Z przemówienia Władimira Putina wynika jednoznacznie, że jego służby nie próżnują. Władca po prostu powiedział to, co jego wywiadowcy usłyszeli. W różnego rodzaju terapiach psychologicznych i pedagogicznych idzie nade wszystko o to, aby pacjentowi pomóc nazwać jego problemy. I to właśnie zrobił rosyjski car. Powiedział w bezpiecznej (bo swojej!) przestrzeni to, co boją się powiedzieć zaszczuwani coraz bardziej obywatele Zachodu. Na tym tle Polska jest naprawdę oazą wolności. Ale nic nie trwa wiecznie i ta nasza oazowość też się skończy. Ale do rzeczy. Konstrukcja wystąpienia Putina jest następująca.
Po pierwsze trzeba dokładnie nazwać bolączki. To świadczy o eksperckich kompetencjach „terapeuty”. Gdy lekarz po zbadaniu pacjenta powie „i pewnie boli pana kolano” „albo i towarzyszą temu zawroty głowy, prawda?”, to pacjent natychmiast nabiera zaufania do medyka. Ale rosyjski ”lekarz” najpierw wysłał szpiegów, którzy dowiedzieli się co pacjenta boli, po czym on dokładnie to powtórzył i został uznany za eksperta.
Po drugie, trzeba się uwiarygodnić i pokazać, że ma się doświadczenie w leczeniu takich „chorób”. Dlatego te passusy o Rosji bolszewickiej, marksizmie i błędach. Stara figura stylistyczna i dość tani chwyt – „popełnialiśmy błędy, ale zmądrzeliśmy”.
Po trzecie – zastosowano starą maksymę rodem z pedagogiki Antona Makarenki-„krytykując współczuj”. Bez wątpienia Putin spektakularnie „pochyla się” (co za okropny zwrot!) nad biednym Zachodem nie ukrywając swojej wyższości. Dobrotliwie mrucząc smaga Zachód jego winami. Rola „nauczycieli narodów” jest rosyjskim władcom (bez względu na ustrój) niezwykle bliska. Ale widać ją również u rosyjskich i radzieckich poetów czy uczonych. Przekonanie, że они видят лучше (oni widzą/wiedzą lepiej) było krzewione w Rosji i tam gdzie się dało na świecie od wieków.
Po czwarte - bez wątpienia przemówienie jest ofertą dla Zachodnich elit. Tam też zostało przez agentów upowszechnione. Nie jest ofertą dla Polaków, bo Polska wie co to znaczy wolność „z ręki Moskwicina”. Zachodnie elity artystyczne, naukowe i polityczne, przeczołgane przez teorię krytyczną, gangi w stylu Baader-Meinhof czy Czerwone Brygady, politpoprawność (ostatni przykład to losy dr Kathleen Stock), tęczowy terror zapewne spijają z ust cara Rosji każde słowo i do nóg mu padną z prośbą o pomoc. Są na to podatne. Tak jak ongiś Sartre czy Brecht. Tak narodzi się kolejna Międzynarodówka, a Putin ostatecznie zrehabilituje Trockiego.
I na koniec. Czytam i czytam tekst Grzegorza Górnego i nijak się nie umiem dopatrzyć w nim putinowskiej propagandy. By może takt i kultura tego dziennikarza spowodowały, że jego jednoznaczna nieufność wobec słów rosyjskiego władcy wybrzmiała zbyt łagodnie dla ludzi o stępionej wrażliwości, od dawna nieodbierających półtonów. Reakcje na artykuł Górnego pokazują jak bardzo niektórym nie zależy na faktach, na samodzielnym dochodzeniu do prawdy lecz na gotowcach spod sztancy „powiem ci co masz myśleć”.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Grzegorz Górny: Jak zostałem zwolennikiem Władimira Putina, czyli o trudnej sztuce czytania ze zrozumieniem
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/media/572462-sztuczki-retoryczne-czytam-tekst-grzegorza-gornego
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.