Siewcy śmierci z Czerskiej. Udają zatroskanych, ale przykładają łapę do pogłębiania epidemii

Rozumiem, że „Gazeta Wyborcza” zaszła już tak daleko w umiłowaniu wolności na swoich łamach, że w jej imię pozwoli swoim autorom opublikować każdą głupotę. Nawet taką, która będzie pochwałą zachowań igrających ze śmiercią.

W konkursie na najbardziej idiotyczny komentarz roku jest mocny kandydat do zwycięstwa. To oczywiście pan Jerzy Sawka, który w niedzielę podzielił się swoimi refleksjami na temat wymowy, jaką - jego zdaniem - miał pijacki festyn na ulicach Zakopanego. Jego zdaniem horda nawalonych turystów w sobotni wieczór zagrała „najmocniejszy od 2015 r. akord buntu wobec obecnej władzy”.

To był bunt mocniejszy od Strajku Kobiet, od marszów KOD, od manifestacji pod sądami. Był najmocniejszy dlatego, że absolutnie lekceważący obecną władzę. Jakby nie istniała. Ludzie dali upust swojej potrzebie radości życia

— cieszy się Sawka. To diabelskie zadowolenie, bo swoją „radością życia” mogą przynieść śmierć innym. Nie bez powodu w zachodnich mediach piszą o Zakopanem jako o „Ischgl2” (od nazwy alpejskiego kurortu, z którego turyści w 2020 r. rozwieźli koronawirusa na cztery strony świata).

Redaktorzy z „GW” nie mieli zahamowań, by zamieścić felieton Jerzego Sawki. Teraz tytuł ten nie ma więc już moralnego prawa do zabierania głosu na temat pandemii, obostrzeń, bezpieczeństwa nas wszystkich, zachowania policji itd. Powinni na dobre zamilknąć ws. koronawirusa. Może nawet uratowałoby to komuś życie?

Powinni, ale oczywiście tego nie zrobią. Bo mimo iż wiedzą, jak bardzo się skompromitowali (dziś publikują dość mocną wewnątrzredakcyjną polemikę - autorstwa Grzegorza Wysockiego), tekst Sawki nie był jedyną nieodpowiedzialną pozycją w ostatnim repertuarze medialnego molocha z Czerskiej.

W tekście „Niebezpieczny wieczór w Zakopanem. Posłanka pyta o teleskopowe pałki i zachowanie policjantów” czytelnicy są szczuci na policję, która rzekomo zachowywała się niewłaściwie. Co prawda tylko zdaniem posłanki KO Jagny Marczułajtis-Walczak, której nie spodobały się pałki teleskopowe oraz nerwowa reakcja jednego z funkcjonariuszy na telefon z lampą wpychany mu w twarz. No coś takiego, policjant na służbie w tłumie pijanej tłuszczy miał przy sobie pałkę – skandal! Ale dlaczego „Gazeta” doszła do wniosku, że warto rozpowszechniać dyrdymały rodzące się w pustej głowie jednej pani z immunitetem?

Jeszcze lepszy jest wywiad z prezes Tatrzańskiej Izby Gospodarczej, która stara się zrozumieć tłum nawalonych imprezowiczów, „bo my też tego wszystkiego już nie wytrzymujemy”. Rozmowa kończy się zupełnie kuriozalną wymianą zdań:

Agata Wojtowicz: Z pewnością to dobry moment, by w reżimie sanitarnym otworzyła się gastronomia.

„GW: Słyszałam takie komentarze, że gdyby nie zamknięte restauracje i knajpy - imprezy na Krupówkach by nie było.

AW: Ja się z tym absolutnie zgadzam. Z rozpaczą patrzę, jak ludzie na kilkunastostopniowym mrozie stoją na ulicy i jedzą z plastikowych naczyń. Większość gastronomii jest gotowa do otwarcia i moim zdaniem także hotele mogłyby przejść do kolejnego etapu, czyli wydawania gościom posiłków.

Sposób radzenia sobie z pandemią zaproponowany przez panią Wojtowicz jest idealną receptą na to, by przestała pełnić funkcję prezesa TIG. Jej pomysł niechybnie prowadzić bowiem będzie do wzrostu zakażeń, ten do kolejnego lockdownu, a ten do upadku przedsiębiorstw. I nie będzie czemu szefować.

Czy rok to naprawdę za mało czasu, by zrozumieć, z czym się mierzymy, jak ten wirus jest niebezpieczny? By przyjąć doświadczenia innych państw? By przestać udawać, że da się zdjąć wszelkie obostrzenia (a otwarcie gastronomii de facto to oznacza), a jednocześnie nie ryzykować zwiększenia liczby zakażeń?

A może racje mają ci, którzy uważają, że wg „Gazety” warto zapłacić każdą cenę (naprawdę każdą), byle tylko dowalić rządowi PiS?

PS. Jutro razem z Jackiem Karnowskim i Marcinem Wikłą w telewizji wPolsce.pl porozmawiamy o tym, dlaczego ludzie tracą rozum na Krupówkach. Zapraszam od 10:00.