„Gazeta Wyborcza” nadal gra tematem nielegalnych imigrantów i atakuje rząd oraz polskie służby. Na stronie tytułowej dziennika zwrócono uwagę na „dramat uchodźców na granicy. Dzień 51”. Autorka artykułu lamentuje: „co tam Strasburg, tu prawo nie działa”.
CZYTAJ TAKŻE: Płot na granicy „chroni” czy „zabija” zwierzęta? Media Agory powielają białoruską propagandę. Co na to nasi sąsiedzi zza Odry?
Pismo Adama Michnika od samego początku kryzysu na granicy z Białorusią, wykorzystuje sytuację do nieustannych ataków na PiS, a także Straż Graniczną, czy Wojsko Polskie.
Na nic apele i prośby o niepowielanie narracji białoruskich służb. Stanąć ponad podziałami politycznymi i choć w tej ważnej dla Polski sprawie mówić jednym głosem? To nie dla „Gazety Wyborczej” i lewicowo-liberalnych mediów.
Joanna Klimowicz z „GW” informuje:
Pełnomocnicy uchodźców przetrzymywanych na polsko-białoruskiej granicy usiłowali wczoraj dotrzeć do Usnarza Górnego. Drogę zagrodziły im Żandarmeria Wojskowa, policja oraz Straż Graniczna.
No tak, i znowu te straszne polskie służby.
„Wywieziono ich na granicę i wypchnięto na Białoruś”
Powołaliśmy się na treść orzeczenia Trybunału Praw Człowieka, domagając się umożliwienia nam kontaktu z naszymi mocodawcami przebywającymi w okolicy Usnarza Górnego. Funkcjonariusze odmówili
— mówi „Wyborczej” radca prawny Patrick Radzimierski.
Wylegitymowali nas i nakazali natychmiastowe opuszczenie strefy stanu wyjątkowego, powołując się na brak zgody komendanta miejscowego oddziału Straży Granicznej
— dodaje.
Autorka powiela również informacje o „wypychanych” imigrantach na Białoruś.
32 osoby z Afganistanu od 9 sierpnia tkwią w pasie granicznym między Polską a Białorusią. Ci ludzie mówią, że byli już na naszym terytorium, ale wywieziono ich na granicę i wypchnięto na Białoruś
— czytamy.
„Jeżeli nikt nie pomoże, na pewno tu umrzemy”
Dalej jest jeszcze lepiej. W celu nadania dramaturgii dziennikarka przedstawia opis, który ma chwycić czytelnika za serce.
Na wysokości wsi Usnarz Górny są przetrzymywani na skrawku ziemi, między lufami polskich i białoruskich pograniczników. W sytuacji bez wyjścia, na chłodzie, deszczu, bez stałych dostaw jedzenia i wody, bez pomocy medycznej
— alarmuje Klimowicz.
Przedstawiona jest również relacja jednego z uchodźców, który pozostaje w kontakcie telefonicznym z kobietą z Fundacji Ocalenie.
Czworo z nas jest w ciężkim stanie. Jedną z ciężko chorych jest moja mama. Jeżeli nikt nie pomoże, na pewno tu umrzemy.
Następnie autorka wskazuje, że ETPC w Strasburgu „rozszerzył zarządzone już wcześniej środki tymczasowe”. Chodzi o zapewnienie odpowiednich środków imigrantom koczującym przy granicy z Polską (jedzenie, picie, ubrania, środki higieniczne, schronienie, opieka medyczna). Dziennikarka ubolewa, że „tego do dziś Polska nie zrobiła”.
„Pogranicznicy nie mają litości”
Klimowicz zwraca uwagę, że ETPC zobligował także rząd do „umożliwienia bezpośredniego kontaktu z uchodźcami reprezentującym ich prawnikom”. W jaki sposób „uchodźcy” podpisali pełnomocnictwa? Tłumaczenie zakrawa o dobrą komedię.
Pełnomocnictwa przemycone w śpiworach uchodźcy podpisali jeszcze przed wprowadzeniem stanu wyjątkowego
— wyjaśnia dziennikarka.
W dalszej części artykułu autorka nadal stara się stworzyć obraz strasznych, nieludzkich polskich służb.
Uchodźcy wielokrotnie odpychani od polskiej granicy na Białoruś mówią o trupach w lasach. Pogranicznicy nie mają litości. Wywożą nawet rodziny z malutkimi dziećmi
— czytamy.
Niesprawdzone, produkowane przez propagandę Łukaszenki informacje, padają jeszcze w tekście kilka razy.
Dziennikarka „Gazety Wyborczej” o 51. dniu „dramatu uchodźców na granicy”. A może należy spojrzeć nieco inaczej na całą sytuację i wspomnieć o 51. dniu powielania kłamliwej propagandy Mińska? Ale czego nie zrobi się, żeby uderzyć w zły „pisowski” rząd…
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
mm/”Gazeta Wyborcza”
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/media/568144-gw-znow-gra-sytuacja-na-granicy-dramat-uchodzcow