W latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych poprzedniego stulecia mawiało się tak: kto samodzielnie rozwiązał przynajmniej pięć krzyżówek z „Przekroju”, może z powodzeniem ubiegać się o tytuł prawdziwego inteligenta.
I było w tym żartobliwym przepisie na uczestnika ówczesnej umysłowej śmietanki tyle towarzyskiego pochlebstwa, co i realnej oceny osoby, która bez większych trudów potrafi rozwikłać postawione w tygodniku zagadki. Albowiem hasła do owej krzyżówki, to wcale nie były jakieś nazwy rzek, miast, nazwisk aktorów, czy cokolwiek, co można by znaleźć w leksykonie lub encyklopedii. To były określenia, do których odgadnięcia prowadziła umiejętność właściwego skojarzenia wiedzy z inteligencją. Krzyżówka zagościła w „Przekroju” w okolicach przesilenia politycznego w październiku 1956. Tzw. odwilż pozwoliła odważniej sięgać w tygodniku po zachodnie nowinki w kulturze, a krzyżówka też wzięła udział w powiększaniu obszaru umysłowej zabawy.
Niedawno zmarła red. Joanna Kalkowska, odpowiedzialna za tę niezwykle popularną rubrykę „Przekroju”. Jak często wspominała, owa krzyżówka była stale dziełem znacznej części zespołu, ponieważ w układaniu haseł brało udział przynajmniej kilku dziennikarzy, z ówczesnym redaktorem naczelnym Marianem Eile także. Ot, taki był tam zwyczaj. Jeśli pani Joannie brakowało jakiegoś interesującego hasła, biegała po redakcyjnych pokojach z oczekiwaniem wsparcia. A udzielać jej mogli nie byle jacy, bo w ciągu lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych w pomieszczeniach „Przekroju” byli lub często pojawiali się tacy autorzy, jak Jerzy Waldorff, bracia Juliusz i Lucjan Kydryńscy, Barbara Wachowicz, Ludwik Jerzy Kern, Zbigniew Lengren i wielu im podobnych w intelektualnych mocach dziennikarzy. Trochę starsi zapewne pamiętają zabawne scenki profesora Filutka, rymowane śmiesznostki Ludwika Jerzego Kerna, wywołujące salwy śmiechu humory z zeszytów szkolnych. Niektórzy zabierali się rozwiązywania krzyżówki po lekturze tygodnika, inni, wręcz przeciwnie od krzyżówki zaczynali. Wielu musiało się poddać i oczekiwać na rozwiązanie w kolejnych numerach tygodnika.
Joanna Kalkowska przeprowadziła się kilkanaście lat temu do Muszyny, ponieważ miała już dość miejskiego zgiełku, zadymienia Krakowa, a nade wszystko stale rosnącego czynszu w sprywatyzowanej przy ul. Świętego Krzyża kamienicy. Zmarła w wieku 94 lat, ale jeszcze zupełnie niedawno zbierała w pobliskich Muszynie lasach grzyby, czyniąc z nich wspaniałe, marynowane przekąski. Gdy u nas był nieurodzaj, wsiadała w swą wysłużoną latami skodę i sięgała po runo po sąsiedzku, u Słowaków. Tak było.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/media/372680-zmarla-red-joanna-kalkowska-przez-dziesieciolecia-pani-od-krzyzowki-w-przekroju