Agendy polskiego państwa dobrze wiedzą, co trzeba robić i nie jest tu potrzebny żaden pic czy narady z opozycją.
Zawsze zadziwia, gdy osoby dorosłe (a nawet nad wyraz dorosłe) zachowują się jak rozhisteryzowane pensjonarki. Zwykle zresztą na pokaz, bo żerują na jednych dramatach (uchodźcy), inne omijając szerokim łukiem (np. zabijanie nienarodzonych dzieci). Żeby sobie ktoś nie pomyślał, że należy się do tej niepostępowej części ludzkości. To powoduje, że zło jest złem tylko wtedy, gdy jego zwalczanie buduje ładny (często cukierkowy i kiczowaty) obrazek zaangażowanego progresisty (progresistki). Inne rodzaje zła są wypychane w niebyt. A wszystko jest podawane w naiwniutkiej narracji osoby, która musi reagować, gdyż otwiera szeroko niewinne oczęta i w nich odbija się owo zło. A nawet te oczęta rani, więc często mamy łzy (najlepiej syntetyczne, żeby nie psuły urody). Kliniczny przykład mamy w najnowszym felietonie Moniki Olejnik w „Gazecie Wyborczej (z 27 sierpnia 2021 r.)
„To wstyd, że ETPC mówi Polsce, że jest zobowiązana do dostarczenia żywności, wody, ubrań i opieki medycznej uchodźcom na granicy polsko-białoruskiej”
– grzmi pani Monika. Żaden wstyd, gdyż Polska przygotowała odpowiedni pakiet pomocy, zanim ETPC wydalił z siebie stosowne postanowienie. I ta pomoc czeka na pozwolenie wjazdu na Białoruś, gdyż owi „uchodźcy” (bynajmniej nie z Afganistanu, tylko z Iraku, Syrii bądź Somalii) znajdują się na terytorium tego państwa.
„To wstyd, że przez tyle dni w Usnarzu Górnym widzimy straszne obrazki, gdzie nie wpuszcza się lekarzy, a pogranicznicy nie chcą przekazywać lekarstw, twierdząc, że koczujący mogą je przedawkować”
– wytyka pani Monika. To wstyd, że nie wie się, iż granicę przekracza się w wyznaczonych do tego miejscach, a przerzucanie przez nią czegokolwiek poza tymi miejscami jest przemytem, jak szlachetne pobudki za tym by nie stały.
Lekarze mogą wjechać przez wyznaczone przejścia, a nie przez zieloną granicę, bo to przestępstwo. I muszą im na to pozwolić białoruskie władze. Wjechać mogliby na zwykłych zasadach, tylko nie dostaną się w pobliże granicy, gdzie koczują imigranci, bo tam obowiązują przepustki, wydawane przez służby Łukaszenki. Co tylko potwierdza, że znaleźli się tam za zgodą i z pomocą władz Białorusi. Zresztą operacja „Śluza”, w której ramach dostarcza się imigrantów na przygraniczne tereny jest dobrze opisana.
ETPC niczego nie musiałby Polsce mówić, gdyż władze doskonale wiedzą, co powinny robić. ETPC zareagował na skargę niejakiego Amiriego i podpięte pod niego 32 inne osoby, którym chęć reprezentowania zgłosili nad wyraz gorliwie m.in. adwokaci z warszawskiej ORA i Helsińska Fundacja Praw Człowieka. ETPC nie wskazał tylko, czy polskie władze powinny pomagać nielegalnie, czyli organizując przemyt i przerzucanie ludzi przez granicę, skoro postanowienie nie oznacza, że Polska ma tych ludzi wpuścić na swoje terytorium. Legalną drogą Polska zdecydowała się pomóc przed postanowieniem ETPC, ale na razie ta pomoc jest blokowana przez władze Białorusi. Czyli co, postanowienie ETPC po cichu zachęca do kontrabandy i przemytu ludzi? Nie może być.
