość łamania polskiego prawa – w ścisłej współpracy z KRRiT.
Przewodniczący KRRiT Witold Kołodziejski, który już nie raz dawał dowody niezrozumiałej sympatii do stacji TVN anulując jej np. kary (i tak śmiesznie małe). Dziś udaje ofiarę, sugerując, że to przez weto prezydenta jest jak jest. A jest tak, że przewodniczący Rady nakłaniał jej członków do głosowania za przyznaniem koncesji, czyli za pominięciem art. 35 ustawy o radiofonii i telewizji. Postąpił tak samo, jak jego poprzednik Jan Dworak. Tyle tylko, że Dworak działał w interesie swojego obozu politycznego (PO), a w czyim interesie działa Kołodziejski? Stwierdza on teraz w wywiadzie dla radiowej Trójki, że po wecie prezydenckim „z mojego punktu widzenia sprawa nie posunęła się do przodu, problem nie został rozwiązany, ten problem, który sygnalizowałem już od dłuższego czasu, czyli problem prób obejścia ustawy albo nieprecyzyjnej ustawy, w każdym razie niedostosowania prawa”. Próby obejścia, na razie skutecznej, dokonał sam przewodniczący, a nie ktokolwiek inny. Art. 35 jest precyzyjny i nie może być mowy o jakimś jego „niedostosowaniu”. Niedostosowanie do czego?
Podkreślmy: nie chodzi o interpretację konkretnych paragrafów, lecz o ich kompletne pominięcie. Nic nie ma z tym wspólnego zawarty w 1990 r. polsko-amerykański traktat handlowy; nigdzie tam nie jest powiedziane, że działanie amerykańskiego podmiotu gospodarczego na terenie Rzeczypospolitej może odbywać się z naruszeniem naszego prawa. Zresztą, czy naprawdę tak trudno byłoby wytłumaczyć amerykańskim np. senatorom, że Discovery łamie prawo w Polsce? Czy to tak trudno pokazać im czarno na białym przetłumaczony fragment lub całą ustawę? Tymczasem nikt do tej pory nawet nie podjął takiej próby. Niech w USA spróbują lekceważyć tamtejsze ustawy!
Fakt, że to prawo pierwszy raz naruszone zostało w przypadku TVN już prawie 6 lat temu nie ma też żadnego znaczenia. Nic się tu nie przedawniło. Może gdyby ktoś zażądał zwrotu 51 procent niesłusznie pobieranego od 2015 r. zysku, to sprawa stałaby się dyskusyjna, ale ten przypadek na razie nie występuje. Ewentualne podjęcie tego tematu nie jest tematem dla ustawodawcy czy prezydenta, lecz dla prokuratury i urzędu skarbowego.
Tak samo nie ma sensu bajdurzenie o łamaniu wolności słowa tam, gdzie chodzi tylko o pieniądze. Discovery nie zamierza z nikim dzielić się olbrzymimi zyskami transferowanymi z Polski i na tym polega cały konflikt.
A stacja TVN jest jak najbardziej za pełną wolnością słowa, owszem, ale tylko tego, które sama głosi. Jej obiektywizm polega od lat zawsze na tym samym: wielbić kręgi Platformy Obywatelskiej we wszelkich jej odmianach, tak samo jak lewacki światopogląd. Drugi aspekt wolności słowa w TVN polega na szarganiu wartości chrześcijańskich i atakowaniu – teraz już w sposób po prostu ordynarny – obozu patriotycznego, a szczególnie kręgów PiS-u.
Jeśli istnieje jeszcze gdzieś wolność słowa dziennikarskiego w dawnym rozumieniu, to na pewno nie w TVN. Teraz respektowana jest tylko wolność właścicieli mediów, a nie ich pracowników, a przypadek nazwany bez sensu „lex TVN” tylko tę prawdę potwierdza. Kto ma wątpliwości niech zapozna się na koniec z poniższym listem pracowników tej stacji:
Nazywam się Maciej Żukowski i wraz z kilkoma osobami, w tym z Kamilem Różalskim od trzech lat tworzymy grupę sygnalistów Discovery TVN. Nie jesteśmy powiązani z żadną partią polityczną ani ugrupowaniem. Jesteśmy grupą ludzi walczących o naszą godność, naszych kolegów i koleżanek. Działania, które podejmujemy są w pełni przemyślane. Bardzo dziękujemy że wspomniał Pan w artykule o haniebnej formie zatrudnienia jaką są umowy o dzieło i niezgodne z prawem B2b. Pracujemy w TVN od ponad 20 lat jako operatorzy kamer i dźwiękowcy. A raczej pracowaliśmy, ponieważ część z nas w związku z naszymi działaniami doznała odwetu ze strony Discovery i TVN. O łamaniu prawa w TVN przez długi czas informowaliśmy zarząd Discovery oraz Davida Zaslava na czele [od 2007 prezes i dyrektor generalny Discovery Inc. – przyp. LS], wykorzystując do tego o zgrozo Kodeks etyki Discovery, do którego stosowania byliśmy zobligowani! Oczywiście bez skutku. A raczej z odwrotnym skutkiem. Złamano naszą, niby nam gwarantowaną anonimowość, i doznaliśmy odwetu.
