Propozycja składki solidarnościowej, którą płacić miałyby nie tyle media, co największe koncerny i fundusze mające w swoim portfolio także portale i największe telewizje, musiała wywołać ożywioną dyskusję. Mimo iż jak pisaliśmy projekt ustawy wyłącza najsłabsze (ale bardzo ważne) media tradycyjne i mniejsze podmioty, krytycy twierdzą iż zmniejszy ona atrakcyjność produktów medialnych, że uderzy w widza.
Wprowadzenie składki z tytułu reklamy internetowej i konwencjonalnej spowoduje osłabienie, a nawet likwidację części mediów działających w Polsce
— oceniono w liście otwartym do władz Rzeczpospolitej Polskiej i liderów ugrupowań politycznych podpisanym przez m.in. Agorę S.A., Dziennik Wschodni, Grupę Eurozet, Kino Polska TV S.A., Polską Press Grupę, Ringier Axel Springer Polska i Telewizję Polsat.
Według tych potężnych sygnatariuszy wprowadzenie składki (m.in. Na NFZ, kulturę i ochronę zabytków) będzie oznaczać
„osłabienie, a nawet likwidację części mediów działających w Polsce, co znacznie ograniczy społeczeństwu możliwość wyboru interesujących go treści”
oraz
spowoduje ograniczenie możliwości finansowania jakościowych i lokalnych treści”.
Oczywiście, każdy z podmiotów ma nie tylko prawo, ale i obowiązek walczyć o swoje interesy, może używać dowolnych argumentów. Ale gdy spojrzymy na liczby, dostrzeżemy iż argument o zagrożeniu dla produkcji treści nie wytrzymuje krytyki. Mówimy bowiem o segmencie, który jest wyjątkowo zyskowny, który często dysponuje ukrytymi lub jawnymi przewagami o posmaku monopolistycznym.
Taki TVN osiągnął na przykład w roku 2019 ponad 540 milionów złotych czystego zysku, który po prostu wyjechał z Polski. Czy jeśli wyjedzie nieco mniej, stanie się tragedia? Dla porównania: cały budżet spółki wydającej portal, który państwo teraz czytacie, to (łącznie z papierem, lokalem, podatkami, płacami itp.) ponad 20 (dwadzieścia) milionów złotych.
A czytelnicy mediów niemieckich wydawanych dla Polaków - czy stracą jeśli w Berlinie coroczny pociąg z gotówką będzie nieco mniejszy? Też mówimy przecież o sektach milionów złotych.
A Agora? Czy będące jej istotnymi współwłaścicielami międzynarodowe fundusze padną, bo polskie państwo robi to, co w wielu państwach funkcjonuje od dawna - czyli zaczyna dbać o dobro wspólne?
Zgoda, że są duże polskie firmy, które zysk zostawiają w kraju, inwestują. Być może mechanizmy regulacyjne powinny jakoś ten element własności rozróżniać. Ale pamiętajmy: płacić ma także TVP.
W jednym z sygnatariuszami listu trzeba się zgodzić - składka dotykająca gigantów cyfrowych powinna być większa. Cytuję:
„Według szacunków, firmy określane przez rząd jako +globalni cyfrowi giganci+ zapłacą z tytułu wspomnianego haraczu zaledwie ok. 50 - 100 mln zł w porównaniu do 800 mln zł, jakie zapłacą pozostałe aktywne lokalnie media”.
Zostawmy na boku użyte tu emocjonalne słowo „haracz”. Myśli zasadnicza jest słuszna: te koncerny zwykle tylko lokalne rynki drenują, niewiele dając w zamian. Na dodatek coraz częściej łamią też wolność słowa, uprawiają cenzurę, a jednocześnie tam, gdzie im się to podoba, dopuszczają najbardziej obsceniczne treści. Czują się tak pewnie, bo de facto pozostają poza narodowymi systemami prawnymi i regulacji. W całej Europie narasta świadomość, że to sytuacja na dłuższą metę nie do zaakceptowania.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/media/538561-zgoda-ze-skladka-dla-gigantow-cyfrowych-jest-za-niska