„Zapytajmy: iluż autorów wielkich programów ogłaszanych na starcie rządów po czterech latach, przy zawsze zmieniających się okolicznościach i niespodziewanie lądujących pod nogami kłodach, może ze spokojem spojrzeć w oczy swoim wyborcom, nadal prezentować ten pierwotny projekt? Ilu z nich jadąc w Polskę po niemal 50 miesiącach ściąga tłumy? Ilu nie szuka wymówek, ale mówi: to dopiero początek? Nasz laureat, Premier Mateusz Morawiecki może cieszyć się takim sukcesem” — mówił Michał Karnowski, wygłaszając laudację na cześć tegorocznego laureata nagrody Biało-Czerwonych Róż portalu wPolityce.pl.
PEŁNA TREŚĆ LAUDACJI:
Panie Marszałku, Pani Prezes Trybunału Konstytucyjnego, Panie premierze, Panowie ministrowie, posłowie, Szanowni goście, Współpracownicy, przyjaciele,
Moment w którym jesteśmy zachęca do podsumowań i analiz. Prawie cztery lata temu Polacy zdecydowali o podjęciu ryzyka zasadniczej zmiany w naszym kraju. Świadomie używam słowa „ryzyka” – bo był to wybór dokonany wbrew większości tak zwanych autorytetów, na przekór podpowiedzi większości mediów straszących katastrofalnymi skutkami zmiany, bijących w tony przestrogi, idących pod prąd życzeniom największych oligarchów gospodarczych a także opiniom wielu instytucji brukselskich i pragnieniom mocarstw ościennych. W tym znaczeniu mandat jaki otrzymali nowy prezydent, nowa większość parlamentarna a w ślad za tym nowy rząd, był wyjątkowo demokratyczny, bardzo mocny i szczególnie zobowiązujący
Tak – to było szczególne zobowiązanie. Kiedy bowiem wyborców zawodzi jedna czy druga partia z tych, które możemy nazwać establishmentowymi – zostaje po prostu zastąpiona kolejną emanacją tych środowisk. Gdy jednak nie spełnia oczekiwań obóz polityczny odwołujący się wprost do źródeł demokratycznych i patriotycznych, obóz wyrywający władzę nad częścią rzeczywistości zasklepionemu od dekad układowi, gdy na sztandar wywiesza on zasadniczą zmianę i żąda od ludzi osobistego zaangażowania, koszty porażki są dużo większe. Upada duch, serca obojętnieją, na długo zamyka się okno możliwości. Często dopiero kolejne pokolenie otrzymuje podobną szansę.
Jest zasługą lidera obozu Jarosława Kaczyńskiego, że od pierwszego dnia rozumiał powagę sytuacji. Odrzucone zostały pokusy niektórych, by ułożyć się ze światem i po prostu podjąć konsumpcję władzy. Nadzieje Polaków nie zostały zdradzone. Od pierwszego dnia – przy coraz bardziej agresywnym oporze, w pewnym momencie mieliśmy nawet do czynienia w z próbami puczu siłowego - ruszył ambitny plan naprawy Rzeczypospolitej. Obejmował on wszystkie najważniejsze sfery naszej państwowości i życia społecznego: wymiar sprawiedliwości, siły zbrojne, bezpieczeństwo wewnętrzne, edukację, politykę historyczną i wiele innych. Ale szczególny nacisk został położony na sprawy gospodarcze i próbę zmiany sposobu dystrybucji dochodu narodowego. To zresztą wyraźnie zaskoczyło tak przeciwników jak i zwolenników zwycięskiej formacji: prawica nigdy się z kompetencjami w tym obszarze – może niesłusznie, ale tak było – nie kojarzyła. Nigdy nie było to w oczach opinii publicznej pierwszorzędną dominantą programową i ambicją rządów. Możliwe, że wcześniej brakowało czasu, by to rozwinąć. Tym razem sprawy potoczyły się inaczej.
