Czytam tekst w pewnym polskim dzienniku nieukrywającym swoich partyjnych afiliacji. Jest krótki, zilustrowany niewielkim zdjęciem. Informuje, że prywatny teren między dwoma zamkami w Jurze Krakowsko-Częstochowskiej został ogrodzony i turyści nie mogą tamtędy spacerować. Takie klasyczne medialne płacze nad tym, że ktoś kupił, stał się właścicielem i nie chce się dzielić swoim dobytkiem z innymi. Tyle że tym razem ów obrzydliwy biznesmen jest równocześnie – jak informuje gazeta – politykiem, co, jak rozumiem, zobowiązuje do większej społecznej wrażliwości. Ale z tekstu nie dowiemy się, z jakiej pochodzi partii…
Parę dni wcześniej inny tekst w innym dzienniku szczycącym się od zawsze obiektywizmem. Na czołówce materiał z działu prawnego, eksperci wypowiadają się na temat wyborów korespondencyjnych. Mamy opinię m.in. samorządowca, prezydenta jednego z miast, a także doświadczonego prawnika, byłego bardzo ważnego prokuratora. Mówią jednym głosem: są oburzeni, przerażeni, zdenerwowani. Nie wolno, nie należy, nie da się. Ale gazeta zapomniała napisać, z jakiej partii jest ów cytowany prezydent miasta, a także do jakiej partii należał ów prokurator i kto go kiedyś na ważne stanowisko powołał…
Jak się łatwo domyślić, zarówno wspomniani w pierwszym piśmie polityk, senator, jak i cytowani „eksperci” są związani z jedynie słusznymi (w opinii opisujących ich gazet) ugrupowaniami politycznymi. W pierwszym przypadku tę afiliację ukryto, aby nie obciążać zaprzyjaźnionej partii. W drugim, aby ukryć to, że w rzeczywistości są nieobiektywni, że wygłaszają poglądy wygodne dla bliskich im stronnictw.
Ktoś może powiedzieć: w czasach, gdy media stały się narzędziami politycznymi poszczególnych partii, gdy potrafią wprost kłamać i bezwstydnie manipulować faktami, to niewielkie nadużycie. Jestem skłonny się z tym zgodzić, tym bardziej że społeczna szkodliwość takich metod jest niewielka, bo każdy bardziej dociekliwy czytelnik w epoce Google’a od razu może sprawdzić, czy i w jaki sposób się go nabiera.
Jednak żałuję tego, że media z góry dziś wiedzą, jaka jest prawda i kogo zapytać, aby to potwierdził. Że przestały zaskakiwać. Ten, kto chce poznać argumenty wszystkich stron, musi sięgać do kilku źródeł, bo każde z osobna jest ślepe na któreś oko. Wiem, że to dla wszystkich jest oczywiste. Ale boli.
Felieton opublikowany w tygodniku „Sieci” nr 20/2020
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/media/500526-bez-zaskoczen