„Określenie „lexTVN” nie oddaje istoty tych regulacji, jest rodzajem manipulacji” – wskazała na antenie telewizji wPolsce.pl Jolanta Hajdasz, dyrektor Centrum Monitoringu Wolności Prasy SDP, odnosząc się do przyjętej przez Sejm nowelizacji ustawy medialnej. Gościem Edyty Hołdyńskiej był również mec. Marek Markiewicz, który przypomniał, kiedy powstały zapisy tej ustawy.
CZYTAJ TAKŻE:
Uderzenie w TVN
Jolanta Hajdasz zauważyła, że hasło „lexTVN” wskazuje na to, jakby w nowelizacji specjalnie chodziło o uderzenie w stację.
Określenie „lexTVN” nie oddaje istoty tych regulacji, jest rodzajem manipulacji. Pokazuje, że chodzi w tych zmianach tylko o to, by wykluczyć telewizję TVN. W mojej ocenie absolutnie tak nie jest. Sprawa dotyczy w teorii o wiele większej grupy nadawców. W praktyce, na ten moment, jedynym podmiotem,który ma kłopot z dotrzymaniem obowiązujących przepisów jest telewizja, której właścicielem jest amerykański koncern Discovery
– podkreśliła Jolanta Hajdasz.
Powód do protestów?
Mecenas Marek Markiewicz przypomniał, kiedy powstawały zapisy ustawy dotyczącej mediów.
Trzeba zacząć od początku, kiedy Donald Tusk był młody. W 1989 roku upadł koncern RSW Prasa, który zrzeszał wszystkie gazety w jednej firmie podległej bezpośrednio partii wówczas rządzącej. Telewizja była jednostką administracji publicznej podległej bezpośrednio rządowi. W ciągu kilku miesięcy pozostałości po koncernie prasowym wykupili właściciele z Niemiec, Francji – kapitał zagraniczny bardzo szybko wszedł na to pole. Obserwowaliśmy to pracując nad ustawą telewizyjną – jeżeli nie będzie barier dotyczących kapitału zagranicznego, a chodziło przede wszystkim o kapitał niemiecki, to w Polsce media nie rozwiną się w normalny sposób
– wyjaśnił prawnik.
W telewizji postanowiono, że granicą udziału kapitału zagranicznego w całym majątku jest 33 proc. kapitału. Ustawodawca tak chciał, żeby media w Polsce opierały się na polskim kapitale. Nie na transferach z zagranicy. Wskaźnik 33 proc. zwiększył się do 49 proc., kiedy weszliśmy do UE, bo tego wymagało prawo. Ustawa została znowelizowana w ten sposób, że ten próg nie dotyczył nadawców z UE. To ryzykowny krok, który został wykorzystany w ten sposób. Jeśli chodzi o Discovery, jej reprezentantem została spółka zarejestrowana na lotnisku w Amsterdamie
– zauważył mecenas Markiewicz dodając, że rodzi się pytanie, czy „dane państwo ma prawo wymagać, żeby media były finansowane przez rodzimy kapitał czy nie?”.
Przed TVN podjęto taką decyzję, a kiedy Discovery pojawiło się w Polsce, obowiązywał zapis ustawy, który mówił, że taki nadawca nie może mieć więcej niż 49 proc. kapitału zewnętrznego. Co zmieniła ta ustawa? Tylko tyle, że z założenia wykluczono obejścia, próby pozorowania reprezentacji ze wskazaniem, że dana spółka, jeśli ma mieć 49 proc. udziału, to musi to mieć za zgoda KRRiT i po notyfikowaniu. Wolą ustawodawcy było to, żeby ład w mediach był pilnowany przez specjalny organ konstytucyjny, daleki od rządu, który podejmował decyzje
– mówił prawnik.
Jasnym obowiązkiem, także dla założycieli TVN, było to, że jeśli ktoś chce zmienić strukturę własnościową, to musi o tym zawiadomić KRRiT, uzyskać jej zgodę. Dopiero wówczas koncesja może być udzielona. Nie znam dokładnie historii wchodzenia Discovery na rynek polski, ale to się musiało odbyć za zgodą Krajowej Rady. Taki był absolutny wymóg ustawy. Te zapisy powstały w czasie, kiedy o TVN nikt nie słyszał
– powiedział mec. Marek Markiewicz.
Więcej o nowelizacji ustawy medialnej i protestach w obronie rzekomo „wolnych mediów” w rozmowie Edyty Hołdyńskiej na antenie telewizji wPolsce.pl.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/media/578925-tylko-u-nas-ustawa-medialna-wymierzona-w-tvn