Tego rodzaju informacje i komunikaty już wprowadzają napięcie, w sytuacji, kiedy się jeszcze nic złego nie dzieje. Widzę tu dużo elementów zwyczajnej złej woli i grania nastrojami niepewności. Powaga sprawy wymaga wyciszenia i rozważnych działań
— mówi portalowi wPolityce.pl dr hab. Hanna Karp, medioznawca.
wPolityce.pl: Media w Polsce w zasadzie zdominowała sprawa koronawirusa. W jaki sposób to wpłynie na kampanię wyborczą?
Dr hab. Hanna Karp: Żeby odpowiedzieć na tak postawione pytanie, trzeba mieć pewne zdolności profetyczne. Po pierwsze, informacje, jakie pojawiają się w mediach na temat tego wirusa są często ze sobą sprzeczne. Na przykład: kiedy na początku cała sprawa wybuchła, podawano powołując się na wiadomości płynące z Chin, że lekarze i specjaliści zajmujący się wakcynologią są w stanie w ciągu półtora miesiąca wyprodukować szczepionkę. Ale już dwa tygodnie później dało się słyszeć, że jednak nie, że potrzeba na to już około półtora roku.
Po drugie, mamy mało realnych danych na temat tego, jaki jest faktyczny zasięg epidemii. Są w internecie nagrania z Chin, na których widać ludzi w drgawkach, czy aresztowania chorych , ludzi przerażonych, krzyczących więc to wygląda bardzo dramatycznie. Natomiast , kiedy notujemy informacje dotyczące Europy, to słyszymy – także od lekarzy – że to jest epidemia niewiele bardziej uciążliwa niż grypa, a ci którzy umierają to osoby starsze mające wiele innych chorób. Zatem jedne informacje są alarmujące, inne z kolei wskazują na bardzo groźną epidemię o zasięgu globalnym, co powoduje wzrost strachu i lęku całych społeczeństw.
Jak to wpłynie na wybory? To zależy od tego, w jaki sposób, w zależności od interesu różnego rodzaju redakcji, dziennikarzy uznane zostanie że należy albo podkręcać stan zagrożenia i histerii wokół tejże epidemii, albo łagodzić. Jeżeli zagrożenie będzie narastało i to znacznie, to część obywateli z dużym prawdopodobieństwem uzna, że trzeba w jakiś sposób zaufać i rządowi i podjętym przez niego formom przeciwdziałania i zastosować się do wdrażanych procedur bezpieczeństwa. To umocni – siłą rzeczy - pozycję rządu i wzmocni także obecnie urzędującego prezydenta, który utożsamiany jest ze stroną rządową.
Strategie kampanii wyborczej, będą zależne także od tego , jak epidemia będzie się rozwijała. Jest bardzo ważne, czy epidemia będzie potęgować ogólny nastrój niepokoju, który także znajdzie odzwierciedlenie w mediach. Czy będzie się nasilał czy ulegnie złagodzeniu. Finał kampanii wyborczej mamy w maju, do tego czasu nie wiemy, co realnie może się zdarzyć.
Czy koronawirus jest sprzymierzeńcem opozycji, czy wręcz przeciwnie? Czy profesjonalne podejście rządu w tej sprawie działa raczej na rzecz obecnie urzędującego prezydenta?
Jeżeli obywatele będą mieli poczucie tego, że wiedzą, co robić, jeżeli wdrażane procedury bezpieczeństwa sprawdzą się, niewątpliwie będzie to na korzyść rządową. Natomiast jeżeli mediom, tym opozycyjnym uda się rozkręcić jakąś spiralę histerii wokół całej sprawy, a nawet pojedynczych wcale nie charakterystycznych przypadków, to nie wykluczam, że znajdą się takie ośrodki medialne, które będą żerować na całej sytuacji. Będą wprowadzać w kraju niepokój czy nawet chaos, licząc na destabilizację w kraju. Zwłaszcza, że destabilizowanie całego państwa trwa już od dawna. Wirus można rzec- może przyjść tej stronie w sukurs.
