Prawda jest taka, że po wybuchu bezspornej afery, kompromitującej dla sędziego Łączewskiego, skazano jedynie dziennikarza, któremu sąd, w najważniejszej części, przyznaje de facto rację - powiedział w telewizji wPolsce.pl Wojciech Biedroń.
Dziennikarz portalu wPolityce.pl i tygodnika „Sieci” został skazany przez sąd za opisanie sprawy sędziego Wojciecha Łączewskiego, który poprzez portal Twitter miał nawiązać prywatną korespondencję z osobą, którą wziął za dziennikarza Tomasza Lisa, i namawiać ją do przyjęcia nowej strategii w politycznej walce z rządem. Sąd skazał Wojciech Biedronia na podstawie art. 212 Kodeksu karnego na grzywnę. Wyrok jest prawomocny.
Wojciech Biedroń komentował tę sprawę oraz wyrok w telewizji wPolsce.pl.
Art. 212, czyli największy bicz i młot na dziennikarzy, czyli prywatne oskarżenie. Osoba może sobie stwierdzić, że właśnie atakowałem, czy oczerniałem bezpodstawnie… Rzeczywiście o tyle sprawa jest bulwersując, że w I instancji domagano się 25 tys. zł grzywny w związku z moją osobą, a sąd okręgowy, który dzisiaj orzekał i wydawał wyrok okazał się nieco łaskawszy i mam do zapłacenia 3 tys. zł., ponieważ „atakowałem” sędziego Łączewskiego „bezpodstawnie”, choć tu zaczynają się schody dla tej argumentacji
— mówił w rozmowie z Edytą Hołdyńską.
Dziennikarz portalu wPolityce.pl i tygodnika „Sieci” przypomniał, że ujawniał sprawę sędziego Wojciecha Łączewskiego, który dał się nabrać i przez Twittera umawiał się na spotkanie z domniemanym Tomaszem Lisem. Sprawę bada prokuratura, a biegli (także amerykański Twitter) stwierdzili, że nie doszło do żadnego włamania na konto sędziego, choć ten tak właśnie twierdzi.
Co zrobić, żeby skazać dziennikarza, który o tym napisał? Nie da się podważyć takich informacji, bo takie są ustalenia, więc szuka się sposobu. Znalazł sędzia Łączewski i sąd, ponieważ rzeczywiście podałem, że toczący się postępowaniu dyscyplinarnym, a chodzi o postępowanie wyjaśniające. A jest ono immanentną częścią postępowania dyscyplinarnego. To wystarczyło sądowi, by skazać mnie z art. 212
— opowiadał dalej Wojciech Biedroń.
Do niewielkiej muchy wystrzelono z gigantycznej armaty
— stwierdził.
Rozumiem, że sędzia Wojciech Łączewski może mieć do mnie żal o to, że robię swoje, czyli ujawniam niewygodne informacje na jego temat. Może mnie naprawdę doprowadzić do bankructwa w sprawie cywilnej, ale używanie wobec dziennikarza tego typu broni, to jest kaganiec. Dla mnie nie ulega wątpliwości, o co tak naprawdę chodziło: żeby zamknąć nam - dziennikarzom - usta. Nie tylko Wojciechowi Biedroniowi
— mówił dalej.
Ja naprawdę jestem tutaj najmniej istotny. Tutaj miała zwyciężyć prawda, a zwyciężył bat na dziennikarzy i efekt mrożący - by, inny dziennikarz dwa razy się zastanowił…
— tłumaczył.
Zapewniam, że się nie poddamy i będziemy informować opinię publiczną, co się w tej sprawie dzieje, a dzieje się naprawdę bardzo dużo. Choć paradoksem jest, że po trzech latach od wybuchu tej afery skazana jest tylko jedna osoba - redaktor Wojciech B.
— komentował nasz redakcyjny kolega.
Co jest najważniejsze w tej sprawie? Wiele wskazuje na to, że sędzia Łączewski kłamał, składał fałszywe zeznania. Wpłynął wniosek o uchylenie mu immunitetu. (…) Moim zdaniem sędzia złożył moim zdaniem kuriozalny wniosek, w którym on chce, by zanim sąd podjął decyzję o ewentualnym uchyleniu immunitetu, by zwrócić się do Trybunału Sprawiedliwości UE z pytaniem prejudycjalnym dot. funkcjonowania i umocowania sądów dyscyplinarnych
—- opowiadał.
Na Boga żywego! Co ma wspólnego sprawa uchyleniu immunitetu sędziu Łączewskiemu z funkcjonowaniem sądów dyscyplinarnych w Polsce?!
— pytał.
CZYTAJ WIĘCEJ: Łączewski nadal bezkarny? Domaga się, by TSUE zbadało umocowanie sądów dyscyplinarnych!
Redaktor Wojciech Biedroń przypomniał, że w swoich publikacjach często porusza temat „kasty sędziowskiej”.
Powiem na pewno ostrzeżenie. Nie chcę używać takich wielkich słów typ „zemsta”. Dzisiejszy wyrok odczytuję jako próbę zamrożenia działań dziennikarzy, by przypadkiem takich spraw nie ruszać. Zapewniam jeszcze raz, że o kaście sędziowskiej, patologiach w sądownictwie, ale i o uczciwych sędziach na pewno będę pisał
— deklarował.
Wojciech Biedroń dodał, że zastanawia się, co przez trzy lata zrobiło państwo w sprawie sędziego Łączewskiego i co robią rzecznicy dyscyplinarni sądów.
Prawda jest taka, że po wybuchu bezspornej afery, kompromitującej dla sędziego Łączewskiego, skazano jedynie dziennikarza, któremu sąd, w najważniejszej części, przyznaje de facto rację, a z drugiej strony skazuje, łapiąc się szczególików
— powiedział.
Pan sędzia Łączewski dużo mówi o praworządności i wolności słowa, a tymczasem stosuje wobec dziennikarza komunistycznego knebla, który tak naprawdę dawno powinien być zniesiony. Ciągle czuć Kremlem
— stwierdził.
Ja w starciu z kastą sędziowską nie mam szans. Trzeba pisać prawdę, ale w zderzeniu z instytucjonalnym jeden dziennikarz z takim murem nigdy nie wygra
— podsumował Wojciech Biedroń z portalu wPolityce.pl i tygodnika „Sieci”.
CAŁA ROZMOWA W TELEWIZJI WPOLSCE.PL:
kpc/wPolsce.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/media/433668-w-biedron-dla-wpolscepl-zwyciezyl-bat-na-dziennikarzy