W nowym wydaniu tygodnika „Sieci” ukaże się artykuł „Nowy Świat na gruzach starej Trójki”, w którym pytamy z Marcinem Wikłą, czy aby na pewno złą wiadomością jest to, że Programu 3 Polskiego Radia takiego, jaki znamy, już nie ma. Może to jednak lepiej? Dla wszystkich. W końcu to nie my, a „Gazeta Wyborcza” napisała, że „„Im gorzej z Trójką, tym lepiej z nową stacją, którą tworzą byli dziennikarze Programu III”. Jednak wielu kwestii nie zdołaliśmy w nim poruszyć, do kilku jeszcze chciałbym się odnieść. Czynię to niniejszym.
CZYTAJ TAKŻE: W tygodniku „Sieci”: UJAWNIAMY kulisy afery w radiowej Trójce. W tej sprawie nic nie jest takie, jak to przedstawiają media związane z opozycją Tak, Trójka to legendarne audycje i legendarni prowadzący. To ważna społeczność słuchaczy zebranych wokół ukochanej stacji. To mnóstwo niezapomnianych koncertów w studiu im. Agnieszki Osieckiej i wiele płyt sygnowanych nazwą stacji. To ważny element historii polskiej radiofonii.
Ale też jest Trójka nadawcą publicznym, wartością i własnością nas wszystkich, a nie wąskiej grupy ludzi, którzy są w niej zatrudnieni i ich sympatyków przy głośnikach. Samozwańczy właściciele nie chcą się z tym pogodzić i przekonują, że to oni mają monopol na decydowanie o tym, kto ma w niej pracować i jak ma ona brzmieć. Nie – jak w normalnym zakładzie pracy – szef, dyrektor, prezes, lecz pracownicy. I niewiele ma tu do rzeczy, że to pracownicy są tam na dłużej, a szefowie na chwilę.
Fetysz słuchalności
Co i rusz podnoszone jest, że Program 3 Polskiego Radia od lat traci znaczenie na rynku. Że wciąż spada słuchalność. A winni tego mają być nadzorujący radio politycy i ich namiestnicy. Tyle że to argument nietrafiony i obosieczny. Z fetyszem słuchalności nie zgadza się nawet jedna z ikon, od której zaczął się tegoroczny exodus pracowników z Myśliwieckiej 3/5/7. Wojciech Mann w spotkaniu z Rafałem Trzaskowskim na facebookowym profilu tego ostatniego powiedział:
Trójka nie powinna zawsze być ze słuchalnością 90 proc. Ona nie po to została wymyślona, nie po to została skonstruowana.
I dodał, że miała pokazywać możliwości, poszerzać horyzonty. I tu z Mannem należy się zgodzić. W przypadku nadawców publicznych słuchalność nie jest najważniejsza. Inne są bowiem zadania stojące przed publicznym nadawcą, bez których ten prywatny może mocniej się komercjalizować i skuteczniej walczyć o słuchaczy, a zatem i reklamy.
Ale warto postawić pytanie: co jest przyczyną spadku popularności Trójki? I poszukać na nie uczciwej odpowiedzi. Czy naprawdę decyduje o tym nazwisko prowadzącego audycje publicystyczne, albo agenda tematów w serwisach informacyjnych? Skoro Trójki słucha się dla wspomnianych legend i ich autorskich audycji, zarzut rzekomego upolitycznienia (zdecydowanie przesadzony) jest strzałem w płot.
A może problem leży właśnie w tych legendach, które chciałyby, aby Trójka wciąż brzmiała jak kilka dekad temu? Bo w dużej mierze brzmiała. Te same głosy, te same jingle, te same piosenki, to samo tempo, często ta sama nuda. Wszystko dookoła się zmienia, a Trójka ani trochę. Nic więc dziwnego, że wierni słuchacze stanowią coraz mniej liczną grupę pośród „konsumentów stacji radiowych”.
O tym, że zmiany na tym rynku są nieuniknione dobrze wiedzą gwiazdy Trójki. M.in. dlatego Marek Niedźwiecki parę lat temu próbował przenieść się do Złotych Przebojów (nie udało się – musiał wrócić, bo okazało się, że jego fani „kupują go” tylko w Trójce, a więc chyba jednak to on więcej zawdzięcza stacji niż odwrotnie), a Wojciech Mann już w latach 90. zakładał Radio Kolor. Idę o zakład, że Radio Nowy Świat, nie będzie kopią PR3, lecz stacją brzmiącą nowocześniej, budowaną nie tylko pod fana „starej Trójki”. Jeśli poszłoby taką drogą, szybko by się na tym „przejechało”.
