Podczas wojny informacja staje się bronią, którą uderza się w przeciwnika. A dziś w Polsce mamy do czynienia z logiką wojny. Nic zatem dziwnego, że media – w tym publiczne – stały się husarią walczących stron. O zwycięstwie decyduje jednak nie tylko siła, lecz również strategia. Tej jakby zaczyna brakować – pisze w najnowszym numerze „Sieci” Konrad Kołodziejski.
W artykule Konrad Kołodziejski pisze o pozycji i zadaniach Telewizji Polskiej oraz nieustannej krytyce ze strony opozycji partii rządzącej.
Atak na TVP prowadzony jest dwutorowo. Z jednej strony kwestionowana jest rzetelność podawanych tam informacji, z drugiej – podejmowane są próby stygmatyzowania osób pracujących w telewizji publicznej. Służy temu szeroki kolportaż rzekomych analogii do czasów peerelowskiej propagandy, począwszy od nazywania „Wiadomości TVP” „Dziennikiem Telewizyjnym” i odmawiania osobom pracującym w TVP miana dziennikarzy („pracownicy” lub „funkcjonariusze”), poprzez oskarżenia o stosowanie cenzury, skończywszy na presji i czysto personalnych atakach. Najwięcej na ten temat miałby zapewne do powiedzenia Krzysztof Ziemiec, któremu jego dawni współpracownicy nie mogą do dziś zapomnieć „zdrady”, jaką jest firmowanie własną twarzą obozu dobrej zmiany. […] Przedmiotem publicznych analiz antypisu są także zarobki dziennikarzy TVP, co ma służyć uzasadnieniu tezy, że są oni konformistami sprzedającymi się władzy jak prostytutki. Jedna z reporterek TVP usłyszała od starszych pań demonstrujących przeciwko miesięcznicy smoleńskiej, że „ktoś jej jeszcze pewnie nie wypie…lił. Jak ją przeleci, to będzie dobrze”. Z kolei w lipcu inny reporter dowiedział się od posła Tomasza Lenza z PO, że „skończy jak Urban”.
Konrad Kołodziejski komentuje także wysuwany przez środowiska opozycyjne argument, że TVP jest finansowana ze środków publicznych i powinna być otwarta na wszystkie poglądy, a nie tylko partii rządzącej.
Zgoda, tyle że do czasu zwycięstwa prawicy w wyborach 2015 r. poglądy niemal połowy obywateli finansujących TVP pozbawione były dostępu do telewizji publicznej, a jeżeli w ogóle się w niej pojawiały, to wyłącznie w wykoślawionej formie, jako oznaka oszołomstwa. Przypominało to trochę wyczyny putinowskiej propagandy, gdzie w dyskusjach zawsze pojawia się jeden dyżurny przedstawiciel drugiej strony, ale jedynie po to, aby pozostali mogli go zakrzykiwać i wyśmiewać. W tym sensie skrzywienie TVP na prawo nie tylko nie zagraża pluralizmowi, lecz – wręcz przeciwnie – przywraca go. Na rynku jest przecież kilka innych potężnych stacji telewizyjnych, choćby stajnia TVN, które nie ukrywają swojego krytycznego stosunku do rządzącej prawicy. Tu zwykle słychać argument, że są to stacje prywatne, więc mogą promować dowolne poglądy. Nie do końca. Pluralizm nie polega bowiem na istnieniu kilku stacji telewizyjnych, lecz na równoprawnym dostępie różnych grup obywateli do mediów. Tego prywatne stacje nie zapewniają, zatem dopóki nie będzie równowagi przy odnawianiu i udzielaniu koncesji nadawcom, dopóty jedyną gwarancją zachowania prawicowej wrażliwości w przestrzeni medialnej jest kompensacja monopolu informacyjnego stacji komercyjnych przez TVP.
Więcej o Telewizji Polskiej wobec ataków opozycji w najnowszym wydaniu tygodnika „Sieci”, dostępnym w sprzedaży od 30 października, także w formie e-wydania.
Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół – www.siecprzyjaciol.pl i oglądania ciekawych audycji telewizji internetowej www.wPolsce.pl.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/media/365081-naprawianie-telewizji-konrad-kolodziejski-w-sieci-o-ataku-na-tvp-media-staly-sie-husaria-walczacych-stron
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.