Tzw. druga strona, choć często w depresji i podatna na zwątpienia, to jednak jeszcze się nie poddała. Walczy. I myśli.
Wymyśliła np., że jeżeli znany z telewizji milionom Polaków red. Tomasz Lis przemówi nie z łamów swojego tygodnika, ale ze stron największego tabloidu w Polsce, to siła jego rażenia będzie większa. I to jest bez wątpienia wniosek słuszny.
Ale szare komórki mądrych ludzi pracowały dalej, i wymyśliły, że redaktor nie tylko przemówi, ale także przemówi w sprawie szczególnej, arcytrudnej, wręcz delikatnej Że to właśnie on uświadomi prostemu człowiekowi, jak bardzo myli się, popierając Prawo i Sprawiedliwość. I także, że opozycja jest jego przyjacielem, życzącym mu jak najlepiej, i to od zawsze.
Wybory są równe, każdy głos waży tyle samo, ale uważam, że w obecnej sytuacji jedna grupa wyborców jest z pewnego punktu widzenia najważniejsza. To ludzie popierający PiS- — czytamy w przesłaniu zatytułowanym „Do wyborców PiS”.
Mamy oczywiście listę „zbrodni” PiS („ludzie władzy zachowują się bardziej bezczelnie niż aparatczycy PZPR, a pieniądze należące do podatników traktują w wielu wypadkach jak własne”), ale mamy też prawdziwą perełkę. Zdania, które powinny naprawdę przejść do historii polskiego dziennikarstwa salonowego. Zdania, których lektura zapiera dech w piersiach.
Jesteście gotowi? To proszę, oto one:
Z czego wynika to przyzwolenie [na owe „zbrodnie PiS-u]? Sądzę, że głównie z wdzięczności za 500+. Nie lekceważę tego ich poczucia. Raczej mam pretensje do poprzedników PiS-u, że nie podzielili się ze społeczeństwem owocami wielkiego sukcesu Polski. Ale powiedzmy sobie szczerze, to 500+ Polakom się po prostu należy. Dokładnie, nie władzy się należy, ale ludziom. A skoro tak, to nie ma żadnej potrzeby, by ludzie byli tej władzy dozgonnie wdzięczni i by pozwalali jej na wszystko
„To 500+ Polakom się po prostu należy”, pisze redaktor naczelny tygodnika, które jak żadne inne pismo w naszym kraju wyciągnęło na sztandar pogardę dla „Januszów i Grażyn”. Pisze to człowiek, który jeszcze w marcu tego roku stwierdzał, że pieniądze może są, ale „nie będzie”:
Skąd wziąć gigantyczne pieniądze niezbędne na postawienie na nogi edukacji czy służby zdrowia, skoro potężne sumy idą już na socjalne transfery w ulubionej przez suwerena wersji, czyli gotówka do ręki.
Nie ma takiej sumy, której partia Kaczyńskiego nie wydałaby, żeby zapewnić sobie zwycięstwo wyborcze. Co przychodzi jej o tyle łatwo, że władzę kocha ponad wszystko, a płaci z naszych. Ale stawiając Polskę w zastaw, co właśnie rządzący czynią, zastawiają też gigantyczną pułapkę na każdego kto może przejąć władzę. PiS jest bowiem jak armia, która wycofując się na dogodne dla siebie pozycje, jednocześnie zaminowuje cały teren, który pozostawia. Miny są rozmaite. Wszystkie są groźne.
500+ raz jest więc miną, łapówką, marnowaniem pieniędzy, a 4 miesiące później, po gorzkiej majowej lekcji wyborczej, staje się tym, co się ludziom „po prostu należy”.
To jest taki rodzaj bezczelności, że właściwie można tu użyć tylko jednego słowa: bezwstyd.
Można też podziwiać zdumiewający brak inteligencji u reżyserów tego typu operacji. Może przede wszystkim inteligencji emocjonalnej. Zdają się bowiem oni sądzić, że wyborcy PiS to właściwie jakieś niedorozwinięte istoty, które wystarczy trochę pobajerować, protekcjonalnie pochylić się nad ich losem, zmienić z dnia na dzień własną opowieść, by przeciągnąć ich na stronę opozycji. Sądzą, że ludzie nie wyczują tej fałszywej gry, nie odczytają jej właściwego sensu.
Sądzą także, że wystarczy pomachać im przed nosem aferą z marszałkiem Kuchcińskim zabierającym na pokład samolotu żonę i córkę, by aż zadygotali z oburzenia. Co czyni także red. Lis:
Widzimy ostatnio zupełnie niezwykłe przykłady pazerności obecnej ekipy. Nadużycia popełniane przez marszałka Kuchcińskiego są tu doskonałym przykładem. (…) Kłamstwo jest dla członków tej ekipy standardem.
Owszem, wyborcom PiS zabieranie na pokład rodziny przez polityka, nawet jeśli sytuacyjnie jakoś uzasadnione, raczej się nie podoba. Ale wiedzą też oni, że „zbrodnie” PiS mają niemal zawsze taką właśnie skalę. I wiedzą również, że poprzednia ekipa w tej sferze mierzyła znacznie wyżej. Ona nie myślała, jak zabrać rodzinę na pokład, ona myślała - symbolicznie - jak przejąć LOT, albo jak LOT załatwić, by zająć jego miejsce na polskim rynku.
I tego przekonania szybko opozycja nie zmieni. A już na pewno nie zmieni, idąc na taki pamięciowy rympał jak przywołany wyżej felieton.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/media/457626-opozycyjni-rezyserzy-sa-zdeterminowani-ale-nieinteligentni