Były pracownik firmy prowadzonej przez Kamila Durczoka zmarł z powodu nowotworu. Nigdy nie otrzymał pieniędzy, które miał dostać za wykonaną pracę.
Zmarł bez należnych mu pieniędzy
Robert Bryniak został zatrudniony na portalu silesion.pl, który założył Kamil Durczok. Młody dziennikarz zmarł z powodu nowotworu. Nie dostał zapowiadanego wynagrodzenia.
Sprawę komentuje jego matka:
Nie chcę tych pieniędzy. Ujawniłam, tę historię, żeby pokazać że mój syn został skrzywdzony przez człowieka, który w tak dramatycznej sytuacji powinien go rozumieć lepiej niż inni
– mówi w rozmowie z portalem fakt.pl.
Portal publikuje m.in. dwie wiadomości, które zatrudniony na silesion.pl student wysłał do Kamila Durczoka:
Hej Kamilu, Robert Bryniak z tej strony. Pracowałem dla Ciebie przez trzy miesiące i nie zapłaciłeś mi za nie. Jest teraz świetna okazja, byś tę zaległość nadrobił, bowiem jestem właśnie po rozmowie z moim hematologiem i po trepanobiopsji wiemy już na 100%, że mam chłoniaka. Każde pieniądze mi się przydadzą, a zwłaszcza te, na które sobie zapracowałem
– pisał Bryniak.
Hej, niestety nie udało mi się od rana z Tobą zdzwonić. Przekazuję więc wszystko smsem. 20 lutego wysłałem Ci na email: [email protected] plik, który potrzebuję, abyś dla mnie uzupełnił danymi zakładu pracy i swoją pieczątką (…) Proszę, abyś załatwił dla mnie umowę za styczeń i luty. Do tej pory nie otrzymałem wynagrodzenia za grudzień, a mamy koniec lutego. W jaki sposób zostanie mi to wynagrodzone? To nie jest w porządku, że jest takie opóźnienie. Nikt zresztą nie kontaktował się ze mną w sprawie tego, że nie otrzymam na czas wypłaty. Chciałbym uzyskać te umowy w tym tygodniu
– zwracał się do Durczoka.
W końcu dziennikarz zdecydował się na walkę w sądzie o należne mu pieniądze.
Od 16.11 do 22.02 pracowałem w redakcji portalu silesion.pl. Miałem być wynagradzany za ilość przepracowanych godzin, które nie były w żaden sposób określone. Przy realizacji 50% etatu mógłbym liczyć na połowę pensji minimalnej. Otrzymałem pierwszą pensję w grudniu. Umówieni byliśmy z pracodawcą, że umowę będziemy podpisywać w każdym kolejnym miesiącu za miesiąc poprzedni, aby można było podliczyć konkretną stawkę za moją pracę. Zgodziłem się na takie rozwiązanie. W styczniu otrzymałem umowę za grudzień, na której widnieje stawka 1000 zł brutto. Dziś, 14.03, wciąż nie otrzymałem pieniędzy za tę umowę
– pisał w liście do mecenasa.
Bryniak tłumaczył, że pieniądz należą mu się za wykonaną pracę. Podawał nawet dokładną liczbę przepracowanych godzin i napisanych tekstów.
Napisał 28 tekstów i przepracował 36 godzin. „Łącznie daje to 36 godzin przepracowanych, co daje, przy podanej wyżej stawce 506,25 zł.” - tłumaczył student w piśmie do prawnika. W lutym miał napisać 55 tekstów i przepracować 57 godzin. „Suma przepracowanych godzin to 57, co przy tej stawce daje 801, 56 zł” – wyjaśniał
– pisze fakt.pl.
W lipcu 2019 roku mężczyzna dowiedział się, że choruje na nowotwór. Okazało się, że ma chłoniaka. Zmarł 16 czerwca 2020 roku.
Komentarz Kamila Durczoka
Były dziennikarz TVN, w odpowiedzi przesłanej „Faktowi” przez jego pełnomocnika, tak komentował sprawę:
Osobiście przeszedłem długą i ciężką chorobę nowotworową. Przez wiele miesięcy zmagałem się z wyjątkowo złośliwą odmianą raka. Przypisywanie mi złych intencji bądź braku współczucia uważam za wyraz żalu, całkowicie zrozumiałego wobec tragedii, jaka dotknęła rodziców Zmarłego. Jednocześnie zapewniam, że w tak trudnej, bankrutującej sytuacji firmy, nie byłem w stanie zrobić nic więcej. Wielokrotnie oferowałem choremu pomoc w indywidualnym leczeniu, ale p. Bryniak konsekwentnie odmawiał takiej pomocy, domagając się wyłącznie pieniędzy. Rodzinie i bliskim składam wyrazy współczucia, mając świadomość, że w tej sytuacji, blisko 2 lata temu, zrobiłem co w mojej mocy. RIP
– czytamy.
Matka zmarłego przekonuje, że Durczok mija się z prawdą.
Jest to wierutne kłamstwo. Nigdy nie było ze strony Kamila Durczoka żadnej propozycji pomocy w leczeniu mojego syna, a co więcej, żadnego kontaktu z jego strony, po tym, jak syn odszedł z firmy. Robert, pracując w Silesion.pl był jeszcze zdrowy, więc nie mógł rozmawiać z Kamilem Durczokiem o chorobie. Diagnozę usłyszał 3 lipca 2019 r. i dopiero wtedy, a dokładnie dwa dni później, napisał do niego SMS-a z informacją, że ma chłoniaka. Żadnego odzewu się jednak nie doczekał
– powiedziała w rozmowie z fakt.pl.
Teraz widzę, że jest to człowiek bez żadnego honoru, który nawet w takiej sytuacji nie potrafi przyznać się do winy i po ludzku przeprosić, tylko wykorzystuje fakt, że mój zmarły syn nie może się już obronić
– dodała.
mly/fakt.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/media/538002-durczok-nie-zaplacil-choremu-na-raka-pracownikowi