Zapuszczona stacja
Przygotowując okładkowy artykuł o Trójce do nowego wydania tygodnika „Sieci”, ze zdumieniem dowiedzieliśmy się od naszych rozmówców, że Lista Przebojów była autorską audycja Marka Niedźwieckiego. A oznacza to, że nie tylko jest on jej pomysłodawcą i prowadzącym, nie tylko proponuje do niej piosenki (jak wiemy, nawet takie, które na antenie Trójki nigdy jeszcze nie zagościły), ale w skrajnych przypadkach ustala nawet, które zajmą miejsce w notowaniu. Może więc od początku powinna nazywać się „Listą Przebojów Marka Niedźwieckiego”, a słuchacze powinni wiedzieć, że są tylko grupą doradców redaktora?
Problem w tym, że cała Trójka to kolaż audycji autorskich, bez elementów je łączących. Samo w sobie nie jest to niczym złym, ale prędzej czy później oznacza degradację pozycji stacji. Dotyczy to również muzyki, od której zaczęła się obecna wojna.
Brak ustalonej playlisty bywa nie wadą, a zaletą na rynku coraz bardziej sformatowanych stacji radiowych, w których już mało co słuchacza zaskakuje. Ale fasadowość redakcji muzycznej i brak jej kolegiów jest już proszeniem się o kłopoty i czymś kompletnie niezrozumiałym. Być może stąd liczne konflikty zespołu z Piotrem Metzem, bez wątpienia znawcą muzyki rozrywkowej, ale niekoniecznie skutecznym szefem.
Trzaskowski na antenę!
Równie dobrym szefem muzycznym byłby Rafał Trzaskowski. Przekonałem się o tym słuchając jego wspomnianej rozmowy z Wojciechem Mannem. Należy ją traktować wyłącznie jako element politycznej walki o prezydenturę Trzaskowskiego i politycznej walki o Trójkę. Takie zaangażowanie red. Manna w kampanii wyborczej jest bez precedensu.
Ale pozostawiając na boku te inspiracje, trzeba przyznać, że miło się tego słuchało. Prezydent Warszawy ma duże pojęcie o muzyce, nieźle o niej opowiada i ma dobry gust (to subiektywne, ja akurat bym się z nim przy półce z płytami dogadał). Trudno, by było inaczej przy wychowywaniu się w domu z Andrzejem Trzaskowskim, wybitnym muzykiem, legendą nie tylko polskiego, ale i światowego jazzu.
Pomyślałem nawet, że gdyby debata wyborcza Trzaskowski-Duda miałaby być poświęcona tylko muzyce, to prawdopodobnie urzędujący prezydent zrezygnowałby z dalszej walki. Na szczęście w wyborach chodzi o dużo, dużo więcej.
Nie miałbym nic przeciwko, gdyby Trzaskowski regularnie zasiadał przed radiowym mikrofonem i rozmawiał o muzyce. Wyszło by nam to wszystkim na zdrowie, bardziej niż jego zajmowanie się polityką.
Złe zarządzanie kryzysem
Minister kultury ma dużo racji twierdząc, że w Trójce doszło do poważnego kryzysu i nieumiejętnie tym kryzysem się zarządza. Co należało zrobić, dziś wiedzą już chyba wszyscy – przemilczeć numer Niedźwieckiego, dać się słuchaczom pocieszyć sukcesem piosenki Kazika i nie ulec prowokacji. Mądry Kowalczewski (a może i Kamińska, a może i Czabański?) po szkodzie.
Kulminacją złych decyzji było posiedzenie senackiej komisji kultury na które niczym do paszczy lwa udali się dyrektor Trójki i prezes Polskiego Radia. Naprzeciwko nich najzacieklejsi z oburzonych pracowników Trójki, senatorowie KO, Juliusz Braun z Rady Mediów Narodowych oraz Jan Ordyński. Ten ostatni to oczywiście wzór dziennikarskiej bezstronności – choć tylko dla czerwonych. Jakież było moje zdumienie, gdy przedstawił się jako członek Rady Programowej Polskiego Radia (jest jej wiceszefem). Ale w sumie czemu tu się dziwić, skoro zasiada w niej także m.in. Joanna Scheuring-Wielgus.
W każdym razie wycieczka Kowalczewskiego i Kamińskiej na Wiejską musiała skończyć się katastrofą. I tak też było. Zresztą przy pomocy parlamentarzystów PiS, z których ani jeden nie pofatygował się na posiedzenie komisji.
