Było oczywiste, że nagrania, na których redaktor naczelny „Gazety Wyborczej” Adam Michnik obściskuje się z architektem stanu wojennego Wojciechem Jaruzelskim są zarówno dla Michnika, jak i jego gazety co najmniej wpadką wizerunkową. Nie tak oczywiste było natomiast, w jaki sposób „GW” będzie próbowała z tego wybrnąć. Dziś już wiadomo. Wojciech Czuchnowski na łamach dzisiejszego wydania przekonuje, że Telewizja Polska bezprawnie wykorzystała nagrania z archiwum Teresy Torańskiej. Chodzi o zdjęcia, które nie weszły do filmu dokumentalnego zmarłej w 2013 r. dziennikarki i reportażystki pt. „Noc z generałem”.
CZYTAJ TAKŻE:
Czuchnowski o „Magazynie śledczym Anity Gargas”
Wojciech Czuchnowski opisuje na początek zapowiedzi wczorajszego odcinka „Magazynu śledczego Anity Gargas”.
Na czwartkowy wieczór, kilka dni przed 40. rocznicą wprowadzenia stanu wojennego, telewizja publiczna zapowiedziała „Magazyn śledczy Anity Gargas”. Ma on pokazać „bliskie relacje szefa ‘Gazety Wyborczej’ Adama Michnika i Wojciecha Jaruzelskiego”. W zapowiedziach autorzy reklamują „nagrania, które nigdy nie ujrzały światła dziennego”, i pokazują fragmenty, gdzie Michnik trzyma Jaruzelskiego za rękę, obejmuje, mówiąc: „Ja go kocham” i „dla mnie generał jest polskim patriotą i zawsze nim był”. Film ma być dowodem na „zdradę elit” lansowaną przez wyznawców polityki historycznej obecnego rządu
— pisze dziennikarz „GW”.
Cóż, nie tyle dowodem, co kolejnym potwierdzeniem i naprawdę nie trzeba być „wyznawcą” czyjejkolwiek polityki, aby wyrobić sobie odpowiednie zdanie.
Skąd telewizja ma te zdjęcia? Tego - przynajmniej z zapowiedzi - nie można się dowiedzieć
— wskazuje Czuchnowski.
Następnie dziennikarz kreśli okoliczności powstania wspomnianych nagrań. Okazuje się, że pochodzą z filmu „Noc z generałem” z 2001 r.. Dokument ma formę wywiadu, który nieżyjąca już reportażystka Teresa Torańska przeprowadziła dla TVP z Wojciechem Jaruzelskim w noc z 12 na 13 grudnia 2000 r.. O ile sam film, przy którym pracowała Maria Zmarz-Koczanowicz, został wyemitowany w telewizji publicznej, o tyle sceny z Michnikiem nie zostały ostatecznie włączone do całości dokumentu - nie były bowiem zaplanowane w scenariuszu.
Jak mówi „Wyborczej” reżyserka, scena nie była zaplanowana w scenariuszu. - Chociaż rozmowa Adama z Jaruzelskim była interesująca i oczywiście nie polegała na tym, co z niej teraz wycięto na potrzeby propagandy TVP, to jednak z niej zrezygnowaliśmy - wspomina Zmarz-Koczanowicz, potwierdzając, że prezentowane fragmenty na pewno zostały nakręcone przez jej ekipę
— czytamy w „GW”.
Zmarz-Koczanowicz mówi Czuchnowskiemu, że Anita Gargas dzwoniła do niej w sprawie filmu, jednak reżyserka odmówiła wypowiedzi, ponieważ „nie rozmawia z TVP”. Rozmówczyni „GW” wskazuje ponadto, że TVP nie ma żadnych praw do wykorzystania nakręconych przez nią zdjęć, mimo iż film był robiony dla telewizji publicznej.
Według jej relacji naczelny „Wyborczej” przyszedł do domu generała w trakcie kręcenia zdjęć i był tam jako jeden z gości
— pisze dziennikarz.
Ze słów Marii Zmarz-Koczanowicz można wywnioskować, że Michnik spontanicznie odwiedził Jaruzelskiego. Czy robił to często? To oczywiście w dużej mierze domniemania, ale istnieją przecież wypowiedzi naczelnego „GW” potwierdzające co najmniej pozytywny stosunek do komunistycznego dyktatora.
Skąd nagrania trafiły do TVP
Czuchnowski opisuje dalej, w jaki sposób nagrania trafiły do TVP. Dziennikarz wysuwa hipotezę, że zapewne z IPN, jednak jak na razie nie otrzymał odpowiedzi z Instytutu.
