Vega chce odbudować liberalno-lewicową widownię, a może to zrobić wyłącznie produkując film w stylu „Służb specjalnych”, tylko dużo bardziej.
Strategia Patryka Vegi (Krzemienieckiego) w związku z jego filmem „Polityka” jest prosta jak konstrukcja styliska od łopaty. Nie, żebym miał coś reżyserowi zarzucać. On jest po prostu racjonalny i uważnie obserwuje rynek. Politycznie Vega nie był i nie jest prawicowcem, choć po swoim głośnym nawróceniu lubi wrzucać wybrane konserwatywne wątki. Politycznie Patryka Vegę najlepiej określają film kinowy i serial „Służby specjalne”. Ewidentnie przyjmuje tam punkt widzenia oficerów wywiadu PRL, potem w służbach III RP. Vega mówi więc językiem generałów Marka Dukaczewskiego i Gromosława Czempińskiego czy pułkowników Aleksandra Makowskiego i Włodzimierza Sokołowskiego (znanego jako Vincent Severski). A negatywnym bohaterem czyni Antoniego Macierewicza. „Służby specjalne” są jednym wielkim nabijaniem się z przeciwników Dukaczewskiego, Czempińskiego, Makowskiego i Sokołowskiego. A oni są wybitnymi specjalistami, a wręcz guru.
Patryk Vega naraził się establishmentowi i salonowi III RP swoim filmem „Botoks”, który był aktem oskarżenia aborcjonistów. Nieprzypadkowo po premierze „Botoksu” (pod koniec września 2017 r.) odwróciły się od Vegi grywające w jego filmach dwie czołowe przedstawicielki aktorskiego salonu – Maja Ostaszewska i Magdalena Cielecka. On sam nazwał je wtedy „hipokrytkami”. Po „Botoksie” Vega zorientował się, że nie tędy droga. Środowisko aktorskie jest w ogromnej większości lewicowo-liberalne i antypisowskie, szczególnie aktorki. Lewicowo-liberalna była też w większości widownia filmów Patryka Vegi. Zresztą uznany za „prawicowy” w wymowie „Botoks” mógł odstręczać konserwatywnego widza swoją brutalnością i drastycznością. A Patryk Vega żyje z filmów robionych z regularnością maszynki i w ekspresowym tempie, nie może więc odstręczać swojego najważniejszego widza, czyli tego lewicowo-liberalnego.
„Polityka” Vegi jest powrotem do punktu widzenia „Służb specjalnych”, czyli także rodzajem przeproszenia się z widzem lewicowo-liberalnym. I zapewne z takimi aktorkami jak Maja Ostaszewska i Magdalena Cielecka. Nawet nie znając scenariusza można na pewniaka obstawiać, że wszystko, co złe, głupie, podłe, estetyczne obleśne i moralnie obślizgłe będzie reprezentowane przez polityczną prawicę, czyli PiS. Film mógłby więc nosić tytuł „PiS” zamiast „Polityka”, i to byłoby bliższe istoty rzeczy. Nie bez znaczenia dla Vegi było powodzenie filmu „Kler” Wojciecha Smarzowskiego oraz dokumentu Tomasza Sekielskiego „Tylko nie mów nikomu”. Można być właściwie pewnym, że duża część widowni „Kleru” pójdzie też na „Politykę” Vegi.
Kampania wokół filmu „Polityka” to już tylko różne sztuczki. Między bajki można włożyć wykradanie przez PiS scenariusza filmu czy ucieczkę twórców daleko do Azji, żeby dzieło zmontować z dala od tajnych służb pisowskich. To zwykła głupawka promocyjna i marketingowa, mająca przekonać widzów, że będą obcować z czymś zakazanym, ściganym przez pisowskich siepaczy. W dodatku mającym potencjał ostatecznego politycznego gamechangera, którego PiS panicznie się boi. Kto chce, może się na tę dziecinadę nabierać.
Najważniejsza dla Patryka Vegi wydaje się kasa. Chce odbudować liberalno-lewicową widownię, a może to zrobić wyłącznie produkując film w stylu „Służb specjalnych”, tylko dużo bardziej. Przy okazji pewnie pogodzi się z paniami Ostaszewską i Cielecką, i wróci do mainstreamu, co zostało nieznacznie zachwiane filmem „Botoks”. Ot i wszystkie tajemnice filmu „Polityka”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/media/451246-marketingowe-sztuczki-wokol-nowego-filmu-vegi-to-glupawka
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.