Wprowadzenie stanu wyjątkowego przy granicy z Białorusią miało służyć, oprócz oczywistemu zapewnieniu bezpieczeństwa obywateli, także odsunięciu od palącego problemu imigrantów tzw. dziennikarzy obywatelskich. Kim są? W rzeczywistości są to aktywiści polityczni przebrani w mundurki reporterów.
Żeby było jasne, ja też uważam, że cywilizowany dostęp mediów do pracy strażników i żołnierzy przy granicy jest potrzebny. Warto, by władze zastanowiły się nad stosownymi akredytacjami. Tu trzeba rozmysłu i zaufania. No właśnie, zaufania…
Problem polega na tym, że wielu „dziennikarzy”, którzy docierają do strefy zamkniętej, to w rzeczywistości aktywiści polityczni. Wystarczy mieć aparat lub telefon i już może się okazać, że obcujemy z „redaktorem”. Gdyby nie stan wyjątkowy, to natychmiast przy Bartoszu Kramku widzielibyśmy całą gromadę „reporterów”, którzy z prawdziwymi redakcjami nie mają nic wspólnego. No chyba, że dziennikarzem może być administrator obrzydliwego „Soku z buraka”. Taki „reporter” próbowałyby niszczyć zasieki graniczne, tłumacząc to humanitaryzmem, postanowieniami Europejskiego Trybunału Praw Człowieka i Bóg raczy wiedzieć czym jeszcze. Gdyby taki „redaktor” stanął następnie przed sądem, to jakiś sędzia, ze skrajnie upolitycznionego stowarzyszenia „Iustitia”, natychmiast by go uniewinnił lub zadał pytania prejudycjalne do TSUE. Z takim cyrkiem mamy do czynienia od lat. Pokazały nam to „procesy” Obywateli RP, „obrońców” Puszczy Białowieskiej, członkiń „Strajku Kobiet”, itd.
Bezobjawowy przeciwnik Łukaszenki
Na drugim biegunie mamy „uznane” nazwiska dziennikarskie, które bawią się w politykę na krzywdzie imigrantów zwożonych na granicę przez reżim Łukaszenki. O jednym z nich pisaliśmy dzisiaj w portalu wPolityce.pl. Maciej Chołodowski z białostockiego oddziału „Gazety Wyborczej” od dawna nadaje na falach białoruskiej propagandy. Więcej! Jest idealnym przekaźnikiem kłamstw bezpieki Łukaszenki. analizowane przez nas jego teksty, to w rzeczywistości skrupulatnie przeklejane depesze ukraińskich agencji, czy dzielnych mołojców białoruskiej straży graniczne. Wszystko rzeczowo spisane, nie brakuje ani jednej literki. Brakuje za to komentarza, że to przeważnie wymysły oficerów prowadzących z KGB, a nie rzetelnie przekazywane informacje. Zmęczony życiem redaktor z „Gazety Wyborczej” pewnie nie ma siły szukać prawdy. Ot, przekazuje co szufluje wschodnia propaganda. W wolnych chwilach jest jednak bojowo nastawionym przeciwnikiem reżimu z Mińska. Szkoda, że toi taki przeciwnik bezobjawowy, zwłaszcza gdy trzeba rzetelnego spojrzenia na białoruskie gotowce.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/media/568880-kto-naprawde-kreci-propagandowa-korba-lukaszenki-w-mediach