Postawmy się Obajtkowi” - akcjonariusz Orlenu szykuje bunt” - wzywa w tytule do „pospolitego ruszenia” portal money.pl.
Dla ścisłości, nie portal wzywa lecz „drobny akcjonariusz” PKN Orlen, a jeszcze dokładniej, posiadacz 34 akcji z bez mała 400 milionów akcji tego koncernu paliwowego. Ten drobny buntownik to - jak poinformował portal - „działacz Platformy Obywatelskiej, wiceburmistrz Mokotowa i radny województwa mazowieckiego”. Nazywa się Skolimowski. Krzysztof Skolimowski!
Pan działacz obliczył sobie, że jeśli do jego 34 akcji dodać pozostałe 250 milionów akcji w rękach innych drobnych posiadaczy, to drżyj Danielu Obajtku! Do Skarbu Państwa należy tylko 117 mln akcji, zatem zjednoczeni drobni będą uwalić wszelkie plany prezesa Orlenu. Więc Skolimowski wzywa, zgodnie z niepisanym hymnem trzeciej osoby w państwie: dał nam przykład Tomasz Grodzki, jak zwyciężać mamy…
To Skarb Państwa decyduje o wszystkim, a my, mimo iż mamy łącznie ponad 2 razy więcej akcji, nie mamy nic do powiedzenia. Możemy to zmienić, jeśli spotkamy się na Walnym Zgromadzeniu Akcjonariuszy PKN Orlen. Dlatego poznajmy się i spotkajmy się
— zaapelował Skolimowski, a „Gazeta Wyborcza” i portal money.pl publikują, wraz z praktyczną wskazówka, że formalnie ci „drobni”, dysponujący powyżej 10 procentami akcji, nie mogą łączyć się w grupę, ale - wiadomo - …Polak potrafi, „czas zawalczyć o wpływ na spółę”, tych drobnych, ma się rozumieć, bo w kupie siła.
W kwestii formalnej, głównymi udziałowcami samego portalu money.pl byli kolejno: wydawnictwo Handelsblatt, należące do Verlagsgruppe Georg von Holtzbrinck, potem spółka Holtzbrinck Networks, od 2014 roku Grupa Wirtualna Polska.
Bardzo politycy opozycji przeżywają plany Orlenu, który ośmielił się sięgnąć po niemieckie, polskojęzyczne media, a i Lotos chce połknąć, i Ruch, i w ogóle, wszystkie plany w pisowskim „tenkraju” przeżywają, bo gdzieś coś przekopuje, choć mamy przesmyk u Rosjan, gdzieś coś wierci, choć można drogą lądową od strony Niemiec, i jakiś węzeł chce zrobić, choć mamy węzeł w Berlinie, i plusy jakieś wymyśla…, no, kosz-mar! Opozycyjni patrioci inaczej apelują, żeby Polacy jak jeden mąż i żona omijali stacje paliwowe tego antypolskiego Orlenu, mamy przecież zagraniczne w naszym interesie, ba, walczą o cofnięcie tego, co już niby zrealizowane.