„Polska będzie wielka albo nie będzie jej wcale” – te słowa Józefa Piłsudskiego otwierały Plan na Rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju, pierwszą tak precyzyjną gospodarczą mapę drogową wybranej w 2015 roku ekipy. W będącej jej rozwinięciem „Strategii na Rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju” autor w kilku akapitach ujął sens zachodzącej zmiany Pozwolicie Państwo, że zacytuję:
„Transformacja po upadku komunizmu z natury rzeczy wymagała redefinicji roli państwa w gospodarce. Fundamentem, na którym miał zostać zbudowany polski kapitalizm i dobrobyt był zestaw reguł tzw. konsensusu waszyngtońskiego, zakładający m.in. deregulację, prywatyzację, liberalizację handlu i swobodny przepływ kapitału. Podobną ścieżkę obrały inne gospodarki naszego regionu. Rozwiązania te nie uwzględniały jednak charakterystyki postkomunistycznej rzeczywistości – słabości instytucji państwa, niezreformowanego systemu sądownictwa, niskiego poziomu oszczędności oraz zachwianej struktury własnościowej w branżach kluczowych dla formowania się nowego ładu gospodarczego. Zatriumfował również dogmat, że najlepszą polityką przemysłową jest brak polityki przemysłowej. W obszarze polityk społecznych panował swoisty darwinizm, w wyniku którego na marginesie życia publicznego pozostawione zostały całe zbiorowości i grupy zawodowe. Takie podejście przyniosło wysokie koszty społeczne, które uznawano bezkrytycznie za konieczny element reform. Przez ponad ćwierć wieku polska polityka gospodarcza nie była mniej czy bardziej neoliberalna. Była po prostu doraźna”.
To opis zastanej sytuacji. A recepty?
„Wypracowaliśmy śmiałą wizję rozwojową połączoną z ekonomicznym pragmatyzmem, której celem jest wzmocnienie i unowocześnienie polskiej gospodarki, wyrwanie jej z peryferii rozwojowych oraz znaczące podniesienie konkurencyjności produktów i usług oferowanych przez polskie firmy.”
„Państwo ma do odegrania fundamentalną rolę w inicjowaniu i realizacji zmiany modelu rozwoju społeczno-gospodarczego. Proaktywna polityka państwa może dawać pozytywne impulsy i generować pozytywną presję dla tworzenia nowoczesnej, innowacyjnej i zrównoważonej gospodarki. Dbałość o modernizację oraz podmiotowość ekonomiczną jest bowiem miarą najlepszych tradycji władz i społeczeństw wolnego świata. Wartości te nie stoją w sprzeczności z otwartością gospodarek w ramach globalnych procesów ekonomicznych. Jest wręcz przeciwnie – aktywność nowoczesnych i sprawnych instytucji państwa stanowi wartość dodaną dla wzrostu, ekspansji i konkurencyjności rodzimych podmiotów gospodarczych”
„Spójność pomiędzy szeroko zakrojonymi programami społecznymi, przeznaczeniem dziesiątków miliardów złotych rocznie na wyrównanie szans społecznych, a rozwojem gospodarczym i zapewnieniem finansowania zarówno projektów gospodarczych, jak i społecznych, jest kluczem do powodzenia Strategii. Choć istnieje naturalne napięcie między celami polityki społecznej i polityki rozwojowej, to jego zredukowanie będzie możliwe na skutek wielkiego programu uszczelnienia systemu podatkowego. To warunek sine qua non rozwoju przy utrzymaniu równowagi budżetowej i trwałości programów solidarnościowych”
Patrzę po sali i wiem, że wielu z obecnych tutaj brzmi jeszcze w uszach śmiech i rechot jaki przechodził wówczas przez salony poprzednich władców III RP. Zdanie, że „piniendzy na to nie ma i nie będzie” odmieniano przez wszystkie przypadki. „Uszczelnienie systemu podatkowego” – wskazane w Strategii jako warunek realizacji pozostałych celów – prezentowano jako kolejny szalony mit polskiej prawicy. Kpiono, że to wizja sztab złota, które Tusk ukrywał w swoim gabinecie i nie chce oddać. A aktywna rola państwa, jakże oczywista choćby w Niemczech, malowana była w peerelowskich barwach.
