Czy Wojciech Czuchnowski utrzymywał przyjacielskie, a nawet rodzinne stosunki ze Zbigniewem Stonogą? Dlaczego tak rozpaczliwie broni swojego pupila? Analizując relacje obu panów i informacji z ich bliskiego otoczenia, warto zadać pytanie o ich wspólne przedsięwzięcia medialne. W sprawie pojawia się także nazwisko Romana Giertycha i jego pasa transmisyjnego, w który zamieniła się „Gazeta Wyborcza”.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Zwracam się do Państwa z pozytywną rekomendacją dotyczącą wniosku o azyl polityczny obywatela Polski, Zbigniewa Stonogi, który obecnie stara się o azyl polityczny w Królestwie Norwegii. Uważam, że wniosek ten zasługuje na przyjęcie a Zbigniew Stonoga, jest osobą prześladowaną przez obecne władze Rzeczypospolitej Polskiej
– napisał Wojciech Czuchnowski w liście do Norweskiego Urzędu Imigracyjnego, w którym Zbigniew Stonoga ubiega się o azyl.
Kogo broni Wojciech Czuchnowski? Zbigniew Stonoga o wielokrotnie skazywany m.in. za oszustwa bandyta, który żerował ostatnio na osobach, którym rzekomo pomagać miała jego „fundacja”. Prokuratura jest przekonana, że pieniądze na pomoc potrzebującym Stonoga wydawał w jednym z warszawskich kasyn.
Bogata kartoteka
W kartotece karnej Zbigniewa S. znajduje się ponad 20 orzeczeń różnych sądów, które wymierzały mu kary (od grzywien po karę bezwzględnego więzienia) lub odstępowały od wykonania kary. Wachlarz artykułów z kodeksu karnego, za które odpowiadał i odpowiada Zbigniew S., mógłby starczyć nie dla jednego, ale dla kilku przestępców, zaś ich charakter całkowicie dyskwalifikuje go jako rzekomą ofiarę rządów Prawa i Sprawiedliwości. Dlaczego? Pierwszy wyrok skazujący Zbigniewa S., na karę czterech lat więzienia, zapadł już w 2000 roku!
Zbigniew S. był skazany m.in. o oszustwa, znieważenia (w tym Prezydenta RP) i zniesławienia, znieważenie osób publicznych, kierowanie gróźb karalnych, składanie fałszywych zeznań, fałszywe oskarżenie, fałszowanie dokumentów, przywłaszczenia, wymuszania zaniechania prawnej czynności służbowej groźbą lub przemocą, naruszenie miru domowego, publiczne nawoływanie do występku lub przestępstwa skarbowego oraz sprowadzenie niebezpieczeństwa katastrofy
— wyliczyła niedawno Prokuratura Krajowa.
Osobliwa relacja
Z naszych informacji i rozmów z osobami, które znają kulisy relacji Czuchnowski - Stonoga wynika, że panowie znajdują się ze sobą w doskonałej komitywie, która wykracza poza standardowy układ łączący dziennikarza z informatorem. Obaj panowie wielokrotnie spotykali się prywatnie. W środowisku dziennikarskim słyszeliśmy anegdoty o wspólnych zakupach, biesiadach i kontaktach pomiędzy cynglem z „Wyborczej”, a oszustem i internetowym hejterem. Panowie są też w stałym kontakcie telefonicznym i często się ze sobą kontaktuje. W wielu publikacjach Wojciecha Czuchnowskiego pojawiają się znajomi Stonogi, czyli gangsterzy i „informatorzy” ze świata przestępczego.
Czasem mi się wydaje, jakby to Stonoga pisał niektóre teksty Czuchnowskiemu. To oczywiście tylko wrażenie, ale bliskość obu panów, także na płaszczyźnie zawodowej, jest aż nadto widoczna
– mówi w rozmowie z nami jeden ze wspólnych znajomych obu panów.
Pytamy więc „Gazetę Wyborczą” oraz „Agorę”, czy fakt bliskiej relacji pospolitego bandziora z jednym z czołowych dziennikarzy w redakcji z Czerskiej, to norma i standard? Jaki wpływ miał Stonoga na liczne publikacje tego tytułu? Czy panowie planowali publikacje w „GW” i czy redakcja o tym wiedziała? Jak wygląda wiarygodność takiego „informatora”, który oszustwem zajmuje się od lat?