Roboczy materiał do filmu „Noc z generałem” znajdował się w archiwum Teresy Torańskiej. Torańska, czołowa autorka polskiego wywiadu prasowego, po swojej śmierci zostawiła ogromne ilości dokumentów, notatek, kaset magnetofonowych i filmowych nagrań. Gdy zmarła, jedynym spadkobiercą dorobku dziennikarki został jej życiowy partner, Leszek Sankowski. Zaczął porządkować materiały, a gdy zorientował się, że wiele z nich ma bezcenną wartość historyczną, uznał, że przekaże je amerykańskiemu Instytutowi Hoovera, tak by mogły być dostępne dla badaczy historii współczesnej
— czytamy w „GW”.
Leszek Sankowski powiedział dziennikarzowi, że większość materiałów pochodziła z lat 60. XX w. i posłużyły Torańskiej do jej najważniejszych publikacji z tego okresu. Część dokumentów pochodziła także z prywatnych źródeł, od polityków PRL, którzy użyczyli ich dziennikarce.
Była wśród nich korespondencja wewnętrzna pomiędzy ośrodkami ówczesnej władzy opatrzona gryfem „tajne”. Do tego było kilkadziesiąt kaset z wywiadami, które potem weszły do książek, no i parę nagrań na VHS - tłumaczy Sankowski. W sierpniu 2020 r. przesyłkę adresowaną do Instytutu Hoovera, z kopią odpowiedniej umowy, Leszek Sankowski zapakował do kartonów i powierzył agencji spedycyjnej, która miała wysłać archiwum do USA. Na Okęciu, gdzie materiał przechodził przez cło, pracownicy służb celnych podnieśli alarm, że są wywożone tajne dokumenty. Gdy okazało się, że chodzi o materiały z czasów PRL, wezwano urzędników IPN. A ci orzekli, że tego typu akta nie mogą opuścić Polski, bo są własnością Instytutu
— czytamy dalej. Wojciech Czuchnowski wskazuje, że wynika to z ustawy o IPN, ale materiały, o których mowa, były dokumentami wytworzonymi przez służby specjalne PRL, przed 1989 r.. Większość materiałów było jednak prywatną własnością Teresy Torańskiej, jej dorobkiem zawodowym, a co więcej - ich treść była objęta tajemnicą dziennikarską.
Sankowski próbował wszystko to wytłumaczyć, ale przesyłka została wstrzymana i zarekwirowana, zaś rano 1 października 2020 r. do jego mieszkania wkroczyło 5 policjantów i prokurator z IPN Mariusz Rębacz. Mieli nakaz rewizji w związku ze śledztwem w sprawie „zbrodni komunistycznej” polegającej na „uchylaniu się lub udaremnianiu przekazywania dokumentów należących do IPN”. Za ten czyn grozi kara od 6 miesięcy do 8 lat więzienia. W mieszkaniu nic już nie znaleźli, ale policja skopiowała cały twardy dysk komputera stacjonarnego. Na tym czynności zakończono
— podkreśla dziennikarz „GW”. Jak dodaje, Leszek Sankowski nie został przesłuchany, nie ma również postawionych zarzutów.
Po tygodniu, gdy nieco ochłonął, złożył zażalenie na czynności prokuratury. Argumentował, że już wcześniej przekazał część „archiwum Torańskiej” do Europejskiego Centrum Solidarności w Gdańsku i był przekonany, że podpisując umowę z Instytutem Hoovera, działa legalnie. Zwracał też uwagę, że tylko niewielką część materiałów można zakwalifikować jako „własność IPN”. Na pewno nie należą do tej kategorii osobiste notatki Torańskiej, kasety z wywiadami i wszelkie materiały, jakie powstały po 1990 roku. Wśród nich były właśnie zdjęcia do filmu „Noc z generałem” kręcone w 2001 r.
— tłumaczy dziennikarz.
Na końcu tekstu Czuchnowski wskazuje, że czeka jeszcze na odpowiedzi IPN, w jaki sposób nagrania trafiły do TVP.
Jak widać, Czuchnowski próbuje tłumaczyć czy usprawiedliwiać to, czego wytłumaczyć się nie da, mianowicie - że jego szef utrzymywał przyjazne relacje z przywódcą komunistycznej junty wojskowej. W programie Anity Gargas, choć w jego zapowiedzi nie, jednoznacznie wyjaśniono, skąd pochodzą opublikowane nagrania, a reżyserka dokumentu Teresy Torańskiej miała możliwość przedstawienia swojego stanowiska w tej sprawie, wolała jednak powiedzieć, że „z TVP nie rozmawia”. Wreszcie - rozmówczyni Czuchnowskiego, która miała okazję przedstawić swój punkt widzenia w materiale Gargas, niejako potwierdziła, że Michnik spontanicznie odwiedził Jaruzelskiego, co faktycznie może dowodzić bliskich relacji obu. I tego Czuchnowski nie podważy.
aja/”Gazeta Wyborcza”
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/media/577470-nagrania-z-michnikiem-czuchnowski-odwraca-kota-ogonem