Za udział w produkcjach TVP trzeba składać pokutne meldunki, zaś praca w obciachowych „dziełach” TVN meldunków nie wymaga.
Napływają kolejne meldunki od artystów, jak to cierpią pracując dla reżimu. A niezawodna „Gazeta Wyborcza” podsuwa im wzory meldunków, żeby sobie nikt nie pomyślał, iż zdrada ma jakiś zasadniczy charakter. W kolejnych meldunkach mamy więc zapewnienia, że palili, ale się nie zaciągali, że objadali się, lecz potem wszystko zwymiotowali, albo że to, co robił Bill Clinton z Moniką Lewinsky nie było seksem. Trzeba się zameldować, a skoro tak, warto te kolejne meldunki odnotować, choć niewielu może znać meldujących. Zameldowała się więc kolejna młoda aktorka (26 lat) biorąca udział w serialu „Osiecka” wyemitowanym przez TVP1 – Paulina Walendziak. W serialu odtwarzała rolę Krystyny Sienkiewicz.
Meldunki są rodzajem spowiedzi z zapewnieniem poprawy i pokuty, co wcale nie musi się przekładać na udział w kolejnej serialowej produkcji TVN, choć czasem się przekłada. Tak się bowiem utarło, że za udział w produkcjach TVP trzeba składać pokutne meldunki, zaś występowanie w obciachowym, manipulatorskim i rewolucyjnym TVN, meldunków nie wymaga, chyba że jako podstawa do awansu. I tak się dziwnie składa, że serialowe produkcje TVP są nie tylko hitami oraz też często artystycznymi osiągnięciami, zaś te w nie wymagającej meldowania TVN – to zwykle rywalizacja między szmirą, a jeszcze większą szmirą. Zresztą producentka mająca prawa do „Osieckiej” była w TVN, ale jakoś nie pałali tam chęcią zrealizowania „Osieckiej”, a wręcz ten projekt olali. A przecież w TVN jest taka wolność, że nawet seriale kryminalne muszą złożyć haracz poprawności i rewolucyjnej czujności, np. w pierwszym odcinku najnowszej produkcji „Nieobecni”.
W swoim meldunku 26-letnia Paulina Walendziak doniosła, że „na papierze, koncept serialu, scenariusz wyglądał świetnie”. Zatem „sam fakt tego wielowymiarowego tematu był na tyle porywający, że mnie zachęcił. Dlatego przyjęłam tę rolę, pomimo reżimowej telewizji i moich poglądów, które są diametralnie różne od tych prezentowanych w TVP”. Paliła, ale się nie zaciągała. Aktorka tłumaczy jeszcze, że „robiła to niezależna produkcja, ale pojawiały się pogłoski, że może to kupić TVP i wtedy pewnie będzie jakaś ingerencja”. Jednak „temat jest tak pociągający, że musi wyjść z tego coś dobrego”. Nawet jak potem trzeba złożyć meldunek. Po co jednak kłamać o ingerencjach, których oczywiście nie było, co może potwierdzić każdy, kto brał udział w tej produkcji? Widocznie meldunek byłby za słaby, gdyby był bez insynuacji.
Paulina Walendziak „nie spodziewała się, że coś może pójść nie tak”, ale w końcu było jej „przykro z tego ostatecznego efektu, który nie był taki, jaki sobie wymarzyła”. Wiadomo, 26-aktorka, którą zna cały świat, lepiej wie, jaki powinien być efekt od doświadczonych i mających wiele sukcesów scenarzystów i reżyserów „Osieckiej”. Może zatem autorytatywnie stwierdzić, że „jej zdaniem, pomijając już tutaj kwestię ingerencji telewizji w projekt, twórcom serialu zabrakło momentami po prostu wiedzy”. Jasne, TVP ingerowała, choć nawet palcem nie tknęła koncepcji twórców, a Paulina Walendziak ma wiedzę, której nie mają Maciej Karpiński, Maciej Wojtyszko, Michał Rosa czy Robert Gliński. Oni tylko żyli w tamtych czasach i wiele widzieli na własne oczy, w wielu wydarzeniach pokazanych w serialu brali udział, ale to urodzona w 1994 r. (nie miała jeszcze 3 lat, gdy Agnieszka Osiecka umarła) Paulina wie lepiej, co powinno się wiedzieć o tamtych czasach. Wielka jest skromność młodych artystów.
W meldunku pełnym skromności, wiedzy i profesjonalizmu Paulina Walendziak uprzejmie donosi, że „źle się dzieje w Polsce, Polska dla artystów jest bezlitosna”. Czytaj: Polska PiS, gdyż Polska PO była pod tym względem wspaniała i nie mieli racji Agnieszka Holland czy Jacek Poniedziałek, gdy twierdzili, że tak beznadziejnie jak rząd PO-PSL zarządzał kulturą, to nigdy po 1989 r. nie było. Paulina wie swoje – zapewne z bogatego doświadczenia życiowego. Chociaż zatem „rozsypał się ten nasz kraj na bolesne cząstki” i „trudno będzie to posklejać”, ona „wierzyła w ten projekt, w jego moc edukacyjną”. Niestety „trochę co innego zaserwowała nam nasza telewizja”. Jak to „nasza”? Przecież w meldunku było prawidłowe odcięcie się.
Paulina Walendziak sumituje się, że „jeśli pracujemy w firmie, gdzie nasz szef ma odmienne poglądy od naszych”, to czy „zwalniamy się z pracy”. No nie. Co ona poradzi, że „aktorstwo to jej zawód” i „musi z tego wyżyć”. I „tam, gdzie ta praca się pojawia i nie jest karcąca dla jej osoby, to bierze w tym udział”. A tu w dodatku „był rozwijający zawodowo projekt”, „odzew mam pozytywny, dostaję dużo wiadomości, że moja postać ożywia ekran, więc bardzo się z tego cieszę, bo o to mi chodziło”. Pani Paulinka „nie żałuje”, ale meldunek złożyć musi, bo co by sobie pomyśleli ci, którzy ciekawych ról jej nie dają, ale mogliby jej zaszkodzić, za to, że paliła, choć bardzo się nie zaciągała. Ten nonkonformizm artystów jest po prostu wstrząsający. I taki ideowy. Co było do zameldowania (CBDZ).
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/media/540204-kolejny-pokutny-meldunek-aktorki-pracujacej-dla-tvp
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.