„Pojawiają się w filmie także nowe odsłonięcia. Do nich zaliczam np. lekko zarysowany ślad, który ma świadczyć o finansowym wspomaganiu kształtowania fundamentów opisywanego w filmie Holdingu. To rzeczywiście dla mnie jest nowością. Ta informacja, oraz powiązania z Andriejem Gromyką wymagają dokładniejszego zbadania. Ale sygnał w tej sprawie został wysłany” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Janusz Kawecki (KRRiT) komentując reportaż „Holding” Marcina Tulickiego.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Ważny reportaż TVP! Gorąca dyskusja o materiale poświęconym TVN: „Szokujące kulisy”; „Szkoda tych, którzy dają się ogłupić”
wPolityce.pl: Jakie były Pana refleksje po obejrzeniu filmu „Holding”?
Prof. Janusz Kawecki: Rozpatrując początki koncesyjnego uporządkowania obecności w Polsce mediów komercyjnych trzeba pamiętać też o drodze, która miała doprowadzić do tego uporządkowania. Przecież ustawa o radiofonii i telewizji przyjęta była przez sejm w grudniu 1992 r. Pierwszy proces koncesyjny prowadzony był w 1994 roku. Wcześniej „legalne” działania w obszarze mediów elektronicznych realizowane były w zasadzie przez media państwowe (obecnie zwane publicznymi) oraz lokalne (diecezjalne) rozgłośnie katolickie uruchamiane na podstawie umowy Państwo-Kościół. Można przyjąć, że wszyscy inni ówcześni nadawcy byli nadawcami „pirackimi”. Podejmując działania medialne musieli też dysponować pewnym kapitałem, który pozwalał im chociaż na opłacanie zobowiązań związanych z przygotowaniem i emisją audycji. Każdy z tych „pirackich” nadawców musiał więc oprzeć swą działalność na pewnych fundamentach. Potem, po uzyskaniu od regulatora koncesji na emisję programu, starał się te fundamenty możliwie szybko zasypać. Odwołam się tu do sytuacji powszechnie znanej, jaka występuje przy wznoszeniu budowli. Każda z nich ma fundamenty, które buduje się na początku. A potem wznosząc kolejne kondygnacje zasypuje się owe fundamenty. Ciężar budowli i wyposażenia przenoszony jest na podłoże za pośrednictwem fundamentów. Bywa, że obserwacja eksploatacji budowli zaczyna budzić zastrzeżenia korzystających z niej. Często powodem są owe fundamenty. Znajdują się więc tacy, którzy starają się poznać stan owych fundamentów. W tym celu w obiektach budowlanych wykonuje się tzw. odkrywki. Dostarczają one przeważnie ciekawych informacji o tym, na czym postawiono ów obiekt budowlany, dlaczego jest takim budzącym wątpliwości. Na tej podstawie dopiero można często podać diagnozę o przyczynach niekorzystnego stanu budowli oraz określić sposoby jej naprawy.
Czy pojawiło się tam coś, co dotychczas nie ujrzało światła dziennego?
Mając powyższe w pamięci patrzę z uwagą na te różne odkrywki fundamentów, na których zbudowano holdingi medialne w Polsce. Niektóre z tych odkrywek były już wcześniej rozpoznawane, a wyniki rozpoznania upowszechniane w publicznym obiegu. Nie dziwią więc obecne linie programowe prezentowane przez tych nadawców, których działalność ukształtowana została na fundamentach z wadami. Okazuje się jednak, że wcześniejsze odkrywki nie dawały pełnego obrazu owych fundamentów. Potrzebne były więc następne odkrywania, aby można było ocenić obraz powiązań i zależności widzianego i ocenianego przez odbiorców obiektu nadziemnego z jego niewidoczną, ale bardzo ważną częścią czyli z fundamentem.
