Zamiast radości, że koleżanka po fachu dostała intratną posadę, spore grono dziennikarzy napawa się przypływem purystycznej porządności własnej.
Najbardziej może dziwić, że szpicą w krytykowaniu objęcia przez panią Ewę Bugałę stanowiska dyrektora do spraw komunikacji w Orlenie są dziennikarze postrzegani jako prawicowi. Wiadomo dziennikarze tzw. mainstreamu mają obowiązek rytualnego linczu, ale ci, którzy są przynajmniej nominalnie po tej samej stronie barykady co pani Bugała, powinni się chyba chwilę zastanowić zanim ruszą z napuszoną tyradą z najwyższych półek doskonałości moralnej. Tym bardziej, że linia ataku jest tak prosta, że nikt kto chociaż trochę szanuje warsztat by po nią się nie schylił. Grzmienie z jedynie słusznych pozycji opiera się na schemacie: Nie po to popieraliśmy PiS, żeby przymykać oczy na takie praktyki jakie znamy z czasów Platformy. Miało być inaczej, miało być uczciwie, a tutaj ten sam nepotyzm, to samie kolesiostwo, to samo zatrudnianie po partyjnej linii i takie tam.
Przywołany został casus pana Igora Ostachowicza i wymachuje się nim jak ciupagą na góralskim weselu. Nawet na moim profilu na TT ktoś zadał sobie trud i znalazł wpis sprzed lat wytykający zatrudnienie pana Ostachowicza w Orlenie. Jednak sprawy są na pozór tożsame. Pan Ostachowicz po upadku Donalda Tuska jako premiera próbował się ratować. Trafił z kancelarii premiera do zarządu Orlenu z wynagrodzeniem bodajże dwa i pół miliona rocznie plus oczywiście premie, dodatki i inne udogodnienia. To stanowisko zajmował przez dwa dni, bo nie dawało się w żaden sposób uzasadnić, w jaki sposób dziennikarz zupełnie niezwiązany z przemysłem chemicznym ma zarządzać spółką giełdową handlującą ropą, benzyną czy tworzywami sztucznymi.
Natomiast w przypadku pani Ewy Bugały, nie można mówić o kompletnym pomieszaniu kompetencji. Jest dziennikarką, przez sześć lat pracowała w TVP. W młodym wieku potrafiła zaistnieć i zrobić nazwisko, co wcale nie jest proste. Ma jej podlegać między innymi biuro prasowe i media korporacyjne. Więc gdzie tu są te wielkie mecyje?
Zarzuty, że nie ma praktyki na takim stanowisku są mało poważne. Kłóci się choćby z odwiecznym: postawmy na młodych! Zakres jej obowiązków nie wydaje się nie niemożliwym do ogarnięcia przez osobę znająca się na dziennikarstwie, szczególnie telewizyjnym.
Poza tym jest proste pytanie. Kogo ma zatrudniać dobra zmiana? Tych, którzy jej sprzyjają, czy tych, którzy mają o niej jak najgorsze zdanie i chętnie by się przyczynili do upadku rządu PiS i jego koalicjantów. Szczególnie w firmach strategicznych, a do takich z pewnością należy Orlen trzeba mieć tzw. swoich ludzi i to nie podlega żadnej dyskusji. A wiem to na pewno z dobrych źródeł i z własnych doświadczeń, że akurat w Orlenie w dziale marketingu nie działo się najlepiej.
Oczywiście, że z pracą wyłącznie dla swoich, jak to mieliśmy do czynienia przez lata rządów POP – PSL należy walczyć, bo jest praktyka niedająca się obronić i wzbudza szczególne emocje. Co więcej widać, że wiele nominacji właśnie w spółkach skarbu państwa, a szczególnie w mediach, jest za czasów PiS zupełnie nietrafionych i konieczny jest przegląd kadr.
Natomiast wyżycie się za wszelkie złe obsadzanie stanowisk w III RP na pani Ewie Bugale, to jakieś nieporozumienie. Akurat w tej nominacji trudno znaleźć niezwykle bulwersujące aspekty.
Przykładanie sprawdzonych kalk kumoterstwa wzbudza łatwy poklask, ale akurat tutaj nie dość, że jest chybione, to nie wygląda ładnie. A na pewno nie jest eleganckie w stosunku do młodej kobiety, która chce się realizować zawodowo. Przecież chyba wszyscy nowocześni dziennikarze są za tym, żeby równouprawnienie w zajmowaniu stanowisk było na porządku dziennym.
Chyba, że pod powłoką nowoczesności, u niektórych dobrze się mają pokłady stęchłej dulszczyzny, które eksplodują w momentach jakże słusznego wzburzenia.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/media/380465-wzburzenie-po-dyrektorskiej-nominacji-w-orlenie-dla-bylej-dziennikarki-tvp-tchnie-malo-wyrafinowana-dulszczyzna