Polski rzecznik Niemiec
Wciąż jeszcze rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar chce z sądownie unieważnić zgodę Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów na przejęcie przez Orlen grupy medialnej Polska Press; pod tą zwodniczą nazwą, że niby to polska grupa była, krył się jej niemiecki właściciel Verlagsgruppe Passau. Należało do niej blisko dwieście polskojęzycznych dzienników regionalnych i lokalnych, różnorakich periodyków, a także około pięćset portali internetowych. Zgodę na transakcję Orlenu wyraziła wcześniej Bruksela, ale nic to, zaspali. Więc rzecznik Bodnar interweniuje. Mówiąc wprost, polski rzecznik walczy jakoby w imieniu obywateli, by media w Polsce należały do Niemców, i żeby to Niemcy kształtowali opinię publiczną w naszym kraju…
Tego nie wymyśliłby nawet Gogol. Gdyby ktoś nie wiedział, media należące do Verlagsgruppe Passau kształtowały opinię ok. 17,4 mln Polaków. Pomijam przy tym inne koncerny, jak choćby spółkę Ringier Axel Springer, wydającą u nas m.in. mutanta „Bilda” - tabloid „Fakt” i tygodnik „Newsweek”, czy internetowy Onet. Co zaś tyczy uzurpatorskiego rzecznictwa pana Bodnara, że on w imieniu obywateli - wedle opinii aż 58 proc. ankietowanych przez Agencję Publicon i Instytut Badawczy IPC odpowiedziało, że polskie gazety muszą należeć do polskich właścicieli, 45 proc. dopuszcza kapitał polsko-zagraniczny, z ograniczonym udziałem obcych, a jedynie 4,6 proc. wskazało, że media w Polsce powinny należeć do zagranicy.
Transakcja Orlenu odbiła się w Niemczech głośnym echem. Co bezprecedensowe i kuriozalne, nim jeszcze doszło do tego zakupu, sprawą przejęcia niemieckich, polskojęzycznych mediów przez polski koncern zajął się… Niemiecki Związek Dziennikarzy (DJV). Tenże zaapelował do Komisji Europejskiej, aby podjęła interwencję na polskim rynku medialnym… Gdy klamka już zapadła, głos zabrał lewicowy „Der Spiegel”, który przypuścił atak na strony kontraktu niczym tygodnik „Der Stürmer”, tuba hitlerowskiej NSDAP (Narodowosocjalistycznej Niemieckiej Partii Robotników). Dyspozycyjny i niezawodny w takich razach autor Jan Puhl, niczym szef „Stürmera” Julius Streicher, huknął, że odprzedając polskojęzyczne media Verlagsgruppe Passau przyczyniła się do „demontażu praworządności” w naszym kraju:
Należy przyjąć, że niemiecki wydawca dokładnie wiedział, w czyje ręce oddaje swoje publikacje. Tym samym stał się współwinny tego, że pod rządami PiS, Polska coraz bardziej oddala się od demokracji”
—grzmiał Puhl, co poza „Spieglem” rozpowszechniła także w języku polskim polska sekcja redakcji Deutsche Welle.
W języku niemieckim próby zawrócenia kijem Wisły wsparł na łamach dziennika „Süddeutsche Zeitung” równie dyspozycyjny Bartosz Wieliński z „Gazety Wyborczej”, który z nieskrywaną irytacją zahaczył unijnych polityków: „Czy będziecie to nadal tolerować?”
— znaczy, ten „niebezpieczny krok”, jakim było odkupienie od Verlagsgruppe Passau Polska Press przez Orlen, który - w opinii sejmity Koalicji Obywatelskiej Adama Szłapki - dokonał … „wrogiego przejęcia mediów w Polsce”.
Wszystkie siły
Teraz nadzieja już tylko w rzeczniku Bodnarze i polskich sądach, że doprowadzą do cofnięcia zgody na zakup polskojęzycznych gazet przez polski koncern:
Spółka kontrolowana przez Skarb Państwa - a za jej pośrednictwem politycy sprawujący władzę - mogą uzyskać łatwy wpływ na całokształt działalności poszczególnych redakcji,
— uzasadnił rzecznik Bodnar.
Koncentracja polskich mediów w niemieckich rękach i wpływ zagranicy na kształtowanie opinii publicznej w Polsce, ergo, sceny politycznej w naszym kraju zgodnie z obcym interesem – rzecznikowi Bodnarowi nie przeszkadzało, ale polskie media w polskich rękach…? - toż to niedopuszczalne! Pan Bodnar obawia się, cytuję za komunikatem jego biura: „naruszenia wolności wyrażania poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji”. Jak wyglądała ta wolność wyrażania jedynie słusznych, niemieckich poglądów i polityka redakcyjna w mediach Verlagsgruppe Passau czy spółki Ringier AxelSpringer pisałem wielokrotnie, mam z tym również osobiste doświadczenia.
