Dziś w trakcie posiedzenia Komisji Kultury i Środków Przekazu posłowie opozycji totalnej postanowili pokazać co tak naprawdę myślą o mediach. Wszystkich, bo w posiedzeniu uczestniczyli, oprócz dziennikarzy TVP, oraz wPolityce.pl, także przedstawiciele „Towarzystwa Dziennikarskiego, czyli „Gazety Wyborczej”. Posłowie pod przewodnictwem Iwony Śledzińskiej-Katarasińska oraz Joanny Scheuring-Wielgus ostentacyjnie opuścili salę sejmową. Dlaczego?
Posiedzenie komisji dotyczyło faktu, że RASP masowo pozywa konserwatywnych dziennikarzy i domaga się krociowych odszkodowań. Tego typu metodę walki z wolnością słowa opisała w doskonałym wystąpieniu przed komisją Jolanta Hajdasz, dyrektor Centrum Monitoringu Wolności Prasy przy SDP. O swoich doświadczeniach z niemiecko-szwajcarskim koncernem mówili też dziennikarze TVP oraz moja skromna osoba. Temat i kolejne świadectwa dziennikarzy wyjątkowo denerwowały szczególnie posłankę Śledzińską - Katarasińską oraz jej koleżankę Joannę Scheuring-Wielgus. Obie panie za wszelką cenę chciały zdezawuować dziennikarzy oraz samą Jolantę Hajdasz. Padały określenia „to nie są dziennikarze”, a panie ochoczo skupiły się na dramatycznej obronie RASP. Obie powinny dostać od prezesa firmy Marka Dekana medal i tylko patrzeć, aż łamy Faktu, Newsweeka i Onetu zaroją się od wypowiedzi i wizerunków obu pań.
Kiedy w toku są procesy sądowe komisja nie powinna ani wyręczać, ani dublować sądu, zwłaszcza, że temat został sformułowany bardzo personalnie. Napisałam do pani marszałek Sejmu Elżbiety Witek pismo, oficjalnie, w imieniu grupy posłów opozycji, że uważamy, że w tej sytuacji taki temat i taka komisja nie powinna się odbywać
– stwierdziła posłanka Śledzińska-Katarasińska.
Ot, cała filozofia opozycji! Gdy sprawa dotyczy konserwatywnych dziennikarzy, lepiej niezajmowań się ich sprawami w sądzie. Zupełnie inaczej, gdy sprawa dotyczy dziennikarzy „Gazety Wyborczej”! Wtedy należy grzmieć o „mordowaniu” wolności słowa i o opresyjnym państwie. Trzeba jeszcze tylko podeprzeć się kuriozalnym i zmanipulowanym rankingiem dot. Wolności sowa „Reporterów bez Granic” i można już wojować o dobro redakcji zblatowanych niemal całkowicie z opozycją.
Irytacja i gesty
Irytacja posłów opozycji była tak duża, że zdołali oni wytrzymać na posiedzeniu komisji zaledwie 2,5 godziny. W pewnym momencie ostentacyjnie wyszli. Pokazali plecy poselskim kolegom oraz mediom. Wszystkim mediom, gdy po ich wyjściu swoją wypowiedź ciągnęła Ewa Ivanova z „Gazety Wyborczej”. Niech ten gest losów opozycji zostanie w naszej pamięci. Także w pamięci naszych kolegów z „Gazety Wyborczej” i tych mediów, które interesowały się dzisiejszym posiedzeniem komisji. Ci politycy bawią się wami/nami i traktują nas wyjątkowo przedmiotowo. Mają swoje mediana tuby, ostro walczą o interesy wielkich magnatów medialnych, a wolność słowa, prawa człowieka i podstawowe filary demokracji, to dla nich wyświechtane hasełka, którymi można dowolnie żonglować.
Posłanka z „Głosu Robotniczego”
Na koniec moja refleksja. Gdzie były panie posłanki, gdy dziennikarze (z różnych redakcji, także tych największych) wysłuchiwali w sądach wyroki z art. 212 kk? Gdzie była pani Śledzińska-Katarasińska, gdy naczelnemu tygodnika „Wprost” prokurator i rośli agencji ABW wyrywali laptopa? Czy interweniowała u ówczesnego premiera Donalda Tuska? Darła szaty w TVN24? Powiem państwu gdzie wtedy była pani poseł. Przeniosła się myślami i marzeniami do lat swojej młodości, do „Głosu Robotniczego”, „organu Komitetu Wojewódzkiego PZPR”. Tam nie było problemu z „wolnością słowa”. I nie ma znaczenia, że w czasie karnawału „solidarności” przyszła pani poseł porzuciła komunistyczne przekonania. Widać, że stare metody i sposób myślenia wracają i to ze zdwojoną siłą.
TREŚĆ PRZYJĘTEGO DZISIAJ PRZEZ KOMISJĘ DEZYDERATU:
Liczba wytaczanych dziennikarzom i publicystom procesów z powodu wyrażania przez nich opinii, żądanie z powodu ich głoszenia wysokich, drastycznie nieproporcjonalnych do dochodów dziennikarzy zadośćuczynień i odszkodowań wskazują, że działania te mają na celu nie tylko zdławienie możliwości krytyki tego niemieckiego (obecnie także z udziałem kapitału szwajcarskiego i amerykańskiego) wydawnictwa, są także przejawem próby ingerencji przez podmiot zewnętrzny w obowiązywanie konstytucyjnej zasady wolności słowa w Polsce, a także faktycznego wyeliminowania z zawodu dziennikarzy krytycznych wobec linii niemieckich tytułów. Działania tego typu odbieramy jako próbę wprowadzenia ekonomicznej cenzury za pomocą procesów sądowych zagrożonych wysokimi karami finansowymi zmierzającymi do zduszenia wolności słowa. Wydawca największego portalu ukazującego się po polsku Onet.pl, tygodnika „Newsweek” i gazety codziennej „Fakt” oraz wielu tytułów branżowych i specjalistycznych ma dominującą pozycję na rynku medialnym. Ściganie dziennikarzy na drodze sądowej za ich poglądy zamiast polemiki z nimi w ramach swobody debaty wskazuje, że RASP odwołuje się do dziedzictwa odległego od demokratycznych zasad wolności słowa. Musi to budzić najwyższe zaniepokojenie. Sejmowa Komisja Kultury i Środków Przekazu zwraca się do rządu, w szczególności do Ministerstwa Spraw Zagranicznych oraz Ministerstwa Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu o podjęcie działań mających na celu zaakcentowanie tego problemu w relacjach bilateralnych z niemieckimi partnerami.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/media/543335-sledzinska-katarasinska-przeniosla-sie-do-glosu-robotniczego