Jak już informowaliśmy, Centrum Monitoringu Wolności Prasy skierowało pismo do Prokuratury w Gliwicach z prośbą o udzielenie informacji w sprawie śledztwa dot. reportażu „Superwizjera”. Odpowiedź prokuratury przynosi wiele ciekawych informacji. Jak się okazuje TVN „zapodział” gdzieś tzw. surówkę z materiałem z leśnej maskarady, a co więcej, jak wynika z materiałów dowodowych, operator telewizji „miał prowokować pozostałe osoby do wypowiedzi o charakterze ksenofobicznym i rasistowskim”.
W udzielonej Prokuraturze odpowiedzi, datowanej na 23 stycznia 2018 roku, stacja TVN wskazała na trudności, dotyczące odszukania wszystkich nagrań - „ze względu na okres ferii zimowych”. W kolejnym piśmie z dnia 5 lutego 2018 roku telewizja ta poinformowała, że nie udał się ich odnaleźć
— czytamy w piśmie z PK. Czyżby TVN miał coś do ukrycia?
WIĘCEJ O SPRAWIE: Szokujące pismo PK nt. śledztwa dot. „urodzin Hitlera”. Zagubiona „surówka” materiału i operator TVN-u, który „chciał coś zrobić z ciapakami”
Czy stacja TVN rzeczywiście podchodzi tak niefrasobliwie do archiwizowania własnych materiałów? Czy to możliwe by taśmy wyjściowe z tak mocnego performance po prostu się zagubiły? Ciekawy trop znajdujemy w książce Kamila Durczoka zatytułowanej „Przerwa w emisji”. Ukazał się dwa lata temu, a głównym jej wątkiem jest obrona Durczoka przed oskarżeniami o niewłaściwe zachowania w pracy i wobec kobiet. Znajdujemy tam jednak także fragment poświęcony głośnej kilka lat temu sytuacji, gdy w internecie ujawniono nagranie jak Durczok klnie i brutalnie ochrzania osobę odpowiedzialną jego zdaniem za brudny stół w studiu TVN.
Wspominając tamtą aferę Durczok stwierdza w książce:
Nigdy nie doszliśmy, kto wykradł i udostępnił nagranie. Widzowie nie zdają sobie sprawy, że wszystko, co się dzieje w studiu, jest zapisywane w odrębnym systemie przez każdą będącą na chodzie kamerę i każdy mikrofon, który jest włączony i wpięty do sieci. W ten sposób zgrywa się wszystko, ze wszystkich studiów. I te materiały pozostają w systemie na zawsze.
To jest sytuacja trudna do wyobrażenia. Jak można pracować swobodnie, kiedy jestem podpięty do mikrofonu od szóstej i wszystko, co mówię przez te pięćdziesiąt minut się rejestruje. (…) Pytałem kierownictwo TVN, jaki ma sens nagrywanie tego wszystkiego. Usłyszałem, że taka jest procedura od początku istnienia stacji. Nie zmienią jej, a ja muszę pilnować języka.
Wnioski? Trzy. Po pierwsze, TVN przywiązuje do archiwizacji dużą wagę zatem teza o zagubieniu surówki z tzw. „urodzin Hitlera” budzi wątpliwości.
Po drugie, możliwe iż coś z „zagubionego” materiału zachowało się na tych serwerach, które zapisują wszystko i na zawsze?
Po trzecie, goście TVN muszą bardzo, bardzo uważać na to, co mówią nawet przed wejściem na antenę - są bowiem także wtedy, bez swojej wiedzy, nagrywani, a nagrania archiwizowane.
wu-ka
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/media/428355-czy-tvn-naprawde-mogl-zagubic-surowke-z-urodzin-hitlera
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.