Dwa lata temu złożyliśmy do ZUS i Państwowej Inspekcji Pracy zawiadomienia o 1800 osobach w TVN, których forma zatrudnienia jest łamaniem prawa. ZUS do tej pory udaje, że coś robi, ale tylko w przypadku naszej grupy. Do tej pory nie zajął się ściągnięciem należnej skarbowi państwa kwoty 450-500 mln z ostatnich 5 lat. W naszym przypadku przeciąga postępowanie, nie przesłuchuje zgłoszonych świadków, wydaje orzeczenia bez wzięcia pod uwagę wszystkich dowodów. Co do PIP, przeprowadzone zostało postępowanie kontrolne i PIP a raczej GIP przyznał nam pisemnie, że w TVN było 1800 osób nieprawidłowo zatrudnionych, a część z nas powinna mieć umowę o pracę. Z czego w tym roku podobno przymusił danie etatów 500 osobom z tych 1800. Jak twierdzi nic dalej nie może zrobić.
Jednak nikt, podkreślam nikt nie jest zainteresowany odzyskaniem pieniędzy dla ludzi (emerytury!) oraz budżetu Państwa. Z naszych informacji wynika, że do marca tego roku w TVN odbywała się kontrola urzędu celno-skarbowego. Także cicho jest o jej wynikach. Zmowa milczenia jest ogromna.
A łajdactwa, jakie odbywały się przez lata i odbywają się w traktowaniu ludzi przez Discovery TVN są jeszcze większe. Pisaliśmy także do senatorów USA w tym do przewodniczącej P. Harris. Nasze pisma trafiły też do odpowiednika Ministerstwa Pracy w USA. Nie muszę dodawać, że Polaczkom nie trzeba odpowiadać nawet grzecznościowo.
Dziwi nas, że w tak niewielkim stopniu używa się naszej sprawy w argumentowaniu tzw. sytuacji Lex TVN.
Kluczem w tej sprawie jest ZUS i ewentualnie urząd skarbowy. ZUS posiada wszelkie narzędzia i szeregi pracowników, aby w miesiąc, podkreślam w miesiąc, odzyskać 500 mln zł. A jeżeli zastosują domiar za celowe działanie Discovery i TVN to nawet prawie 1 mld złotych.
Panie Redaktorze. Każde działanie informujące o stanie faktycznym sprawy oraz formalny i nieformalny nacisk na ZUS będzie korzystnym dla Państwa Polskiego i pokrzywdzonych ludzi. Jesteśmy zdeterminowani, aby doprowadzić naszą sprawę do końca oraz aby Polacy dowiedzieli się co robi i robił TVN przez lata.
Nie będę nawet wspominał że znalezienie w Polsce kancelarii prawnej lub prawnika, który nie boi się, lub nie jest uwikłany, i będzie występował w naszym imieniu przeciwko TVN oraz Discovery graniczy z cudem. A jeśli taka współpraca następuje, to w dość krótkim czasie grzęźnie w upływie czasu.
Proponuję, aby z autorami tego listu porozmawiał nie tylko urząd skarbowy, ale i przewodniczący KRRiT, bowiem TVN poza art. 35 ustawy o radiofonii i telewizji lekceważy wiele innych norm. Jest więcej podstaw do nieprzyznawania koncesji – wyłuszczał je zresztą niejednokrotnie członek Rady prof. Janusz Kawecki.
Jeżeli teraz nie zbada się prawomocności koncesji, to za TVN-em pójdą inni, będą mieli już otwartą drogę. Drogę do wolnej amerykanki na polskim rynku mediów, a może nie tylko mediów.
Leszek Sosnowski
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/media/579877-konieczne-jest-zbadanie-prawomocnosci-koncesji-tvn