— Adam. Dlaczego nasze przedsięwzięcia okazują się przeciwskuteczne? Wygląda jakby w nasze szeregi nie tylko wkradł się kret, ale jakby to on dyktował nam plan działania. Najpierw miał być ten… kop, dog…
— KOD.
– No właśnie. Czy musieliście na jego, podobno charyzmatycznego szefa dać faceta, który nie płacił alimentów i zwinął pierwszą forsę jaką zobaczył?
– To specjaliści z twojej fundacji zrobili ranking i wyszło im, że ten gość sprzedawał się będzie najlepiej.
– A wiedzieli o jego alimentach?
– Powinni byli.
– No dobra, zostawmy to, ale potem… Sprawa sądów miała obalić PiS. I co? Poparcie im rośnie. Reforma edukacji, rezydenci, wszystko psu na budę.
– Ależ George, to jeszcze nie przesądzone, nie trzeba się niecierpliwić…
– Łatwo ci mówić, to moja forsa wycieka jak z dziurawego garnka.
– Uważaj. Mamy świetny plan. Frasyniuk, Balcerowicz i Rzepliński wystąpią z orędziem…
– Dobrze. Dobrze. Z tym idealnym projektem poczekaj jeszcze. Oto założenia przygotowane przez moich najlepszych specjalistów. Wykończyć ich własną bronią. Pokazać, że wszyscy działają na pasku tajnych służb… Wiesz ile za ten pomysł zapłaciłem?
– Poczekaj… Wygląda dobrze. No tak, zacząć od Trybunału Konstytucyjnego, skompromitować przewodniczącą, przy okazji jej męża, jest przecież ambasadorem… Świetnie!
– Tylko niech twoje pismaki uważają. Siedzieli nad tym prawnicy. Trzeba pisać tak, żeby nie podpaść. Bo nawet w waszych sądach, ktoś może chcieć dochodzić sprawiedliwości…
– Nie ma sprawy. Będą pisali jak należy. Są tak wytresowani, że nawet im za dużo mówić nie trzeba. Łapią w lot.”
Oto fragment rozmowy między Georgem Sorosem a Adamem Michnikiem, którą cytowali nasi informatorzy. Twardych dowodów w postaci dokumentów nie jesteśmy w stanie przytoczyć. Znajdują się w ściśle tajnych archiwach rozmówców.
Ostatnie zdania, to prawie cytat z… właściwie czego? Przecież produkt manufaktury Michnika trudno nazwać artykułem. To nawet nie paszkwil, bo ten ma swoją poetykę i wprawdzie jak tekst „Wyborczej” posługuje się oszczerstwem, ale chociaż nie udaje materiału śledczego. A oto clou materiału, który głosi, że TK opanowany został przez tajne służby: „Twardych dowodów w postaci dokumentów nie jesteśmy w stanie przytoczyć. Znajdują się w ściśle tajnych zasobach ABW i innych służb.”
W ten sposób można rzucić dowolne oskarżenie. „GW” prowadzona jest przez GRU, albo BND, a dowody na to znajdują się w tajnych archiwach tych służb. A może to prawda? Jacek Karnowski pisał już na naszym portalu o tej operacji i o wybiegu, którym posługują się wyrobnicy Michnika. Przecież nie stwierdzili oni, że sędziowie TK są agentami, a „są tylko prowadzeni”, jak zauważyła Dominika Wielowieyska.
Przez kogo prowadzona jest Wielowieyska?
Jako pointę warto przytoczyć sprawę z listopada 1998 roku. Organ Michnika opublikował tekst podpisany przez Pawła Smoleńskiego „I ty zostaniesz konfidentem”. Miał to być opis rozmowy z wysokim „oficerem operacyjnym SB”. Był to ubek z rojeń „Wyborczej”: przystojny, niezwykle inteligentny, wręcz fascynujący. Jego enuncjacje, które wypełniały całość materiału straszyły rządzących konsekwencjami lustracji. Ubecki Bond oprócz innych mistyfikacji, sugerował, że w archiwum można znaleźć coś na najważniejszych polityków AWS, wskazując niedwuznacznie premiera Jerzego Buzka. Przypuszczałem wówczas, że bohater „Wyborczej” to zmitologizowana kombinacja kilku realnych osób. Potem dowiedziałem się, że został wymyślony w całości.
„Wyborcza” się nie zmienia.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/media/363931-w-tajnych-archiwach-wyborcza-sie-nie-zmienia