Teraz, a właściwie od pierwszych pogłosek o intencji zakupu przez Orlen polskojęzycznych mediów niemieckiej grupy wydawniczej z Pasawy, na dziennikarzy Polska Press „padł blady strach” - o czym doniósł w tytule portal money.pl, rozpisywała się także „GW”, Onet, TVN itp.
>>Jestem wściekła<<, >>oczywiście, że się obawiam<<, >>nie wiem, co teraz zrobić<< - takie głosy słyszymy nieoficjalnie od dziennikarzy lokalnych mediów,
— zrelacjonował money.pl, zgodnie z dziennikarskim „kunsztem” najwyższej próby.
Kto wyrażał tę wściekłość i strach? „Dziennikarz z północy kraju”, „jeden z dziennikarzy”, „zastanawiająca się dziennikarka”, „nasz rozmówca”… - portal nie wymienił choćby jednego nazwiska, tak ich, tych bojacych się, zamurowało, taki terror zapanował w zespołach redakcyjnych, no, bo jeszcze ci z Orlenu „pod drzwiami staną, i nocą kolbami w drzwi załomocą”…
Sprawą zwolnień w mediach wydawanych przez spółkę Polska Press będzie monitorować Towarzystwo Dziennikarskie. Zachęciło ono tracących pracę dziennikarzy, aby zgłaszali przypadki >>czystek<<
—zapowiedział już w grudniu ubiegłego roku portal „Wyborczej”, w tekście pt. „PKN Orlen przejmuje spółkę Polska Press. Dziennikarze boją się zwolnień”.
Też bez nazwisk, a jedynie opatrzonym zdjęciem winiety „Głosu Szczecińskiego”. Nazwiska mają natomiast wiecznie wczorajsi członkowie kanapowego Towarzystwa Dziennikarskiego, nie będę wymieniał, kto chce, niech sprawdzi http://towarzystwodziennikarskie.pl/czlonkowie/. Ale, o ile mi wiadomo, żadna grupa poszkodowanych dotąd się nie zgłosiła. Nie ważne, w razie czego, gdyby jakieś protesty, redakcje są gotowe do relacjonowania, jak z tzw. strajku nie wszystkich kobiet: „mamy ekipę wideo, dziennikarzy z telefonami komórkowymi i reporterów bez smartfonów, którzy obserwują sytuacje i potem piszą relacje tekstowe”, zapewnił szef polskojęzycznego portalu Onet Bartosz Węglarczyk.
Do relacjonowania protestów rzucamy wszystkie siły, przede wszystkim dużą grupę reporterów lokalnych
— powiedziała - zgodnie z prawdą, że rzucają wszystkie siły - wicenaczelna „Gazety Wyborczej” Aleksandra Sobczak.
To tak ogólnie, gdyby były tłumne protesty, których jednak w obronie polskojęzycznych mediów zagranicznych koncernów trudno od ludzi oczekiwać. Tu pole do popisu w imieniu Koalicji Obywat…, pardon, obywateli ma właśnie rzecznik Bodnar. I Skolimowski. Krzysztof Skolimowski z PO, posiadacz 34 akcji Orlenu, ten od akcji: „Postawmy się Obajtkowi”. Może będzie z tego Skolimowskiego jakaś nowa Lempart z piorunem na akcjach?
A całkiem poważnie - polityczne zaślepienie odebrało patriotom inaczej rozumy. Dla opozycji i jej akolitów chorych z żądzy władzy i na antypisizm wojna trwa. Do krwi ostatniej w obronie…, no…, teraz, aktualnie, niemieckich mediów w Polsce… Tylko ten polski lud taki jakiś niepatriotyczny…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/media/542577-do-krwi-ostatniej-w-obronie-niemieckich-mediow-w-polsce
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.