Poczucie bezpieczeństwa to rzeczywiście potężny argument, tymczasem opozycja usiłuje grać koronawirusem. Marszałek Grodzki posunął się nawet do oświadczenia, że „Kilkanaście tysięcy Polek i Polaków będzie żyło, lub nie będzie żyło w zależności od decyzji prezydenta. Jak Pani ocenia tego typu narrację?
Budowanie takiej narracji nie przystoi politykowi na tak odpowiedzialnym stanowisku. Tego rodzaju informacje i komunikaty już wprowadzają napięcie, w sytuacji, kiedy się jeszcze nic złego nie dzieje. Widzę tu dużo elementów zwyczajnej złej woli i grania nastrojami niepewności . Powaga sprawy wymaga wyciszenia i rozważnych działań. Myślę, że polska opinia publiczna nie ulegnie wzniecanej przez polityków opozycji histerii. A jeśli ją dostrzeże, to odpowiednio to potrafi ocenić.
Niektórzy opozycyjni kandydaci przyjęli strategię doszukiwania się – na fali koronawirusa - rzekomych błędów obecnie urzędującego prezydenta. Przykładem jest Władysław Kosiniak-Kamysz, który oświadczył, że jakby był prezydentem RP, to na pewno zwołałby Radę Bezpieczeństwa Narodowego w sprawie koronawirusa. Jak Pani ocenia tego typu strategię?
To polityk obecnie zasiadający na ławce rezerwowej, może mówić dowolne kwestie i budować swoje wizje i koncepcje. Może snuć dowolne teorie i scenariusze, stawiać dowolne zarzuty. W tej chwili wiemy jednak, że sytuacja jest pod kontrolą. Niemniej to są bardzo poważne sprawy i politycy powinni podchodzić do nich spokojnie, liczyć się niemalże z każdym słowem.
Prezydent Andrzej Duda i jego otoczenie wielokrotnie apelowali o merytoryczną kampanię, tymczasem to, co mamy w zasadzie od samego początku po stronie opozycji to jest gra na emocjach, to są różnego rodzaju chwyty poniżej pasa, w zasadzie „wszystkie chwyty dozwolone”. Czy biorąc pod uwagę to, co się dzieje, można chociażby mieć cień nadziei na to, ze ta kampania po stronie opozycji wreszcie zacznie być merytoryczna, czy raczej nie?
Mam duże wątpliwości, bo widzimy, że jeżeli chodzi o samą epidemię, jeszcze nic się złego nie dzieje, a strona opozycyjna już snuje złowrogie scenariusze. To nie wygląda dobrze. Tym bardziej, że wiemy, iż wszystkie wielkie kampanie wyborcze rozkręcają spiralę emocji, ponieważ się utarło – chociaż nie jest to potwierdzone do końca w badaniach empirycznych – że ostateczny wynik wyborów zależy od emocjonalnego efektu na końcówce kampanii. Wybory zmieniają się ponadto w rodzaj wyścigu, zawodów. Dzieje się to kosztem merytorycznej dyskusji i spokojnego namysłu, który jest potrzebny wyborcom do ostatecznej decyzji. Widzimy już zagrania „Gazety Wyborczej”, która na różne sposoby prowadzi – można powiedzieć – własne eksperymenty. Najpierw dotyczyły one pani mecenas Turczynowicz-Kieryłło, później małżonki pana Zbigniewa Ziobry, pani Koteckiej. Opera mydlana dalej się toczy – są kolejne publikacje. Co ciekawe wszystko to dotyczy kobiet. Redakcje już zmieniły się w sztaby wyborcze, mają własne scenariusze rozpisane na różne warianty zdarzeń. Widzimy już jakie „armaty” są wyprowadzane. Jak duże znaczenie ma polityczny hejt, nakręcanie wzajemnej spirali niechęci czy wręcz nienawiści. Nietrudno przewidzieć, co będzie się działo do maja. Może rzeczywiście trzeba po prostu zacisnąć zęby i przetrwać, mimo wszystko, te dwa najbliższe miesiące . A nawet dla higieny psychicznej – zrobić medialny detoks. I odciąć się na pewnym etapie, od przynajmniej niektórych tytułów i ich redakcji.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Anna Wiejak
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/media/488941-nasz-wywiad-dr-hab-karp-komentuje-slowa-grodzkiego