Dziś można jasno powiedzieć: strategia na rzecz odpowiedzialnego rozwoju się powiodła. Zostawiam ekonomistom dyskusję o poszczególnych wskaźnikach, ale obserwując z bliska polską politykę od prawie dwóch dekad, widzę jak dynamicznie ruszyliśmy do przodu. Porównując budżet roku 2015 do tego realizowanego obecnie, mamy 100 miliardów złotych z czterech podstawowych podatków więcej, mamy dobry stan finansów publicznych, mamy jeden z największych w Europie wzrost gospodarczy, rosnące inwestycje, bardziej europejskie płace – a to wszystko przy liczonych w dziesiątkach miliardach rocznie programach prorodzinnych i prospołecznych. Mamy też wyraźne przestawienie polskich zwrotnic rozwojowych – z konkurowania tanią siłą roboczą na szukanie tego, co innowacyjne, unikalne, własne – co daje też wyższe marże. Co powoduje, że młodzi ludzie mogą z większym spokojem widzieć Polskę jako miejsce do życia, a swoje dzieci wychowywać do pracy dla kraju, a nie dla emigracji.
Oczywiście, to nie koniec drogi, wiele spraw wymaga naprawy, ale statek Polska płynie dobrym kursem.
Polityk, który trzyma gospodarczy ster połączył w sposób niewyobrażalny dla wielu w III RP cele gospodarcze i społeczne. Wiedział, że 500+ to nie wydatek, inwestycja w gospodarkę i demografię. Polityk ten rozumie ekonomiczne reguły współczesnego świata, wie, że Polska musi szukać przewag konkurencyjnych w nowych technologiach i innowacjach. Tylko tam można uzyskiwać wartość dodaną. Polityk ten kładzie nacisk na rozwój małych i średnich firm, bo wie, że to one tworząc realna gospodarkę, z nich najwięcej ma społeczeństwo. Podobnie jak rozumie, że Polska nie kończy się na rogatkach Warszawy, Gdańska, Poznania, Krakowa, Wrocławia. Polityk ten miał odwagę wesprzeć kluczowe repolonizacje, w tym sektora bankowego, ale nie uczynił z tego ideologii, nie poszedł za daleko, nie naruszył równowagi.
Zapytajmy: iluż autorów wielkich programów ogłaszanych na starcie rządów po czterech latach, przy zawsze zmieniających się okolicznościach i niespodziewanie lądujących pod nogami kłodach, może ze spokojem spojrzeć w oczy swoim wyborcom, nadal prezentować ten pierwotny projekt? Ilu z nich jadąc w Polskę po niemal 50 miesiącach ściąga tłumy? Ilu nie szuka wymówek, ale mówi: to dopiero początek?
Nasz laureat, Premier Mateusz Morawiecki może cieszyć się takim sukcesem. Panie premierze, z dumą i radością pragnę ogłosić, że Biało - Czerwone róże portalu wPolityce.pl decyzją naszych zespołów redakcyjnych w tym roku pragniemy wręczyć Panu.
Zanim to nastąpi, chcę powiedzieć jeszcze kilka słów. Bardziej osobistych. Mówiąc o walce o naprawę Polski musimy pamiętać jaką cenę wielu ludzi za tę szansę – w mediach, polityce, kulturze – zapłaciło. I z jakim ryzykiem to się wiąże. Środowiska, które – chyba od 1944 roku począwszy – czuły się właścicielami Polski, jej naturalnymi rządcami, nie ukrywały nawet, że popełniły błąd lekceważąc przed 2015 rokiem zasoby polskiej prawicy, jej determinację i patriotyzm. Nie ukrywają, że więcej tego błędu nie popełnią – nie tylko po przejęciu władzy chciałyby wprowadzić faktyczny monopol polityczny, ale i wyprzedać wszystko, co dziś tworzy zasoby państwa polskiego, co daje jako taką sterowność. I każdego dnia pieszczą swoje ego obietnicami krwawej zemsty, wsadzenia wszystkich, którzy mieli odwagę im się wyrwać spod kontroli, zemstę.
I tu trzy aspekty warto wyodrębnić.