Ale jednocześnie trzeba wyrazić uznanie dla Tomasza Kowalczewskiego, że wziął to wszystko na własne barki. Jego w tej całej historii jest mi szkoda najbardziej.
I kompletnie nie rozumiem, jak Andrzej Duda może tak bezceremonialnie domagać się wobec osób kierujących Trójką:
po prostu powinny zostać usunięte, żeby nie mogły prowadzić dalej spraw tego ważnego dla wielu Polaków programu radiowego.
Prezydent zdecydowanie się zapędził. Żaden polityk nie powinien tak mówić o kierownictwie jakichkolwiek mediów.
Zuch Kazik?
Wracając do red. Kowalczewskiego, postanowił on zawalczyć o priorytety (nawet jeśli to wbrew pozorom błahostka), takie jak uczciwość flagowej audycji w kierowanej przez niego stacji. I doprowadzić do tego, by kolejność piosenek na liście przebojów odzwierciedlała głosowanie słuchaczy, a nie była manifestem politycznym.
Tutaj dochodzimy do piosenki Kazika „Twój ból jest większy niż mój”. Czy to przebój? Dziś już oczywiście tak. Na YouTube wyświetlono utwór już ponad 10 mln razy. Jeszcze chwila, a stanie się bardziej popularny niż „Baranek”, „12 groszy” i „Gdy nie ma dzieci”, które jeszcze go w tej statystyce wyprzedzają.
Czy ten utwór na takie uznanie zasługuje? Nie. Piszę to jako wielki fan twórczości Kazika (we wszelkich projektach), który przed paroma dniami do facebookowej zabawy w łańcuszek 10 płyt najmocniej wpływających na gust muzyczny wybrał „Porozumienie ponad podziałami” (ciekawe, ilu wielbiących dziś artystę za „Twój ból…” zna ten album). Mam na półce jego 46 płyt, mogę więc chyba zabrać głos.
Długo można by pisać, dlaczego Kazik jest w Polsce ikoną i nikt nigdy mu tego statusu nie odbierze. I trochę krócej żałować, że jego artystyczna forma z lat 80. i 90. rzadziej nam się objawia. Ale każdy kto zna jego twórczość wie, że „Twój ból…” jest po prostu słabym numerem. I czekając na całość „Zarazy” trzeba mieć nadzieję, że nie okaże się, iż to najlepszy kawałek na płycie…
W pierwszej chwili miałem refleksję, że Kazik jest jedną z ofiar całego zamieszania. Że może wbrew niemu wbito go w mundur żołnierza „anty-PiS-u”. Ale przecież to sam muzyk wybrał właśnie tę piosenkę jako promującą swój najnowszy album. A wydawca jego płyt – któremu trudno zarzucić, że nie umie zarabiać pieniędzy na artystach, których ma „pod opieką” - sprzedaje już nawet koszulki z tytułem tego utworu (to chyba pierwszy taki przypadek w historii S.P. Records – gdy nie ma nawet singla z piosenką).
Kazik od lat powtarza, że nie stoi po żadnej stronie politycznego sporu, że „nie należy do mafii, nie należy do sekty”, ale „idzie prosto”. I trudno zarzucić mu tu obłudę, bo wystarczy wspomnieć „100 milionów”, „Lewy czerwcowy”, „Łysy jedzie do Moskwy”, „Czy wy nas macie za idiotów”, „DD” (tylko nieznający historii o „Didim”, przyjacielu Kazika, uwierzą w tłumaczenia artysty sprzed lat, że słowa „będziesz wisiał Miller, ty kurwo jebana za to, że Didi się buja po obcych krajach” odnoszą się do pewnego gestapowca), „Pierdolę Pera”, „Hanna Gronkowiec Walczy”, „Prezydent”, „Odejdę” i wiele, wiele innych.
Czasem chłostał polityków sprawiedliwie, czasem mniej – jak w przypadku „Twojego bólu…”, gdzie opis zdarzenia autorstwa artysty jest mocno krzywdzący dla bohatera utworu. Ale to tylko piosenka. O sporym ładunku i – jak widać – potencjale politycznym. Jednak wciąż tylko piosenka. Rozrywka.
