Redakcja „Gazety Wyborczej” chwali się spotkaniem zespołu z czytelnikami. Frekwencja nie jest być może tak imponująca, jak chcieliby dziennikarze z Czerskiej. Nie przeszkadza to jednak naczelnemu „GW” Adamowi Michnikowi w pompatycznym tonie określać swojego medium mianem „instytucji demokracji w Polsce”.
Dzisiejsze spotkanie zespołu „Wyborczej” z naczelnymi i kierownictwem redakcji. Było nas blisko 400 - przede wszystkim zdalnie (mamy zespoły w 30 miastach!). Wszyscy zapraszamy na walne spotkanie czytelników i zespołu - dzisiaj o 20.00
— ogłosiła na Twitterze „GW”. Oba spotkania odbyły się 23 czerwca.
Patos i samouwielbienie
Od początku byliśmy nie tylko gazetą informacyjną, ale też instytucją demokracji w Polsce
— mówił do uczestników Adam Michnik, który wraz z zespołem opowiedział czytelnikom o dotychczasowych dokonaniach i wyzwaniach.
Poruszono przy tym temat konfliktu między zarządem spółki Agora a redakcją „GW”. Naczelny dziennika zapewniał, że „Wyborcza” nie jest odklejona od rzeczywistości, po czym twierdził, że gazeta musi „zmagać się jednak z polityką reżimu autorytarnego, który nas nie znosi”.
Jarosław Kaczyński, który kiedyś zabiegał o obecność na naszych łamach, teraz nas nie znosi
— podkreślił Michnik.
Troska o prawdę jest wypierana przez to, co przynosi zysk. Nie przyjmujemy argumentów, żeby nie pisać krytycznie o jakimś filmie, bo to uderzy nas po kieszeni w warstwie reklamowej, albo koniecznie pisać pozytywnie o innym filmie, który jest beznadziejny artystycznie i historycznie zakłamany, To generuje konflikt pomiędzy zarządem Agory a redakcją „Wyborczej
— mówił o obecnym konflikcie naczelny gazety, przekonując, że redakcji na tym konflikcie nie zależy, jednak konieczne są „zasadnicze zmiany strukturalne”.
Jeśli nasi koledzy z zarządu nie chcą zapisać się jako osoby, które zamordowały najważniejszy dziennik w tej części Europy, to muszą zweryfikować swoje podejście
— wskazał.
Adam Michnik przekonywał, że kierowana przez niego redakcja znajduje się „po właściwej stronie historii”.
Jarosław Kaczyński powiedział, że im gorzej dla „Wyborczej”, tym lepiej dla Polski. Ja myślę, że jest odwrotnie. My ten egzamin przed Państwem co miesiąc zdajemy. Ten, kto ma własne pieniądze, nie musi zależeć od kogoś innego.
— mówił z kolei wicenaczelny „GW” Jarosław Kurski.
Redaktorzy z jednej strony podkreślali, że tworzą medium „niezależne”, z drugiej - przyznawali, że „GW” wspiera opozycję. Pod adresem redakcji padł bowiem dość ciekawy zarzut. Czytelnicy pytali o krytykę ugrupowań opozycyjnych.
My nie atakujemy opozycji, ale piszemy o niej prawdę. W wyborach byliśmy po jej stronie, nie możemy być jednak przecież jej biuletynem. Lekarstwo, czasem gorzkie, pomaga najlepiej
— tłumaczył Adam Michnik.
A jak było naprawdę?
Ostatecznie całe spotkanie z czytelnikami przypominało raczej zebranie kółka wzajemnej adoracji.
Wystarczy spojrzeć na zdjęcia, którymi chwali się sama „Gazeta Wyborcza”.
Wszystko wskazuje na to, że oprócz składu redakcyjnego na spotkanie przyszła tylko garstka osób.
aja/Wyborcza.pl, Twitter
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/media/556044-spotkanie-gw-z-czytelnikami-frekwencja-nie-powalazdjecia