Od dziennikarzy zatrudnionych w gazecie Michnika nie oczekuję postaw patriotycznych, jakiegokolwiek kierowania się interesem Polski. To obce im wartości. Polska i polskość częściej im przeszkadzają niż wyznaczają kierunki do działań. Mamy kolejne tego dowody.
A dostarcza ich Dominika Wielowieyska, frontowa publicystka koncernu z Czerskiej, w tekście „Opozycja nie powinna rzucać tonącemu PiS-owi koła ratunkowego”.
Chodzi o Fundusz Odbudowy, którego przyjęcie w polskim parlamencie może wymagać (wobec zapowiedzi sprzeciwu Solidarnej Polski) głosów części opozycji.
Fundusz nie jest więc dla autorki przede wszystkim szansą na szybsze wygrzebanie się Polski z covidowego kryzysu, lecz jakimś rzekomym zastrzykiem finansowym dla partii Jarosława Kaczyńskiego. Jak gdyby to na konto PiS miały wpłynąć środki z Brukseli.
Pani redaktor stawia wręcz taką tezę:
Bezwarunkowe poparcie Funduszu Odbudowy i ratowanie rządu PiS przez opozycję może w dłuższej perspektywie zaszkodzić Polsce.
Bo może umocnić poparcie dla Prawa i Sprawiedliwości. I tylko przez ten pryzmat Wielowieyska spogląda na świat.
Cieszy się, że PO i PSL zapowiedziały, iż zanim zagłosują „za”, chcą mieć gwarancję, iż będą mieli wpływ na to, jak te pieniądze będą wydawane. Budka, Kosiniak-Kamysz i pani Dominika zapomnieli, że wspomniane partie mogły o takich sprawach decydować w latach 2007-2015. Od sześciu lat – demokratyczną decyzją wyborców – zostały od nich odsunięte.
Wielowieyska wspiera argumenty dawnych koalicjantów, którzy twierdzą, że skoro „rząd wyłączył w Krajowym Planie Odbudowy, a więc planie wykorzystania funduszy unijnych, finansowanie transportu szynowego w wielkich miastach”, to „bez tego typu inwestycji nie będzie walki z ociepleniem klimatycznym”. Ale w Warszawie chyba nie jest z tym aż tak źle. Rafał Trzaskowski w zeszłym tygodniu zapowiedział bowiem, że wyda 180 mln zł na kładkę pieszo-rowerową przez rzekę (250 m od istniejącego mostu), a dziś – że III linia metra pobiegnie trasą niemającą nic wspólnego z logiką, komfortem mieszkańców i będącą gwałtem na wszelkich analizach ekspertów. A zatem pieniądze w stolicy są, skoro można nimi bez sensu szastać.
I kolejny argument Wielowieyskiej:
Na konferencji prasowej Budki i Kosiniaka-Kamysza nie było Czarzastego, Zandberga ani Szymona Hołowni, który wcześniej deklarował bezwarunkowo: panie Jarku, pan się nie boi, my Fundusz poprzemy.
Opozycja ma ratować rząd bezwarunkowo? A potem pieniądze ominą te regiony, w których dominują wyborcy opozycji. I co powiedzą tym ludziom politycy? „Kochani, przepraszamy, poparliśmy Fundusz, bo liczyliśmy na przyzwoitość PiS i równomierny podział pieniędzy, no ale znowu nas wyprowadzili w pole”? A wyborcy na pewno wybaczą. A może nie?
Ten fragment dowodzi, że dla gazety Michnika wyborcy opozycji są stadem lemingów, które można kupić za parę złotych na inwestycje, i które nie głosuje zgodnie z przekonaniami, wyższymi ideami, lecz dla osobistych korzyści. Ale czy idąc tym tropem myślenia, przy Czerskiej nie powinni zweryfikować swoich poglądów na to, która ekipa lepiej dba o Polaków i stąd takie, a nie inne wyniki wyborów we 2015 i 2019 r.?
I jeszcze krótki wykład o istocie demokracji wg wspomnianej gazety:
Zaplanowanie wydatków z Funduszu Odbudowy i odpowiedzialność za jego podział spoczywa na rządzie PiS i większości rządowej. To kluczowy projekt. Jeżeli rząd nie ma większości, aby przeprowadzić go przez Sejm, to znaczy, że nie jest w stanie rządzić i powinien się podać do dymisji. Opozycja nie jest od tego, aby ratować rząd przed nim samym. Opozycja jest od tego, by przejąć władzę. Tak to działa w demokracji.
Przełóżmy to na prostszy język: opozycja nie musi działać dla Polski. Może wręcz otwarcie występować przeciwko interesom RP, jeśli może w ten osiągnąć korzyści i przejąć władzę. Klasyczne „po trupach do celu”. I to, w tym przypadku, bardzo dosłownie.
Co jest dalej, za ścianą antypisowskiego obłędu, do której już dawno dotarli, a teraz chcą ją mężnie sforsować? Czy gdyby pojawiło się dla Polski np. zagrożenie militarne, wsparliby rząd formowany przez nielubianą partię, czy liczyli na to, że wróg na tyle pokiereszuje kraj, iż wreszcie zwalczana formacja straci władzę?
Wbrew pozorom nie są to tylko teoretyczne dywagacje, ale realny problem, którego nie lekceważą np. w Skandynawii. Wszak tradycyjnie neutralna Szwecja niemal dwukrotnie zwiększa budżet obronny i liczebność armii właśnie w obawie przed rosyjską agresją. Z tego też powodu Sztokholm zacieśnia współpracę wojskową z Helsinkami i Oslo. Donosiła o tym kilkanaście dni temu sama gazeta Michnika. Duże publikacje na ten temat zamieściły niedawno „Die Welt” i Politico.
Eksperci od geopolityki nie mają wątpliwości, że kończą się czasy spokoju, a na horyzoncie tli się kolejny wielki konflikt. Nie musi przypominać tych sprzed paru dekad, choć jego wpływ na nasze życie może być równie druzgocący.
Warto wiedzieć, kto będzie w nim Polsce życzyć dobrze, a kto nie za bardzo przejmie się losem „tego kraju”.
Możemy się więc tylko cieszyć, że w gazecie Michnika nie owijają już w bawełnę, ale twardo krzyczą: Polskę mamy gdzieś, odsunięcie PiS od władzy jest warte każdej ceny. Każdej!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/media/543196-gazeta-michnika-oglasza-polske-mamy-gdzies