Dziennikarz zblatowany
Innym ważnym informatorem Wojciecha Czuchnowskiego jest Roman Giertych, którego prokuratura podejrzewa o przekręty w sprawie Ryszarda Krauzego. Ta znajomość też jest wieloletnia i miała burzliwy przebieg. Sposób działania Giertycha i Czuchnowskiego miał ujawnić słynny „instruktor narciarski”, który robił „maseczkowe” interesy z ministerstwem zdrowia. Ten człowiek poczuł się wykorzystany i oszukany przez Giertycha i Czuchnowskiego. Obaj chcieli zagrać kartą przedsiębiorcy w większej rozgrywce z rządem Zjednoczonej Prawicy.
Łukasz G. uwierzył Romanowi Giertychowi, że ten wyciągnie go z problemów po nieudanej transakcji „maseczkowej” z ministerstwem zdrowia. To resort poinformował bowiem prokuraturę, że zakupione maseczki od Łukasz G. nie posiadają stosowanych atestów. Łukasz G. spotkał się z Giertychem, a towarzyszył im Wojciech Czuchnowski z „Gazety Wyborczej”. Informacje przekazane przez Łukasza G. stanowiły tajemnicę adwokacką. Te jednak „wypłynęły” w publikacjach Czuchnowskiego. Portal tvp.info dotarł do pełnej żalu korespondencji Łukasza G. z Romanem Giertychem.
Kontaktował się ze mną dziennikarz (Wojciech Czuchnowski z „Gazety Wyborczej” - red.), z którym się spotkałem u pana w kancelarii, wskazuje, że chce publikować informacje przekazane w trakcie spotkania u Pana w kancelarii, które miały być objęte tajemnicą adwokacką. Nie znam się na kruczkach prawnych, w mojej ocenie dziennikarz przez pana zaproszony był tak jak i pan objęty obowiązkiem zachowania poufności, tak jak wszyscy Pana współpracownicy, o czym wszyscy mnie zapewnialiście, że nic co powiem w tej kancelarii nie wyjdzie poza mury kancelarii
– napisał Łukasz G. do Romana Giertycha (pisownia oryginalna)
Namówił mnie mnie pan do tego żeby udzielić informacji prasie, że jestem bezpieczny. Pytałem się czy coś pójdzie bez mojej zgody, obiecaliście, że nic nie wyjdzie bez mojej zgody. Wprowadzili mnie Pan w błąd, a teraz będę cierpiał z tego powodu. Udzieliłem Panom in formacji wyłącznie w ramach stosunku zaufania, wypowiedzenie pełnomocnictwa nie ma znaczenia. Proszę o interwencję, w przeciwnym wypadku będę zmuszony poinformować prasę, że udzielając mi porady, namówił mnie Pan do działania na moją szkodę, na przekazanie informacji prasie. Teraz okazuje się, że jako Pana klient stałem się marionetką w jakiejś rozgrywce politycznej
– ujawnił Łukasz G.
Giertych korektor Czuchnowskiego?
Sprawa przedsiębiorcy od maseczek doskonale obrazuje relację Wojciecha Czuchnowskiego z jego „informatorami”. Podobnie było ze sprawą Birgfellnera, w której Czuchnowski stać miał się pasem transmisyjnym między mecenasem Giertychem, a „Gazetą Wyborczą”.
Cała Polska śmiała się wtedy ze słynnego „nieporozumienia” i poprawek Romana Giertycha w tekście zamieszczonym o austriackim biznesmenie w „Gazecie Wyborczej”
W nawiązaniu do dzisiaj opublikowanych fragmentów zeznań Geralda Birgfellnera przez „GW” uprzejmie informuję, że nie wynika z tych fragmentów, aby mój Mocodawca miał pewność, że pieniądze trafiły do Ks. Rafała Sawicza. A tak sugeruje podtytuł artykułu
— napisał na Twitterze Giertych.
Ten krótki wpis wystarczył, aby Jarosław Kurski, wicenaczelny „GW” przyznał się do błędu.
Mała errata do dzisiejszego leadu. Powinno być: „Gerald Birgfellner zeznał, że Jarosław Kaczyński nakłonił go do wręczenia 50 tys. zł DLA księdza z rady fundacji…” Austriak ks. Sawicza na oczy nie widział
— napisał zastępca Adama Michnika.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:Groteska! Giertych: Z zeznań ujawnionych przez „GW” nie wynika, aby mój Mocodawca miał pewność, że pieniądze trafiły do Ks. Sawicza
W dziennikarskim świecie nie ma osoby, która nie znałaby tych historii. Ważne, by czytelnik także miał świadomość jak produkuje się manipulacje i ogrywa odbiorców mediów. Każdy dziennikarz ma prawo do wyboru informatora, każdy może też się na nim „przejechać”, ale informator, który jest zawodowym przestępcą i notorycznym oszustem, niech świadczy o wiarygodności całej redakcji.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/media/524886-czuchnowski-to-kumpel-niebezpiecznego-bandziora