Żaden projekt takiej ustawy nie jest wpisany do prac rządu, na razie są pewne warianty. Chcemy wprowadzić rozwiązania zgodne ze standardami europejskimi. Zrobiliśmy analizy, zamówiliśmy ekspertyzy. Jednak dopóki nie będzie decyzji politycznej, to nie ma o czym mówić — powiedział w rozmowie z „Dziennikiem Gazetą Prawną” wiceminister kultury Paweł Lewandowski.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Na razie nie będzie dekoncentracji mediów. Wicepremier: „Nie widziałam tej ustawy, ona nie jest obiektem prac rządu”
Lewandowski pytany w środowej „DGP” o projekty dekoncentracji mediów powiedział, że ”żaden projekt takiej ustawy nie jest wpisany do prac rządu, na razie są pewne warianty”.
Chcemy wprowadzić rozwiązania zgodne ze standardami europejskimi. Zrobiliśmy analizy, zamówiliśmy ekspertyzy, mamy opinie i własne przemyślenia. Jednak dopóki nie będzie decyzji politycznej, to nie ma o czym mówić
— dodał.
Dopytywany, pod jakim kątem były przeprowadzane analizy - dekoncentracji czy repolonizacji, odpowiedział:
Nie badaliśmy narodowości kapitału. Uważamy, że ma ona znaczenie, ale nie trzeba tego badać, to wiedza powszechna.
Wiceminister kultury ocenił, że „media pochodzące z innego kraju kreują informacje odpowiadające ich interesom”.
Dotyczy to nie tylko polityki, lecz także codziennego życia, np. promowania produktów, stylu życia, a także świata wartości – choćby prezentowanie w mediach tarcia między wartościami konserwatywnymi, które dominują w Polsce, a nowymi ideologiami wywodzącymi się z nurtu skrajnej lewicy zachodniej
— powiedział.
Na pytanie, czy widzi w treści gazet wpływy obcego kapitału, odpowiedział: „Często”. Jak mówił, „w gazetach z kapitałem niemieckim krytyka stanowiska niemieckiego pojawia się rzadko”.
Jeżeli Polska ma inne zdanie niż sojusz niemiecko-francuski, pokazuje się to jako coś złego: Polska znowu przeciwko Unii, tak jakby te kraje były głosem całej Wspólnoty. Tak było w przypadku dyrektywy o prawach autorskich na jednolitym rynku cyfrowym. Była ona ewidentnie w interesie koncernów niemieckich, które mają wysoki udział w nakładach prasowych w Unii. My zajęliśmy przeciwne stanowisko. Z polskiego punktu widzenia wprowadzenie tej dyrektywy ogranicza swobodę rozpowszechniania informacji
— dodał.
Podkreślił, że rząd „nie odpuszcza” tej kwestii oraz, że „wydawca może dochodzić swoich praw”.
Tylko musi się sądzić z każdym, kto publikuje w internecie jego treści. Jednak żeby ułatwić egzekwowanie tych uprawnień, w ramach reformy sądownictwa zaproponowaliśmy utworzenie wyspecjalizowanych sądów ds. własności intelektualnej. Rozumiem sytuację wydawców, ale nie możemy wylewać dziecka z kąpielą. W demokracji największą wartością są wolność wypowiedzi i przepływu informacji
— zaznaczył wiceszef resortu kultury. Paweł Lewandowski ostrzegał, że ta wolność jest zagrożona, podając przykład blokowania kampanii pro-life przez Facebooku Marka Zuckerberga czy „kontrole” działania innych międzynarodowych koncernów.
Popieram pluralizm i prawo wypowiedzi każdego, bo inaczej powstają napięcia społeczne, gdy jakaś grupa społeczna ma poczucie, że jej poglądy są wykluczone lub obśmiewane
— mówił.
Wiceminister kultury pytany, czy dzisiejsze „Wiadomości” uprawiają propagandę, powiedział: „mamy rząd, który odnosi sukcesy gospodarcze. I to jest prawda obiektywna. Nawet zachodnie firmy ratingowe to doceniają. Standard życia Polaków się podnosi, ubóstwo wśród dzieci spadło o ponad 90 proc”.
I „Wiadomości” o tym informują
— dodał.
Na pytanie, czy „Wiadomości” to według niego propaganda czy nie, odpowiedział: „nie, to nie jest propaganda”.
Proszę pamiętać, że jednym z zadań mediów publicznych zapisanych w ustawie o radiofonii i telewizji jest prezentacja i wyjaśnianie polityki państwa
— przypomniał Lewandowski.
Jestem przekonany, że niektórych boli, że tak naprawdę nie ma się do czego przyczepić. Że się po prostu dobrze komunikuje politykę rządu
— dodał.
kpc/PAP/”DGP”
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/media/460216-co-z-dekoncentracja-mediow-lewandowski-nie-ma-decyzji