W niedawnym tekście dla portalu Wirtualna Polska lewicowy publicysta Jacek Żakowski wezwał do wywołania w Polsce „wojny religijnej”. Jego zdaniem jest to warunek konieczny dla modernizacji kraju. Jako wzór wskazał nowoczesne zachodnie społeczeństwa, które – według niego – powstały właśnie jako wynik wojen religijnych.
Publicysta żali się:
„Cena unikania wojny i podtrzymywanego przez wiele pokoleń pokoju religijnego staje się coraz większa, bo blokuje nam dostęp do nowoczesności. Nie udało nam się przecież ewolucyjnie ustanowić nowoczesnych relacji między Kościołem i państwem: religią i społeczeństwem; wiarą i ludzkim życiem.”
Dlatego – zdaniem Żakowskiego – konieczna jest dziś „wojna religijna”:
„Może dzięki temu za jakiś czas uda nam się umiarkowanym kosztem kulturowo przeskoczyć mur dzielący pozostałości feudalnego kościoła od zachodniego modelu nowoczesności. Im prędzej, tym lepiej.”
Tego typu argumentacja, godna pióra Anatolija Łunaczarskiego lub Andrieja Żdanowa, nie jest wcale taka nowa. Posługiwali się nią od samego początku komuniści, utrzymując, że wyrugowanie wpływów Kościoła z życia publicznego jest warunkiem koniecznym modernizacji. Czym się skończyła rozpętana przez nich „wojna religijna”, przypominać chyba nie trzeba.
Żakowski ignoruje przy tym fakt, że to wiara i rodzina są dziś w Polsce podstawowymi źródłami kapitału społecznego. To dzięki nim kształtują się w największej mierze takie postawy, jak bezinteresowność, rzetelność, uczciwość, solidarność, zdolność do współpracy i poświęceń, pracowitość czy zamiłowanie do porządku. Dlatego walka z katolicyzmem oraz rodziną jest de facto podcinaniem korzeni kapitału społecznego, którego – po dekadach komunizmu – i tak mamy u nas olbrzymie deficyty.
Wszystkie wyniki badań socjologicznych wskazują, że w Polsce istnieje pozytywna współzależność między głęboką wiarą a zaangażowaniem w budowę społeczeństwa obywatelskiego. Wśród osób wierzących jest najmniej zwolenników metod totalitarnych, najwięcej zaś tych, które poświęcają swój czas dla innych jako wolontariusze. Im większa jest wiara respondentów, mierzona praktykami religijnymi, tym częściej ważniejsza okazuje się dla nich kategoria „służenia innym” oraz zaangażowanie w bezinteresowną pomoc.
Wystarczy zacytować wnioski z badań przeprowadzonych przez CBOS:
„Odsetek osób podejmujących zadania społecznikowskie zależy w bardzo dużym stopniu od religijności badanych – im częściej uczestniczą oni w praktykach religijnych, tym większa ich liczba włącza się w rozwiązywanie problemów lokalnych. (…) Bierności obywatelskiej w sprawach lokalnych sprzyja natomiast brak zaangażowania w praktyki religijne, miejskie środowisko zamieszkania oraz starszy wiek”.
Takie jest też nasze doświadczenie historyczne. Nie sposób zrozumieć dziejów edukacji, przedsiębiorczości, spółdzielczości, dobroczynności czy wielu innych aktywności w życiu publicznym na ziemiach polskich bez uwzględnienia roli Kościoła. W tym kontekście jeszcze wyraźniej widać, że jest on instytucją obdarzoną olbrzymim potencjałem modernizacyjnym.
Wzywanie do „wojny religijnej” to zarazem wzywanie do nienawiści. Nie ma bowiem wojny bez nienawiści. To rozbudzanie negatywnych emocji, nad którymi w pewnym momencie już nikt nie zdoła zapanować. Skutkiem tego są trwałe podziały społeczne, traumy, rany oraz pokaleczenia psychiczne i duchowe, które potrafią ciągnąć się pokoleniami. Jak widać, nie brak jednak ludzi, którzy są gotowi zapłacić taką cenę (kosztem innych oczywiście), by zrealizować swoje ideologiczne projekty.
Środowiska bliskie Jackowi Żakowskiemu lubią często powoływać się na postać Leszka Kołakowskiego jako swojego mentora. Warto przypomnieć, że po II wojnie światowej marksista Kołakowski głosił podobne hasła jak dziś Żakowski. Utrzymywał, że Kościół jest główną przeszkodą w modernizacji kraju, dlatego należy wyrugować wpływy tej instytucji z życia publicznego, oczyszczając społeczeństwo z zabobonów, przesądów i klerykalizmu, a tym samym otwierając drogę ku świetlanej przeszłości.
Z czasem filozof zmienił jednak radykalnie zdanie, o czym świadczą choćby takie jego teksty, jak „Samozatrucie otwartego społeczeństwa”, „Obecność mitu” czy „Iluzje demitologizacji”. Jego zdaniem nawet jeśli uznamy chrześcijaństwo za mit, to nie może z tego wynikać żaden filozoficzny ani społeczny program walki z Kościołem. Religia pełni bowiem niezastąpioną funkcję sensotwórczą, kulturotwórczą i wspólnototwórczą, a także stanowi niekiedy jedyną obronę przed uzurpatorskimi, agresywnymi i dogmatycznymi ideologiami. Z późnych pism Kołakowskiego wynika, że pożądaną wartością powinien być raczej „pokój religijny” niż „wojna religijna”, która przynosi więcej szkód niż korzyści.
Najwyższy czas na odrobienie lekcji z ewolucji intelektualnej swojego mistrza.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/media/446271-zakowski-wzywa-do-wojny-religijnej