Był styczeń 2016 roku, PiS-owski reżim rozsiadł się już dosyć wygodnie w gmachu Telewizyjnej Agencji Informacyjnej. Zostałem zaproszony do programu „Po przecinku”, który wówczas był emitowany po Panoramie w TVP2. W ramach zabijania pluralizmu w debacie publicznej moim interlokutorem miał być redaktor, który wsławił się dzisiaj demonstracyjnym wyjściem z konferencji po uprzednim obrażeniu Antoniego Macierewicza. Wtedy, w 2016 roku rozmowa miała dotyczyć katastrofy smoleńskiej, liczyłem na konstruktywne starcie z człowiekiem, który w wielu kwestiach dotyczących 10/04 ma diametralnie inne zdanie.
Spotkaliśmy się przed programem w telewizyjnym korytarzu, gadka - szmatka, kilka minut do wejścia. Bez wrogości, bez nadzwyczajnej sympatii, o wszystkim i o niczym. Dlaczego był nieco spięty, okazało się chwilę później. Nie ukrywam, że zaskoczeniem była dla mnie sytuacja gdy redaktor tuż po wejściu na antenę wygłosił oświadczenie i… wyszedł ze studia. Jego protest dotyczył wycinanych przez reżim z TVP nieprawomyślnych dziennikarzy. Natychmiast ogłoszono go bohaterem wspaniale ujmującym się za zwalnianymi z roboty przyjaciółmi. Mało było wtedy mowy o tym, że to nie ma nic wspólnego z dziennikarstwem.
CZYTAJ TAKŻE: Żenująca demonstracja! Czuchnowski czyta z kartki bełkotliwe oświadczenie i wychodzi ze studia TVP Info! WIDEO
Jest kwiecień 2018 roku, spotykam owego redaktora na konferencji podkomisji smoleńskiej. Przechodzi, jak każdy dziennikarz przez biuro przepustek, tłoczy się razem z nami w dusznej sali. Potem grzecznie słucha tego, co do powiedzenia ma Antoni Macierewicz, a gdy przychodzi do zadawania pytań obraża ministra strasząc go sądami w nadchodzącej „wolnej Polsce” i… wychodzi. Gratulują mu na twitterze politycy PO i niektórzy koledzy z branży.
Wtedy, w 2016 roku, zignorowaliśmy demonstracyjne wyjście. Program toczył się dalej, tylko w okrojonym składzie. Teraz też świat nie zadrżał w posadach. Kolejni dziennikarze zadawali pytania, nikt więcej nie wyszedł.
Śledzę komentarze na twitterze, z niektórymi się zgadzam, z niektórymi nie. Na pewno nie podzielam opinii, które mówią o końcu dziennikarstwa. Nawet przyjmując, że to w jego wykonaniu recydywa. O nie! Nie skończyło się dziennikarstwo, co najwyżej dziennikarz. Jeden. Tak się zapisze w mojej pamięci. Nie zgryźliwymi felietonami, których popełnił krocie, a jako „człowiek, który demonstracyjnie wychodzi”.
Kilkanaście lat temu pewien doświadczony dziennikarz, w redakcji gdzie stawiałem pierwsze kroki w zawodzie mówił mi, że to wspaniały zawód. Że wciąga, działa jak narkotyk. Że to droga w jedną stronę, że z tego zawodu nie da się wyjść. Dzisiaj przekonałem się, że to nieprawda. Widziałem na własne oczy, że da się wyjść. I to głośno trzaskając drzwiami, choć to przecież niegrzeczne.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/media/389810-krotka-rozprawa-o-czlowieku-ktory-ciagle-wychodzi
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.