Gorzkie, bardzo gorzkie słowa padły na pogrzebie śp. Henryka Ciocha, powszechnie szanowanego profesora prawa, wykładowcy akademickiego, wreszcie sędziego Trybunału Konstytucyjnego. W ostatnim okresie życia profesor, którego miałem zaszczyt znać osobiście, doświadczył potwornego ataku ze strony mediów III RP. Mówiła o tym niedawno prezes Trybunału Konstytucyjnego, sędzia Julia Przyłębska, stwierdzając:
Teraz w bardzo wzruszającym pożegnaniu przyjaciela i współpracownika, podsumował ten zalew nienawiści wobec profesora Ciocha, senator Grzegorz Bierecki. Tutaj można przeczytać całość, ja zacytuję taki fragment:
Henryk Cioch oddał życie w służbie Najjaśniejszej Rzeczypospolitej.
Odszedł do Pana wykonując obowiązki niezwykle trudne, wymagające odpowiedzialności, osobistego poświecenia, wymagające bohaterstwa.
Wykonując te obowiązki codziennie narażał się na bojkot, ostracyzm, zerwanie stosunków towarzyskich, narażał się na śmierć cywilną. Ci, którzy chcieli mu ją zadać posługiwali się oszczerstwem i szyderstwem - by odebrać mu szacunek , zniszczyć jego godność ludzką. Czy wychowawcy młodzieży, profesorowi, senatorowi, sędziemu Trybunału Konstytucyjnego do wykonywania powierzonych mu zadań potrzebny jest szacunek?
Czy odbieranie godności, poniżanie, ordynarne wyzwiska, przemysł pogardy są dopuszczalną częścią debaty publicznej?
Czy dalej mamy wierzyć , że osoba publiczna, wrażliwa i szlachetna, musi znosić więcej?
Państwo musi chronić ludzi, którzy mu służą. Dobry człowiek nie jest bez grzechu ale prawo do wolności wypowiedzi nie może służyć niszczeniu godności ludzkiej, anihilacji przeciwników politycznych. Czas skończyć z tą mową nienawiści, czas uzdrowić debatę publiczną. Złe słowa ranią, złe słowa zabijają.
Za kilka lat nie będziemy pamiętać słów wrogów – ale będziemy pamiętać milczenie przyjaciół.
To wspomniane milczenie jest kwestią sumienia, każdy musi się z takich zaniechań sam rozliczyć. Ale jest kwestią wspólną smutna konstatacja, pobrzmiewająca w słowach senatora Biereckiego, że po dwóch latach dobrej zmiany służący jej obywatele nadal poddani są atakom mowy nienawiści, nadal bezkarnie są lżeni, nadal skazywani, wyrokami wielkich koncernów prywatnych, na niezasłużone cierpienie.
Wciąż rozmaite niemieckie i parówkowe media wydawane dla Polaków mogą napisać każde właściwie kłamstwo o każdym z obozu dobrej zmiany i mają pewność bezkarności. Wciąż po sądach ciągani są i skazywani ci, którzy stawiają im opór. Źródła tego stanu rzeczy są bardzo głębokie - cały system finansowania mediów jest tak skonstruowany, że wyłącznie obóz III RP ma do niego dostęp. Liczne domy mediowe, skrajnie stronnicze i zaangażowane politycznie, dzielą pieniądze reklamodawców po partyjnym (liberalno-lewicowym) uważaniu, kantują na podatkach i rozmaitych „zwrotkach”, a państwo polskie udaje, że tematu nie ma. Może dlatego, że niektórzy co cwańsi jego przedstawiciele uznali, że lepiej tam się wkupić, zyskując osobisty poklask, niż z tym systemem walczyć. Oczywiście kosztem całego obozu.
Dawno by nas nie było, gdyby nie niektóre spółki skarbu państwa
— mówił mi z dumą rok temu jeden z przedstawicieli ważnego medium III RP. Dziś mają jeszcze lepiej i spokojnie mogą - zacytujmy jeszcze raz - „oszczerstwem i szyderstwem odbierać ludziom szacunek, niszczyć godność ludzką”.
Dziękuję odpowiednim organom, że zasłużone dla wolności słowa Radio Wnet może „eksperymentalnie” nadawać w Warszawie. Ale dlaczego nie może nadawać normalnie tam, gdzie by chciało, budować swoją siłę, nie rozumiem. Czy jest coś ważniejszego dla naszego medialnego systemu niż jego pluralizacja? Dlaczego tak trudno dostać się do sieci kablowych nowym nadawcom? Takich przykładów jest więcej, ale każda z takich inicjatyw ma dziś pod górkę tak samo, jak miała dwa lata temu.
Przykro to pisać, ale dla ograniczenia mocy mordującej najbardziej agresywnych mediów III RP zrobiono skandalicznie mało. Tak więc np. Wirtualna Polska (w mojej opinii dziś jedno z najbardziej niemiłych miejsc medialnych, o bardzo nieprzyjemnym zapachu) spokojnie może ilustrować publicystyczny tekst zdjęciami Kaczyńskiego i koreańskiego masowego mordercy. Właściciele i redaktorzy wiedzą, że głos z głowy im nie spadnie. Wciąż to oni rządzą umysłami.
Nie wskazuję nikogo z imienia i nazwiska, ale profesor Henryk Cioch był jedną z ofiar tego całego systemu. Senatorowi Biereckiemu należą się podziękowania za to, że tak jasno to powiedział. Byliśmy wszyscy winni to profesorowi.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/media/373987-senator-bierecki-ma-racje-wolna-polska-wciaz-nie-broni-sluzacych-jej-obywateli-przed-medialna-egzekucja