Nie było żadnych twardych dowodów, a jedynie kilka niczego nierozstrzygających zdjęć i dużo emocji. To jednak wystarczyło, aby w oczach wielu, kilka z naszych rodzimych „gwiazd”, zostało nagle pedofilami z sopockiej „Zatoki Sztuki”. Niczego nas nie uczą historie ludzi, którzy zostali niesłusznie pomówieni, przez co zniszczono im życie. Skoro mówimy o pedofilii, to najlepszym przykładem będzie tutaj sprawa kardynała George’a Pella, który miał molestować dwóch nieletnich chłopców. Jak się później okazało, był niewinny.
CZYTAJ WIĘCEJ: Sąd Najwyższy uchylił wyrok skazujący kardynała Pella ze pedofilię! Po ponad roku w więzieniu ma wyjść na wolność
To przerażające, że z taką łatwością przychodzi niektórym oskarżanie innych o tak ciężkie przestępstwa, choć nie ma na to żadnych dowodów. Sylwester Latkowski miał pokazać w swoim filmie „Nic się nie stało” pedofilię wśród celebrytów, ale tego nie pokazał. To jednak nie zmienia mojej opinii, że to dobrze, że ten film powstał.
Kompromitacja prokuratury i sądów
Swoim materiałem reżyser skompromitował trójmiejskie prokuratury i sądy. To co było w tym filmie chyba najważniejsze, to m.in. wstrząsająca relacja matki, której córka została zgwałcona. Dziewczyna nie mogąc tego wytrzymać, postanowiła rzucić się pod pociąg. Nieustępliwa matka, wszczęła śledztwo na własna rękę, bo tam, gdzie powinna uzyskać pomoc, trafiała na mur. Mur, który w tym filmie, niestety, ale często występuje w roli anty-bohatera. W końcu Latkowski pokazuje pobłażliwość wobec Krystiana W. i Marcina T. Trzeba było wielu lat, wielkiego zaangażowania mediów, postronnych osób, wielkiej odwagi ofiar i ich rodzin, aby ci dwaj mężczyźni usłyszeli w końcu zarzuty. „Krystek” odsiaduje właśnie, śmiesznie niską karę, trzech lat pozbawienia wolności za brutalny gwałt na 16-letniej dziewczynie. Ale z więzienia może nie wyjść dłużej, bo od stycznia zeszłego roku, trwa proces karny, w którym Krystian W. został oskarżony o szereg różnych przestępstw, które miał popełnić na 33 młodych dziewczynach. A co z Marcinem T., kolejnym z anty-bohaterów filmu Latkowskiemu?
Jemu prokuratura zarzuciła popełnienie przestępstw seksualnych na pięciu nieletnich, w tym jednej poniżej 15. roku życia. Prokuratura nie wnioskowała o areszt Marcina T. Nie dostał też zakazu opuszczania kraju
—pisze dziennikarz Mikołaj Podolski z Onetu, który wiele lat zajmował się tą sprawą.
Celebryci
Latkowski pokazał również głupotę celebrytów, którzy dali się wciągnąć w obronę „Zatoki Sztuki”, którą prezydent Sopotu nazwał „kurwidołkiem”. Było mnóstwo artykułów, pisała o tym „Gazeta Wyborcza”, „Duży Format”, wydano nawet książkę „Zatoka świń”, a jednak ktoś dał się wkręcić w obronę tego miejsca. Niewiedza? Obojętność? A może najczystsza głupota, bo przecież to ludzie należący do tego samego środowiska, które pod koniec grudnia walczy o niezabijanie karpi ustawiając specjalne nakładki na zdjęcie profilowe na Facebooku. To ci sami ludzie, którzy wypowiadają się o polityce, niewiele z niej rozumiejąc, dokładając jedynie do nagłówków przeczytanych w krytycznych wobec rządu mediach, trochę więcej emocji. A jednak wciąż ich zdanie liczy się dla tak wielu… Przerażające.
Oskarżenia bez dowodów
Przeraża jednak coś jeszcze. Latkowski w swoim filmie nie pokazał żadnych dowodów na to, że któraś z naszych „gwiazdeczek” ma na swoim sumieniu pedofilię. W emocjonalnym wystąpieniu po emisji filmu w TVP1, zaapelował do Borysa Szyca, aby ten skończył z milczeniem i powiedział to, co widział. Szyc kilka godzin później ujawnił korespondencję z reżyserem. Wynika z niej, że aktor nic nie wie, a Latkowski próbował przekonywać, że jednak coś wie. Czym wizyta w „Zatoce kultury” i wplątanie go w film „Nic się nie stało” skończyła się dla Szyca? Tym, że otrzymuje wiadomości pełne nienawiści, w którym ludzie nazywają go pedofilem i grożą śmiercią. Podobnie Kuba Wojewódzki. Latkowski po filmie powiedział, że rozmawiał kiedyś z Edwardem Miszczakiem, który przyznał mu, że jedna z gwiazd TVN-u, organizuje castingi i wybiera najmłodszych chłopców i to nie po to, aby z nimi rozmawiać o poezji. O castingu w „apartamencie na Powiślu” u „sławnego showmana z telewizji” Latkowski z Michałem Majewskim pisali na początku 2015 roku w tygodniku „Wprost”. Wywołany do tablicy poczuł się Kuba Wojewódzki, który określił Latkowskiego mianem „telewizyjnego mordercy” i zapowiedział złożenie pozwu przeciwko niemu i TVP. Od tamtego czasu mija 5 lat. Wojewódzki jest na wolności i nigdy żadnych zarzutów nie usłyszał. Po filmie Latkowskiego dla wielu „stał się” jednak „pedofilem”. Nie trzeba było żadnych dowodów… I to mój największy zarzut do tego filmu i wykreowanej wokół niego otoczki. Bo można nie lubić Kuby Wojewódzkiego, ba, można go nawet szczerze nie cierpieć, ale jednym z efektów filmu jest to, że „stał się” on „pedofilem”, choć nie ma na to żadnych dowodów.
CZYTAJ WIĘCEJ: JERZY JACHOWICZ: Zalety i skazy filmu Sylwestra Latkowskiego o pedofilii na Wybrzeżu. Jedna rzecz mnie niepokoi
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/media/501411-po-filmie-latkowskiego-niczego-sie-nie-nauczylismy