Tego nawet Bareja by nie wymyślił. Rzecznik Praw Obywatelskich nie będzie stawał w obronie zastraszanych przez Rafała Trzaskowskiego dziennikarzy TVP. Dlaczego? I tu zaczyna się karkołomna koncepcja. Bodnar stwierdził, że dziennikarzy straszył nie prezydent Warszawy, ale „kandydat na prezydenta RP”. Czy to coś zmienia? Nic, ważne, by RPO mógł umyć ręce w niewygodnej dla niego sprawie.

CZYTAJ TAKŻE:Pierwsza konferencja nowego kandydata KO. Trzaskowski zaczyna „kampanię” od pogróżek wobec TVP: „Niewiele czasu wam zostało”

„Czy Rzecznik Praw Obywatelskich zabierze głos/wyda oświadczenie w sprawie zastraszania dziennikarzy mediów publicznych przez kandydata na prezydenta Rafała Trzaskowskiego?”. Pytanie takiej treści przesłaliśmy do Adama Bodnara. Odpowiedź jest o tyle intrygująca, że RPO nie odnosi się do wystąpienia Rafała Trzaskowskiego wygłoszonego w południe, ale do jego wieczornego występu u Katarzyny Kolendy-Zaleskiej w TVN. W piśmie nadesłanym portalowi tvp.info Rzecznik Praw Obywatelskich stwierdził, że „zgodnie z Konstytucją RP podejmuje działania wobec organów władzy publicznej”, a „w udzielonym wczoraj wywiadzie stacji TVN Pan Rafał Trzaskowski występował jednak w charakterze kandydata na stanowisko Prezydenta RP, a nie jako Prezydent m.st. Warszawy, co uzasadniałoby podjęcie sprawy przez RPO”

– informuje portal tvp.info.

Absurdalność tej odpowiedzi doskonale definiuje całą kadencję Rzecznika PRaw Obywatelskich. Adam Bodnar uznał, że może interweniować tylko wobec „przedstawicieli władzy publicznej”. Czy takim przedstawicielem jest Rafał Trzaskowski? Oczywiście, że jest, ale Bodnar uznał, że haniebne słowa nie padły z ust przedstawiciela władzy, ale jedynie „kandydata na stanowisko Prezydenta RP”.

Na co liczy Adam Bodnar?

Widać, że Adam Bodnar bardzo dba o polityczne i towarzyskie kontakty nie tylko z Rafałem Trzaskowskim, ale z całą opozycją. Łamanie praw człowieka poprzez zastraszanie dziennikarzy, to zdecydowanie mniej pasjonujący problem.dla „niestrudzonego obrońcę praworządności”. Ciekawe jak zachowałby się RPO, gdyby jakiś polityk prawicy straszył reporterów „TVN” lub „Wyborczej”. Wtedy stawałby mężnie w obronie swoich medialnych pupilków.

WB