Odnosząc się teraz do reportażu pt. „Holding” Marcina Tulickiego stwierdzam, iż część zawartych w nim informacji o „odkrywkach” była mi znana, podobnie jak wielu innym starszym wiekiem odbiorcom filmu. Przypomnienie tych znanych rezultatów rozpoznania na pewno warto było przekazać osobom w młodszego pokolenia. Jednak pojawiają się w filmie także nowe odsłonięcia. Do nich zaliczam np. lekko zarysowany ślad, który ma świadczyć o finansowym wspomaganiu kształtowania fundamentów opisywanego w filmie Holdingu. To rzeczywiście dla mnie jest nowością. Ta informacja, oraz powiązania z Andriejem Gromyką wymagają dokładniejszego zbadania. Ale sygnał w tej sprawie został wysłany.
Dla wielu odbiorców filmu i jednocześnie oglądających program emitowany na podstawie różnych koncesji nadawców działających w ramach Holdingu zapewne interesujące było przywołanie audycji emitowanych przez tego nadawcę i ich związku z sytuacją polityczną w Polsce w różnych okresach. Z wieloma przedstawionymi tam sytuacjami miałem już do czynienia jako członek Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji przy rozpatrywaniu skarg na nadawców. Przywołane w filmie sceny zdejmowane z ekranu telewizora znajdowały się również w materiałach źródłowych ocenianych również przeze mnie podczas procedury rozpatrywania skarg.
W jakim świetle stawia to sprawę uszczelnienia ustawy medialnej?
Słusznie oddzieliła Pani Redaktor sprawę ustawy medialnej, przyjętej przez Sejm 11 sierpnia 2021 roku od oceny samego filmu Marcina Tulickiego. Moim zdaniem wspomniana ustawa jest po prostu „kołem ratunkowym” dla TVN SA i może nie tylko dla tego nadawcy. Najważniejsze są w tej ustawie zapisy podane w art. 2 i 3. Są tam bowiem terminy na dostosowanie się do wymagań przywołanych w art. 1 w punktach 3 i 4 przez tych nadawców, którzy dotąd naruszają wymagania odnośnie do ich struktury własnościowej podane w ustawie o radiofonii i telewizji od 2004 r. Jak się okazuje wśród dotychczasowych nadawców są tacy, których struktura własnościowa nie jest zgodna z wymaganiami zapisanymi w obowiązującej od 2004 r. ustawie o radiofonii i telewizji. Chodzi o to, aby udział podmiotu dominującego w strukturze kapitałowej i usytuowanego poza Europejskim Obszarem Gospodarczym nie przekraczał 49 proc. Tym nadawcom, którzy tego wymagania nie spełniają, ustawa przyjęta 11 sierpnia br. daje czas na dostosowanie swej struktury do wspomnianych wymagań. Jest to sytuacja wyjątkowa dla owych nadawców. Normalne przyjmuje się, że obywatele i podmioty gospodarcze naruszając obowiązujące prawo ponoszą tego konsekwencje w postaci przewidzianych kar. W tej sytuacji i wobec tych nadawców prawodawca uchwalając 11 sierpnia br. wspomnianą ustawę pozwolił im na przywrócenie stanu wymaganego od 2004 roku. I warto to zauważyć, że nikt inny, tylko obecny podmiot dominujący, powinien podjąć decyzję o dostosowaniu swojej struktury kapitałowej do wymagań ustawowych i odsprzedać akcje przewyższające owe 49 proc. Nikt nie może wpływać na to, kogo ten odsprzedający wybierze. Ustawa od 2004 r. wymaga, aby był to podmiot z obszaru EOG. Nie da się tego uznać za ograniczanie wolności słowa w mediach. Tak więc narrację wprowadzoną w obieg publiczny przez TVN SA i wspierające ją podmioty traktuję jako chybioną. Nie można też twierdzić, że ta ustawa z 11 sierpnia 2021 r. coś wprowadza nowego w zakresie struktury kapitałowej nadawców, że coś uszczelnia. Te wymagania były w ustawie obecne od 2004 roku. Tylko na naruszanie tych wymagań przez niektórych nadawców patrzono zbyt pobłażliwie.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Anna Wiejak
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/media/578930-nasz-wywiadkawecki-to-nie-jest-ograniczanie-wolnosci-slowa