Niemiecka rozgłośnia publiczna Deutsche Welle, w sensie umiejscowienia i zadań odpowiednik brytyjskiej BBC, zapowiedziała nadawanie programu na Węgry. Poinformował o tym w zeszłym tygodniu Peter Limbourg, dyrektor nadawcy. Stacja uzasadnia swoją decyzję „zagrożeniem medialnego pluralizmu na Węgrzech, presją wywieraną na niezależną i krytyczną wobec władzy prasę”.
To już kolejna taka zapowiedź; nie wiadomo, w jaki sposób Deutsche Welle chce docierać do węgierskich wyborców, ale ważny jest sam komunikat, ustawiający Budapeszt w roli kraju, w którym wyborcy pozbawieni są dostępu do pełnego obrazu sytuacji, i którym trzeba pomóc. Tak jak pomagano krajom za żelazną kurtyną w czasach zimnej wojny. Sprawę skomentował dziś na swoim blogu rzecznik węgierskiego rządu Zoltán Kovács.
Jaki rodzaj kontentu będzie produkowało Deutsche Welle po węgiersku? Może audycje o europejskiej historii w XX wieku? Nie? Może spojrzenie w przeszłość na erę kolonializmu w Afryce? Nie. Sylwetki Marksa, Engelsa czy innych niemieckich rozrabiaków?
Niemiecki nadawca państwowy, podejmując małą, ponadgraniczną wyprawę, dostarczy nam „prawdziwych historii”. W sam raz na wybory w roku 2022-im.
Kovács podsumowuje, że to w sumie „mały niemiecki imperializm kulturowy”.
Sprawa jest rzeczywiście ciekawa, bo przecież w epoce mediów społecznościowych żaden serwis Deutsche Welle nie będzie w stanie realnie wpłynąć na sytuację na Węgrzech. Jeśli niemiecki nadawca decyduje się na taki krok, to głównie po to, by wysłać sygnał w istocie symboliczny. Z jednej strony ma to być alarm w związku z rzekomym zamordyzmem rządu w Budapeszcie, z drugiej rodzaj poniżenia tamtejszych władz, które postawiono w roli ciemiężycieli obywateli, przynajmniej w sferze informacyjnej.
W sumie drobnostka, ale symbolicznie wskazująca na dwulicowosć liberalnego głównego nurtu w Europie. Bo skoro Deutsche Welle tak martwi się niedoinformowaniem węgierskiego społeczeństwa, to może zajęłaby się także obywatelami Niemiec i ich sytuacją? Nie brakuje przecież dowodów, że u naszych zachodnich sąsiadów z pluralizmem jest naprawdę źle. Jest wiele mediów, ale przekazy w zasadzie niemal identyczne. Nieformalna cenzura okazuje się narzędziem równie skutecznym co ustawowe regulacje i zakazy w XX wieku.
Polsce i Polakom Deutsche Welle nie zaoferowała jeszcze specjalnego serwisu, skierowanego do masowego odbiorcy (nie mówimy o tłumaczeniach tekstów z Niemiec, prezentowanych na niszowej stronie). Trochę szkoda. U nas taka akcja wybrzmiałaby jeszcze czyściej niż na Węgrzech.
Ale może jednak nic straconego?
Nie, u nas chyba nie trzeba. Wystarczą te media, które już u siebie mamy.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/media/540466-maly-niemiecki-imperializm-kulturowy-wegry-na-celowniku