Dwaj dawni redaktorzy naczelni polskich tabloidów stracili swoje stanowiska w wyniku bulwersujących publikacji, które pogwałciły powszechnie przyjęte standardy. To już historia. Ale dziś mamy kolejny taki przypadek. Bardziej bulwersujący niż dawne.
Gdzie są granice upadku moralnego polskiego dziennikarstwa? Wydawało mi się, że po gremialnym potępieniu przez całe środowisko mediów redakcji „Super Expressu” w 2004 roku, za zamieszczenie na pierwszej stronie dziennika zdjęcia zabitego „przed chwilą” w Iraku polskiego dziennikarza telewizyjnego Waldemara Milewicza, będzie dostatecznym wstrząsem, aby nie naruszać samych fundamentów europejskiej kultury, określającej granice smaku i moralnej wrażliwości, wypracowane od wieków.
Ta wiara okazała się naiwnością. Kilkanaście lat później redakcja „Faktu”, w której ster trzymali dziennikarze doskonale pamiętający szok, jaki przeżyły media, ale też czytelnicy, wywołany wspomnianym zdjęciem, posunęła się o krok dalej. Podobnie jak ich poprzednicy podeptali brutalnie tragedię bliskich i przyjaciół zabitego w dramatycznych okolicznościach reportera wojennego. W swoim moralnym barbarzyństwie autorzy „Faktu” przesunęli nawet granicę wytyczoną przez „prekursorów”. Otarli się o granice okrucieństwa. Nie całe dwa lata po tragicznej, samobójczej śmierci syna byłego premiera Leszka Millera na pierwszej stronie, o wydarzeniu tym krzyczał tytuł, który wywołał powszechne wzburzenie. Ze zrozumiałych powodów nie będę go powtarzał, bo nawet dziś może wielu ludzi boleśnie ukłuć.
W obydwu przypadkach, przypomniane publikacje zaważyły, że redaktorzy naczelni obydwu tytułów w krótkim czasie musieli pożegnać się ze swoimi stanowiskami. Zdaje się, że jeden i drugi nadal znajdują miejsce w mediach. Jednakże raczej już na zawsze mają zamkniętą drogę do eksponowanych funkcji w tej branży. Przynajmniej w tym mamy jakiś namacalny dowód sprawiedliwości.
Czy to samo spotka obecną redaktor naczelną „Faktu” Katarzynę Kozłowską? Sądzę, że tak się stanie. To nawet winno być nieuchronne. Ta dzielna kobieta o wiele bardziej zasługuje na takie potraktowanie, niżeli jej dwaj poprzednicy. Właściwie wystarczyłoby już tylko to, że powtarza niewybaczalne – to pokazała ich dalsza droga w mediach – błędy.
Redaktor naczelna Katarzyna Kozłowska podniosła poprzeczkę przez nich wytyczoną na wyższy poziom bezprawia i upadku etycznego. Publikacją, w której przypisuje Andrzejowi Dudzie ułaskawienie pedofila, okraszając swoją „sensację” zdjęciem prezydenta oraz wysmakowanym tytułem, wskoczyła w autentyczne bagno moralne. Muszę założyć, że jako osoba bystra i doświadczona dziennikarka zrobiła to, mając oczy otwarte. Widziała w co skacze. Jej poprzednicy przynajmniej mieli jakieś oparcie w faktach. To prawda, że wstrząsających, ale jednak w faktach. Popełnili błąd, bo żerowali na nich z chęci zwiększenia sprzedaży gazety.
Motywem działania redaktor Katarzyny Kozłowskiej były prawdopodobnie pobudki polityczne. Bo jak inaczej można patrzeć na publikację „Faktu”, wiedząc, że wiedza o przyczynach ułaskawienia owego człowieka była od dnia poprzedniego łatwo dostępna. Aby zdecydować się na fałszywą publikację, Katarzyna Kozłowska musiała zignorować to, co o czym informowały inne media w oparciu o wyjaśnienia Kancelarii Prezydenta. Nie dość więc, że mamy do czynienia z publikacją o dużym nasyceniu brutalnością, to jeszcze w dodatku fałszywą. Próbując skompromitować prezydenta Andrzeja Dudę walczącego o reelekcję, rozszarpała świadomie, publicznie straszne rany rodziny, które powoli zaczęły się zabliźniać, dzięki ich wspólnym staraniom.
Czy naprawdę redaktor Katarzynie Kozłowskiej uda się przekonać kogokolwiek i jakikolwiek sąd, że „wiarygodność i prawdziwość informacji jest dla Spółki równie ważna, co wrażliwość społeczna”? – jak głosiło oświadczenie firmy Axel Springer po rozstaniu się z poprzednim redaktorem naczelnym „Faktu”.
Jak długo w polskich mediach mogą jeszcze pełnić kierownicze funkcje ludzie, którzy lekceważą opinię sprzed ponad 15 laty, sformułowaną przez środowisko dziennikarzy po wybuchu afery ze zdjęciem Waldemara Milewicza: - „Wykorzystywanie przez wszelkie media ludzkiej tragedii w celach marketingowych, promocyjnych czy politycznych jest obrzydliwe i poniżające, niegodne naszego zawodu”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/media/507670-dokad-zaprowadzi-nas-barbarzynstwo-mediow