Wojciech Mann, który odszedł z Trójki zanim jeszcze wybuchła burza wokół listy przebojów, prezentuje się w wywiadzie dla „Tygodnika Powszechnego” niczym radiowy mędrzec. Jednak z rozmowy przebija zgorzkniałość i wyniosłość.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Mann: Mogłem brykać na antenie
W rozmowie padło pytanie, dlaczego wcześniej nie odszedł z Trójki. Co odpowiedział Mann? W niezbyt przekonujący sposób tłumaczył to… „mistycyzmem”.
Ze względu na słuchaczy. (…) Ktoś, kto nie pracuje w radiu, tak z całego serca, to nie rozumie tego, że odpowiedzialność wobec słuchaczy, chęć kontaktu z nimi może być ważnym powodem
– powiedział.
To pułapka bez wyjścia. Dlaczego tyle trwałem, skoro mi się nie podobało? Dlaczego odszedłem tak późno, a nie wcześniej? Gdybym został, to dlaczego krytykuję? Wszystko jest źle, jak ktoś chce znaleźć powód, żeby przyłożyć. To nie jest decyzja taka, jak zakup nowego sweterka. Rany boskie! Przecież to ponad pięćdziesiąt lat życia. Podjąć definitywną decyzję, która przecina całkowicie to wszystko, to może dla jakiejś nieskomplikowanej osobowości nie wymaga specjalnego wysiłku. Ja się z tym męczyłem
– mówił.
Choć przyznał jednocześnie, że po 2016 roku miał „bardzo komfortową sytuację” i mógł „brykać na antenie” niczym… stary bawół w stadzie.
Wyniosłe słowa zgorzkniałego radiowca?
Mann poświęcił dużo uwagi nowemu pokoleniu dziennikarzy, muzyków. Czy ogólnie Polaków? Zaserwowano zgorzkniałe oceny i nadęte slogany o „elitarności” Trójki.
Nikt na niższym stopniu bez konsultacji z wyższym nic sam nie powie. Oni wszyscy są jak roboty, powtarzają tylko to, co przyszło z góry, a własne myślenie zostawiają nie wiem właściwie gdzie. W sejfie?
– komentował nowe pokolenia dziennikarskie.
I choć Mann prezentował się na osobę z zamiłowaniem do języka, to jednak w swoich wypowiedziach epatował wulgarnością.
No ludzie kochani! Przecież poziom literacki tego, co oni wtedy wyprawiali w Opolu – ten Młynarski! - musiał wsiąkać w największego głąba, który może wreszcie coś pojął. A teraz z estrady największe głąby produkują zwyczajne gówno. Publiczność nie żąda, by to był literacki język, ona chce odpocząć i ja to rozumiem
– powiedział.
Czuję, że zaczynam brzmieć jak taki drętwol od pracy u podstaw, ale tak jest. Przecież jak myśmy w Trójce grali najlepszą muzykę z Polski i świata, eliminując rozmaite bylejakości, to całe pokolenie – aż mi się dzisiaj nie chce wierzyć – znało na pamięć dyskografię trudnych zespołów i wykonawców. Mało tego! Potrafili tego słuchać u siebie w domu z kaset, zarażać innych. Tym bardziej z bólem serca patrzę, jak się cepami zatłukuje resztki trójkowej elitarności
– stwierdził.
Aż się boję to powiedzieć, ale w radiu na Myśliwieckiej zawsze były czyste toalety. W Telewizji na Woronicza było dużo gorzej
– miał wspomnieć, gdy był pytany o radiowy savoir-vivre.
„Piętrząca się nad Trójką piramida rządząca Polską”
Padło w końcu pytanie, jak Mann widzi przyszłość Trójki. Nie mogło zabraknąć politycznych odniesień?
Tu jest parę możliwych ścieżek. Jest ścieżka, że ona będzie dogorywać. Jest ścieżka, że się wprowadzi zupełnie normalnych ludzi – nie wiadomo skąd i jakich. Trójka przekształcona będzie pod swoim szyldem nadal funkcjonować (…) I będzie jak dawniej, dopóki nie odsłoni się jaka kolejna afera
– mówił zgryźliwie.
O ile pozostanie ta cała piętrząca się nad Trójką piramida rządząca Polską. Bo jeśli ona się wywali, no to w ogóle wszystko może być inaczej
– dodał.
Tak prezentuje się owa „trójkowa elitarność”? Przykry widok…
CZYTAJ TAKŻE:
kpc/Tygodnik Powszechny
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/media/503172-nadete-slogany-manna-zatlukuje-sie-trojkowa-elitarnosc