Białoruś jest sygnatariuszem konwencji genewskiej o statusie uchodźców, więc jest zobowiązana do jej respektowania, czyli udzielania pomocy humanitarnej oraz przyjmowania wniosków o ochronę międzynarodową. W Mińsku jest też Biuro Wysokiego Komisarza ONZ ds. Praw Człowieka, choć jego działalność została zawieszona z polecenia Aleksandra Łukaszenki. Co nie powinno przeszkadzać wysokiej komisarz Michelle Bachelet do wywierania presji i wymuszania respektowania międzynarodowych zobowiązań, w tym humanitarnych.
„Nie powinno się ulegać histerii, ale zachować mądrość i serce. Dziwić może, że prezydent Andrzej Duda nie zwołuje RBN, że nie ma spotkań obozu rządzącego z opozycją, a chyba w tej sprawie wszyscy powinni mówić jednym głosem. Nie możemy pozwolić na to, żeby Polska była murem kolczastym podzielona. Za dużo jest już tych podziałów”
– poucza pani Monika. To powtórzenie nieco wcześniejszych pouczeń Donalda Tuska. Tylko to wszystko jest jakimś okropnym humbugiem.
Agendy polskiego państwa dobrze wiedzą, co trzeba robić i nie jest tu potrzebny żaden pic czy narady z opozycją. Chyba że chodzi o wpuszczenie imigrantów, na co rząd PiS się przecież nie zgodzi, więc rozmowy w tej sprawie i tak nie miałyby sensu. Opozycja zresztą się na taki krok nie odważy. Po co więc te wszystkie pozory, deliberacje i zawracanie głowy? A argument o sercu jest wprawdzie wzruszający, ale to dobre w czytankach dla pensjonarek, a nie w realnej polityce.
Stanowisko Komisji Europejskiej jest jasne: nie ma zgody na kolejną falę nielegalnej migracji do Unii Europejskiej, więc granice zewnętrzne UE powinny być szczelne. Za to odpowiada m.in. Polska jako państwo graniczne. Polska ma też własną odpowiedzialność, bo nękanie strumieniami imigrantów to ważny element wojny hybrydowej wymierzonej w Polskę (Litwę i Łotwę), a nie w Niemcy, Belgię czy Hiszpanię. I Polska temu przeciwdziała, niezależnie od tego, jakie byłoby stanowisko Komisji Europejskiej.
Pani Monika wzywa Jarosława Kaczyńskiego (jako wicepremiera ds. bezpieczeństwa), „żeby się pokazał, bo to, co się dzieje na granicy polsko-białoruskiej, jest symboliczne. Czy znowu przez nieudzielenie pomocy garstce ludzi chcą wygrać wybory?”. Rozważania o symbolach można sobie darować, a poza tą sferą wszystko inne dzieje się tak, jak dziać powinno. A nawet jest całkiem spokojnie, jak na to, co znamy z Grecji, Włoch czy hiszpańskich enklaw w Maroku – Ceucie i Melilli. Żadne apele, a tym bardziej histeryzowanie nie są potrzebne.
Na koniec Monika Olejnik chwali władze kościelne, „że odezwały się” i „mówią o tym, że tym, którzy uciekają przed prześladowaniami, powinniśmy pokazać postawę chrześcijańską i gościnną”. Wszystko się zgadza poza tym, że pani Monika zdaje się nie orientować przed jakimi to prześladowaniami uciekli imigranci z Iraku czy Somalii. Wraca ten sam refren, którzy towarzyszył fali migracji w 2015 r. Wtedy i teraz pierwsze skrzypce grał przemysł przemytu ludzi, czyli jeden z najlepszych interesów. A prześladowani byli na samym końcu. Między innymi przez pensjonarskie uniesienia zamiast chłodnej analizy i trzymania się faktów.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/media/564025-monika-olejnik-jako-rzeczniczka-uchodzcow