Każda próba wzmocnienia mediów z polskim kapitałem kończy się potężną awanturą. Nie inaczej się stało w chwili, gdy padła propozycja wprowadzenia składki solidarnościowej, którą największe koncerny i fundusze dysponujące portalami internetowymi i stacjami telewizyjnymi czy radiowymi miałyby płacić od wpływów z reklam.
Pozyskane w ten sposób środki przeznaczono by na walkę z pandemią i kulturę. Odpowiedź na takie plany rządu była jednoznacznie odmowna. Koncerny sięgnęły po najbardziej radykalny krok i na dobę zawiesiły swoją działalność.
Dlaczego zamiast dyskutować o projekcie i wypracować satysfakcjonujące rozwiązania, pozbawiły swoich widzów dostępu do informacji, a nawet rozrywki? Żeby zasiać totalny niepokój, rozwścieczyć i wzbudzić skojarzenia ze stanem wojennym, nad czym od pierwszych chwil pracowali w mediach społecznościowych nie tylko dziennikarze, lecz i politycy opozycji.…
Artykuł dostępny wyłącznie dla cyfrowych prenumeratorów
Teraz za 5,90 zł za pierwszy miesiąc uzyskasz dostęp do tego i pozostałych zamkniętych artykułów.
Kliknij i wybierz e-prenumeratę.
Wchodzę i wybieramJeżeli masz e-prenumeratę, Zaloguj się
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/media/539118-tu-nie-chodzi-o-wolnosc-slowa