Jedno zdanie, trzy kłamstwa, dwie manipulacje, czyli metoda "Wyborczej" w pigułce. "Wszystko z miłości" - ale z miłości do czego?

W weekendowej „Gazecie Wyborczej” wzmożenie wokół dziennikarzy TVP. Tekst o szefie „Wiadomości” Jarosławie Olechowskim, tekst o Krzysztofie Ziemcu. Oba w znanym dobrze stylu „demaskatorskim”, praktykowanym od samego początku istnienia redakcji, a sprowadzającym się do niszczenia ludzi stających Czerskiej na drodze.

Artykuł o Krzysztofie Ziemcu napisała Agnieszka Kublik, specjalistka w tym specyficznym fachu. W środku dużo psychologizowania, cytatów wyrwanych z kontekstu, i mnóstwo protekcjonalizmu. A także, co szczególnie smutne, relacje z prywatnych rozmów Krzysztofa Ziemca, które podają - pod nazwiskiem!!! - jego rzekomi „przyjaciele”.

Ale ja właściwie nie o Ziemcu, ale o „Wyborczej”. Bo choć tekst Kublik przepełniony jest biadaniem nad „propagandą” rzekomo lejącą się z TVP, to znalazło się w nim zdanie, które symbolicznie pokazuje faktycznie propagandowe metody „GW”.

Chodzi o następujący fragment:

„Na początku 2016 r. prorządowe media rozkręcają „sprawę Wałęsy”. Za pomocą niejasnych teczek, które znaleziono w domowej szafie Kiszczaka, szefa bezpieki u schyłku PRL, próbują udowodnić starą tezę prawicy, że lider „Solidarności” był agentem „Bolkiem”.

Jedno zdanie, a trzy kłamstwa:

— 1. „Na początku 2016 r. prorządowe media rozkręcają „sprawę Wałęsy”. Sprawą zajęły się, i to na jedynkach, wszystkie media, nie tylko prorządowe. Zarówna ranga odnalezionych dokumentów, jak i sensacyjne okoliczności całej sprawy, uczyniły z tego wydarzenia temat nr 1 według każdego standardu dziennikarskiego. Tylko najbardziej ideologicznie zaślepione media, takie jak „GW”, nie widziały i nie widzą tematu.

— 2. „Za pomocą niejasnych teczek, które znaleziono w domowej szafie Kiszczaka…”. Określenie teczki TW „Bolka”, przyniesionej przez żonę Kiszczaka do IPN-u jako „niejasnych teczek” jest kłamstwem w żywe oczy. Opinia grafologów jest przecież jednoznaczna:

„Po przeprowadzeniu opinii - ona zawiera 235 stron - w naszej ocenie jest kompleksowa i spójna. Wnioski są jednoznaczne i nie pozostawiają wątpliwości. Odręczne zobowiązanie o podjęciu współpracy zostało w całości nakreślone przez Lecha Wałęsę. Pokwitowania odbioru pieniędzy zostały nakreślone przez Wałęsę”.

CZYTAJ: Jednoznaczna opinia grafologów: podpisy Wałęsy w teczce TW „Bolek” są prawdziwe. Sprawdź szczegóły opinii!

— 3. „…próbują udowodnić starą tezę prawicy, że lider „Solidarności” był agentem „Bolkiem”. Można próbować usprawiedliwiać Wałęsę jego młody wiekiem, niedoświadczeniem, strachem, choć i to wątpliwa strategia. Ale opisywać sprawę jako „starą tezę prawicy” można tylko wówczas, gdy jest się cynicznie ślepym na rzeczywistość. Agenturalność Wałęsy po Grudniu była oczywista już po publikacji pracy prof. Cenckiewicza i dr Gontarczyka. Po przejęciu przez IPN szafy Kiszczaka jest niepodważalna dla każdego, kto choćby odrobinę szanuje prawdę.

Wątpliwości w tym zdaniu jest więcej. Np. zarzut agenturalności formułowały wobec Wałęsy na przestrzeni dziejów różne środowiska, nie tylko prawicowe, zależnie od politycznej koniunktury (4). Teczka „Bolka nie została „odnaleziona”, ale wydana przez żonę zmarłego szefa MSW, być może w ramach swoistej zemsty za któreś z zagrań Wałęsy w latach 90. (5).

Do tego zdanie:

Ziemiec w „Wiadomościach” ogłasza, że grafolog potwierdził autentyczność pisma Wałęsy. IPN prostuje. Krzysiek przeprasza za błąd - ale tylko na Facebooku -

— jest tak skonstruowane, że sugeruje, iż taki stan faktyczny obowiązuje do dziś, że był to błąd materialny, a nie tylko dziennikarski. To nieprawda: Ziemiec podał tę informację przedwcześnie, nie mając oficjalnego potwierdzenia, i dlatego przepraszał za zawodową wpadkę, której znaczenia nie ma co przeceniać. Ale grafolodzy IPN ostatecznie potwierdzili, że dokumenty były pisane i podpisywane ręką Wałęsy.

Tekst Kublik nosi tytuł: „Wszystko z miłości”. Odnosi się do twierdzenia, że Krzysztof Ziemiec tak kocha rodzinę, że zrobi dla niej wszystko. Można tylko zapytać: co sprawia, że ludzie zatrudnieni w „GW” piszą tak propagandowe, ordynarnie zakłamane, cyniczne kawałki? Czy to także z miłości? Ale z miłości do czego?