Po pierwsze najbardziej nienawidzą tych, którzy do obozu rządzącego wnoszą najwięcej kompetencji, którzy nie krzyczą, a robią, którzy nie tylko mówią, co należałoby zrobić, ale umieją to wdrożyć, którzy znają świat, nie boją się go, rzucają mu otwarte wyzwanie konkurencyjne, z których profesjonalizmy Polacy mogą być dumni. Pan premier Mateusz Morawiecki należy do tych osób i stąd, jak możemy obserwować i jak wielokrotnie wskazywały współtworzone przez nasze środowisko media - portal wPolityce.pl, tygodnik Sieci, telewizja wPolsce.pl, Gazeta Bankowa i portal wGospodarce.pl – z tego powodu znalazł się na celowniku obozu III RP. Warto rozumieć źródło tych ataków, warto pamiętać, dlaczego są tak bezwzględne, nie oszczędzające nawet rodziny. Warto tu przypomnieć, co niedawno m.in. na łamach portalu wPolityce.pl stwierdził George Friedman, założyciel i były dyrektor agencji Stratfor, wydawca pisma „Geopolitical Futures”: Jednym ze znaków rozpoznawczych wschodzącej potęgi jest to, że schodzące potęgi wytaczają przeciwko niej najcięższe działa. Dotyczy to państw, ale i polityków. Aha, nie wspomniałem o Sieci Historii, ale tam chyba redaktor profesor Jan Żaryn z zespołem chyba dopiero do takiej analizy się szykują.
Element drugi: ten przemysł pogardy wobec polskich patriotów polega też na typowym, jak to nazwał Bronisław Wildstein, odwraceniu wektorów znaczeniowych. Złodziei nazywa się wzorcami uczciwości, ludzi upadłych przedstawia jako autorytety. A osoby skromnie żyjące i ciężko pracująca dla Polski rysuje się jako zachłannych bonzów. Każdy, kto tego zakłamania doświadcza, szczególnie sobie ceni osoby, które w tej pracy dla zmiany Rzeczypospolitej dają z siebie wszystko, które rozumieją, jak fundamentalna dla przyszłości Polski to jest stawka. Które kiedy trzeba potrafią nie spać po 20 godzin na dobę, wiedzą, że wszystko ma znaczenie, nigdy nie odpuszczają. I tu nasz laureat też należy do tego grona.
I jeszcze wątek trzeci: każdego dnia musimy pamiętać, że choć bywa ciężko i niesprawiedliwie, to i tak nie da się trudnych okoliczności porównać z tym, czego doświadczały poprzednie pokolenia. Nawet nie te wojenne, ale już powojenne, a także – choć w innym wymiarze – ludzie stawiający opór postkomunie w latach 90. Jest czymś niezwykle pięknym i wzruszającym, że współczesna Polska o tym pamięta, że stara się każdy kamyczek z tego zbiorowego wysiłku na rzecz wolności i niepodległości odnaleźć, uhonorować. ; Że z kamyczków buduje muzea, opowiadające prawdę o polskim losie, a nie przyjmujące, jak bywało, narrację wygodną dla tych, którzy chcą się z dawnych zbrodni wybielić. Wiemy, że ma pan premier w tym duży udział, wielu ludzi pamięta, że czynił to także gdy kierował dużym prywatnym bankiem – a za wielu odważnych by wspierać patriotyczne, historyczne przedsięwzięcia, wtedy nie było. Ja w każdym razie potrafię wymienić jeszcze niezwykle zasłużoną w tym względzie Kasę Stefczyka.
To pewien paradoks, ale tak się ułożyło, że patrząc wstecz na ostatnie lata, widzę premiera Mateusza Morawieckiego głównie w dwóch, wydawałoby się nie do pogodzenia, rolach. Oto stoi głównym balkonie nowojorskiej giełdy i bije w dzwon otwierający sesję notowań ale zarazem ogłaszający wejście Polski do kręgu krajów rozwiniętych. I drugi obrazek: spotkanie szefa rządu z międzynarodowymi dziennikarzami i rozmaitymi aktywistami w Berlinie, próbującymi wymusić – bo inaczej tego nazwać nie można – przyznanie jakiejś polskiej winy za niemieckie zbrodnie. Czyste szaleństwo. Ale pomylili się. Wysunięta placówka obronna nie uległa, a nawet, miałem wrażenie, wielu przekonała. Solidarność Walcząca może tu być szczególnie dumna ze swojego wychowanka. Panie premierze, w podziękowaniu za to wszystko są te Biało–Czerwone Róże portalu wPolityce.pl
Na koniec pozwolę sobie jeszcze raz wrócić do Strategii na Rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju. Tam jest taki mały dopisek wyznaczający horyzont czasowy: „do roku 2020 (z perspektywą do 2030 r.)”. Trzymamy za słowo.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/media/450571-michal-karnowski-premier-moze-cieszyc-sie-takim-sukcesem