Nawet, jeśli napisał ją nasz rockowy wieszcz przełomu XX i XXI wieku. Nawet jeśli próbuje nas przekonywać, że nie mógł tego nie zrobić:
Teksty zostały napisane w ostatnich dwóch miesiącach. I nie mogło się tam nie znaleźć wydarzenie, które mnie osobiście bardzo zbulwersowało, czyli wizyta prezesa Kaczyńskiego na cmentarzu. Była to rzecz, która mnie bardzo poruszyła i nie tylko mnie. Mam wrażenie, że bez względu na opcję polityczną każdy odczuł gruby nietakt w tego rodzaju zachowaniu. Czy ktoś myślał, że takie zachowanie będzie niezauważone? Musiałem o tym napisać piosenkę.
Skoro to wydarzenie tak nim wstrząsnęło, to rzeczywiście – za Michałem i Jackiem Karnowskimi – można zapytać, dlaczego nie poruszyło go tragiczne zdarzenie sprzed dekady, któremu utworu nie poświęcił, a którego dramat był powodem, dla którego Jarosław Kaczyński po dziesięciu latach nie mógł nie być na Powązkach (nie tylko w swoim imieniu).
Szkoda.
Obłęd Kydryńskiego
Summa Summarum Kazik został tak upolityczniony po raz pierwszy od dawna. Ale jeszcze bardziej został wykorzystany w politycznej wojence. Przybrała ona absurdalne rozmiary.
Marcin Kydryński, którego pracy w Trójce nikt się chyba nie czepiał, jak większość kolegów rzucił papierami i udzielił histerycznego wywiadu. Sięgam po ten przykład, bo raczej niekojarzony z polityką Kydryński najlepiej pokazuje, w jak gęsty obłęd zapędzili się prezenterzy z Myśliwieckiej.
Dziennikarz mówi, co poczuł po zamieszaniu z listą przebojów:
Gniew. Żal. Zdumienie, że można w obłędzie dzielenia Polaków pójść aż tak daleko, do samego końca właściwie.
Jeśli więc zastanawiali się Państwo, co jest szczytem dzielenia Polaków, ostatecznym kręgiem piekielnym fundowanym prze opresyjną władzę, to wiedzcie, że jest nim podważenie wyników listy Niedźwieckiego.
W innej części rozmowy wspomina, kiedy zauważył, że „w Trójce dzieje się źle”:
Kiedy zaczęli znikać koledzy: Jurek Owsiak, Michał Nogaś, Artur Andrus, Artur Orzech. I zastąpili ich aparatczycy. Kiedy w prawie każdym serwisie słyszałem głos prezesa, jakby ktoś grał fałszywie na pile. Kiedy w dniu 210. urodzin Chopina bodaj tylko ja sięgnąłem po jego muzykę, bo wszystkim innym kazano mówić od rana do nocy o żołnierzach wyklętych. Serio? Święto wyklętych musiało zostać ustanowione właśnie na dzień urodzin Chopina? Jakże znamienne.
A więc, drogie dzieci, teraz już wiecie, że pisowski reżim nawet z Chopinem walczy za pomocą swoich „wyklętych”… A na poważnie, niewiedza Kydryńskiego jest żenująca. Powinin nie tylko sprawdzić, kiedy ustanowiono Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych, ale również, co wydarzyło się 1 marca 1951 r. przy Rakowieckiej w Warszawie.
Później jest jeszcze m.in. o tym, że epidemią można nazwać całe obecne rządy, a do „normalności” wrócimy, gdy powrócą „uczciwość, wzajemna życzliwość, porozumienie ponad podziałami, otwartość na >>Innego<<, tęczowość w takim rozumieniu, jak pojmował ją Nelson Mandela w jego marzeniu o Rainbow Nation po Apartheidzie. Gdzie nikt nie będzie lżony za przekonania, wyznanie, orientację seksualną, kolor skóry.”
Wreszcie zapytany, czy dołączy do ekipy tworzącej Radio Nowy Świat, odpowiada:
Dostałem taką propozycję od Magdy Jethon i z wdzięcznością ją przyjąłem. Jej oddaję głos w sprawie pomysłów na nowe radio i planów wobec mnie. Na pewno wróci w nim „Siestowa” muzyka.
W Nowym Świecie dobrze będzie się czuł i pan Kydryński, i pan Mann z panem Trzaskowskim, i pani Jethon tęskniąca zapewne za panem Komorowskim. I wielu, wielu innych. Co ich łączy? To, że swój nowy projekt biznesowy budują na gruzach Trójki, dążąc do jej jak najgłębszej degradacji. Choć to Programowi 3 Polskiego Radia zawdzięczają wszystko, a nie on im.
Więcej o tym planie piszemy w nowym wydaniu tygodnika „Sieci”. Polecam!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/media/501664-kto-zapuscil-trojke-i-kto-dzis-jest-w-obledzie