W pierwszej chwili pomyślałem, że w redakcji „Gazety Wyborczej” chroniąc się przed koronawirusem przedawkowali jakieś witaminki. Dopiero po chwili zorientowałem się, że sprawa jest poważniejsza, a gra idzie o święty spokój i pełne konta zagranicznych sieci handlowych.
Taka wizja straszy od rana na stronie głównej serwisu „Wyborczej”:
Ogarnęło mnie przerażenie mieszające się z ulgą. Przerażenie, bo nie lubię zamieszek, a nic nie wiedziałem o wznieconym gdzieś w kraju buncie. Ulga – bo na szczęście jest redakcja przy Czerskiej, która łamie tę faszystowską zmowę milczenia pisowskiego rządu i usłużnych wobec niego mediów.
Kliknąłem i przeczytałem:
„Nie jesteśmy w stanie wdrożyć tych regulacji ze względu na brak sił i środków zarówno ludzkich, jak i ekonomicznych” - twierdzą sieci handlowe w reakcji na nowe przepisy, które mają ograniczać rozprzestrzenianie się koronawirusa.
Renata Juszkiewicz, szefowa skupiającej zagraniczne sieci handlowe Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji, w bezprecedensowym liście do minister rozwoju Jadwigi Emilewicz ostrzega przed szykującymi się zamieszkami przed sklepami i domaga się postawienia przed ich placówkami policji.
Aha! Czyli chodzi o list pani Juszkiewicz, stojącej na czele organizacji, w której władzach zasiadają przedstawiciele firm: Pepco, JMP, Auchan, Carrefour, Kaufland, Żabka, Tesco, Lidl i Castorama.
W skrócie: chodzi o to, że właściciele zagranicznych marketów nie chcą podporządkować się wytycznym wydanym wczoraj przez rząd w celu zatrzymania epidemii.
Listu w całości redakcja nie publikuje, fragmentu o zamieszkach też. Ale są takie kawałki:
„Cała branża postrzega zapowiedziane przez Państwa ograniczenia:
1) limit osób w placówkach handlowych (3 osoby na kasę),
2) zapewnienie rękawiczek wszystkim konsumentom,
3) weryfikacja wieku konsumentów 65 lat od godziny 10-12
jako zagrożenie dla wykonywanej przez nas misji zaopatrzenia obywateli w żywność (artykuły pierwszej potrzeby)”.
I dalej:
wprowadzenie tak radykalnych limitów klientów przebywających w sklepie spowoduje sytuację, że klienci będą gromadzić się tłumnie pod sklepami, większość z nich będzie zmuszona zrezygnować z zakupów i powrócić do sklepu następnego dnia, co zwiększa ryzyko ekspozycji na koronawirusa
(…) Wprowadzenie tych ograniczeń bez pozostawienia czasu na ich implementację stawia handel pod ścianą. Nie jesteśmy w stanie wdrożyć tych regulacji ze względu na brak sił i środków zarówno ludzkich, jak i ekonomicznych.
skutki wprowadzenia restrykcji mogą być katastrofalne nie tylko dla branży, ale też całego społeczeństwa. W konsekwencji branża handlowa nie będzie już dłużej w stanie stać na straży bezpieczeństwa dostaw żywności oraz zapewnienia ładu społecznego.
„Wyborcza” już od siebie dopisuje, że sieci handlowe „domagają się również rekompensaty za zakupy rękawiczek i płynów do dezynfekcji, rekompensaty za poniesione straty ekonomiczne w postaci obniżenia liczby obsługiwanych klientów”.
I tu budzi się we mnie Adrian Zandberg, który zagraniczne koncerny najchętniej wysłałby na Madagaskar albo przynajmniej obłożył 99-procentowym podatkiem od zysków.
I naprawdę chciałoby się zakrzyknąć: a zamykajcie sobie swoje sklepy! Klienci znajdą takie – mniejsze, dbające o klienta – w których kupią najbardziej potrzebne artykuły. Możecie nawet wyprowadzić się z Polski. Jakoś sobie bez was poradzimy. I bez waszych promocyjnych cen. Takich jak te:
Dodam, że Leclerc jest członkiem POHiD kierowanej przez p. Juszkiewicz. A okazało się, że Orlen sprzedał im płyn z obrazka „z wyraźnym zastrzeżeniem, że może on być wykorzystywany jedynie na potrzeby własne sklepu”.
Jednak chciwi francuscy handlowcy postanowili złamać umowę i dodatkowo zarobić na Polakach w czasie epidemii. Co na to p. Juszkiewicz? Czy już skarciła firmę, która składa się na jej wynagrodzenie (bo chyba nie reprezentuje jej interesów za darmo)?
I dlaczego nie opisze tego „Gazeta Wyborcza”? To pod sklepami stosującymi takie praktyki powinna szukać powodów do zamieszek, które tak bardzo im się marzą.
Zmartwię i POHiD i „Wyborczą”, które ramię w ramię próbują kąsać rząd – Polacy chcą tych obostrzeń, rozumieją je i w zdecydowanej większości zamierzają się do nich stosować. Bo nam chodzi o nasze zdrowie, a nie o bilanse finansowe zachodnich koncernów.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/media/493937-z-winy-rzadu-beda-zamieszki-krew-sie-poleje-przed-sklepami