Podczas czwartkowego protestu przed tzw. Strajku Kobiet doszło do bardzo poważnego zdarzenia: wdarcia się kilku osób na teren Trybunału Konstytucyjnego, a także do samego budynku. Portal wPolityce.pl tak informował o tej sprawie:
Odpalano race, pomazana farbą została jedna z policyjnych furgonetek. Policjanci wzywając do rozejścia się początkowo wypuszczali demonstrantów bez legitymowania. Po kilkudziesięciu minutach otoczyli uczestników zgromadzenia szczelnym kordonem.
Demonstranci mogli opuścić tzw. kocioł jedynie po okazaniu dokumentu tożsamości. Część z nich nie zgodziła się tego zrobić. Po godz. 2 w nocy policja zaczęła ich wyprowadzać spod budynku przy użyciu siły. Protestujący stawiali bierny opór.
Reakcja policji więcej niż uzasadniona: doszło do wdarcia się demonstrantów na teren Trybunału, do odpalania rac. W odpowiedzi policja odgrodziła kordonem demonstrujących i przystąpiła do legitymowania.
Zdaniem stołecznej „Gazety Wyborczej” - po to, by „upokorzyć i zastraszyć”. Było to „nękanie”, „represje”, „forma nękania, zastraszenia i zniechęcenia”.
Tak uważają także „eksperci” cytowani przez „GW”. Np. Przemysław Kazimirski, dyrektor Krajowego Mechanizmu Prewencji Tortur, który działa przez rzeczniku praw obywatelskich:
Obie praktyki - przetrzymywania w wielogodzinnym kotle oraz wywożenia na komendy poza Warszawę - niepokoją. Moim zdaniem naruszają prawa osób zatrzymywanych przez policję. Tzw. kotły mogą być stosowane, by odseparować osoby, które dopuszczają się agresji, niszczenia mienia, zagrażają bezpieczeństwu. Osoby stłoczone w czwartkowym kotle przed siedzibą Trybunału Konstytucyjnego nie wykonywały takich zamachów.
Cóż, sędziowie Trybunału zapewne sami zainscenizowali wdarcie się na teren swojej instytucji. Może w przebraniu?
Represje były straszne. To relacja „GW”:
Policjanci przez kilka godzin - do 3 nad ranem - trzymali w kotle kilkaset osób, które pokojowo protestowały. W nocy był mróz, zatrzymani nie mieli możliwości załatwienia potrzeb fizjologicznych”.
Oczywiście chodzi o osoby, które nie chciały się wylegitymować.
Dyrektor Kazimirski podkreśla jeszcze jeden aspekt: stłoczeni nie mili możliwości do zachowania dystansu w czasie epidemii”.
To naprawdę dobre: nielegalne w czasie pandemii zgromadzenie, do tego agresywne, nie może zostać otoczone przez policję, bo się dzieci zarażą!
Na szczęście młodzi ludzie nie byli głodni:
Ludzie dobrej woli przynosili picie, herbatę, też jedzenie, były pierogi, pizza.
Czyli blokada nie była tak szczelna jak to sugerują dramatyczne opisy.
W sumie - żałosne i śmieszne. Ludzie, którzy próbują sterroryzować całą Polskę niewiarygodną wręcz wulgarnością (czyli brutalnością), którzy krzyczą „wyp…ć” i „to jest wojna”,którzy niszczą i blokują miasto, a także wdzierają się na teren instytucji państwowych, uważają, że policja nie może ich nawet wylegitymować, a w razie odmowy przetrzymać, bo to rodzaj represji!
Cóż, państwo polskie nie jest może ideałem, ale pod ciosami dzieci Sorosa tak szybko się nie przewróci, jak zdawali się sądzić niektórzy.
Sil
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/media/537222-krzycza-to-jest-wojna-ale-placza-ze-policja-legitymuje
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.