Polityczne walki mają swoje brutalne reguły, a podstawową jest - niestety - brak reguł. Każdy kto doświadczył na sobie niszczycielskiej siły zakłamanej manipulacji z użyciem tabloidu (drukowanego czy internetowego) wie, jak trudno się niewinnej ofierze bronić, jak niszcząca jest to broń. Rozsądek nakazuje zatem trzymać się od takich mediów z daleka, unikać wszelkich relacji, o czym boleśnie przekonał się niejeden celebryta.
Kiedy zapraszają nas na ślub zapominają, że to oznacza także zaproszenie na ewentualną sprawę rozwodową
— opowiadał mi kiedyś jeden z redaktorów tego typu wydawnictw. I miał rację.
To samo dotyczy polityków. Kiedy używają tabloidów, zwłaszcza tych niemieckich dla Polaków, do pognębienia przeciwnika, muszą pamiętać, że jednocześnie demontują własną barierę ochronną, niszczą naturalny system immunologiczny, znoszą zdrowy sceptycyzm. Zwłaszcza gdy celem ataku jest polityk z tej samej strony sceny politycznej, ale przez inicjatora akcji nielubiany.
Konsekwencje takiego działania nie pojawią się od razu, ale nadejdą nieubłaganie. Któregoś oto dnia, prędzej czy później, tabloid zaatakuje w taki sam sposób zleceniodawcę lub kogoś z jego bliskiego otoczenia. Tak samo kłamliwie, w sposób równie nieweryfikowalny. Nikt jednak nie pokwapi się wtedy do obrony.
Bo ludzie nie są głupi. Porządni ludzie widzą, kto jakie szczury puszcza, do kogo i na kogo. Naprawdę widzą. I jest im naprawdę bardzo przykro.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/media/374215-niebezpieczne-zabawy-z-uzyciem-niemieckich-tabloidow-dla-polakow