Jak państwo wiecie, niewiele mamy wspólnego z obecnymi mediami publicznymi. Jedynie „Salon Dziennikarski”, program od sześciu lat współtworzony z (Radiem Warszawa 106,2 na Mazowszu) tygodnikiem „Idziemy”, emitowany jest ze studia TVP Info w soboty o 9.15, teraz już nawet bez późniejszych powtórek. Uważam, że pozwala to na spokojne i zewnętrzne spojrzenie na ataki na obecne kierownictwo TVP Info oraz środowisko pana redaktora Tomasza Sakiewicza, tworzące ten kanał.
Na pewno warto podnieść trzy sprawy. Po pierwsze, bez względu na wszystko, stacja informacyjna musi być rzetelna, nie może popełniać rażących błędów merytorycznych, nie może kłamać, nie może popadać w infantylizm i intelektualną śmieszność. Po drugie, nawet jeśli w imię obrony ważnych dla życia publicznego spraw czasami odwołuje się do emocji, co uważam za uprawnione, to nie może stale zastępować rozmowy krzykiem. Jeśli zbyt często popełnia się oba błędy, na końcu jest drastyczny spadek siły i wiarygodności. Co ważne, ten rachunek płaci się zazwyczaj właśnie wtedy, kiedy ta siła i ta wiarygodność są potrzebne. Jest to przede wszystkim kwestia etyki, ale także skuteczności.
Jestem przekonany, że prezes Jacek Kurski chce by misja telewizji pod jego kierownictwem była realizowana w taki sposób, by taka katastrofa nigdy się nie zdarzyła.
Po trzecie jednak, należy powiedzieć uczciwie, że nie da się dzisiaj rozmawiać wyłącznie o TVP, z wyłączeniem kanałów komercyjnych. Takie próby często są podejmowane z najwznioślejszymi słowami na ustach, ale trudno je traktować serio. Dlaczego?
Bo jeśli uznajemy, że TVP ma być całkowicie przezroczysta i obojętna na wszelkie namiętności, to tym samym przyjmujemy za normę, że wszyscy sympatycy i wyborcy obozu zjednoczonej prawicy (czyli od 30 do 50 procent Polaków) są pozbawieni dużego, silnego, sprawnego i docierającego wszędzie kanału bijącego się o ich interesy. Bijącego się tak samo, jak biją się o „swoich” TVN i inni nadawcy.
Już słyszę kontrargument: ale TVP jest wszystkich, a tamte stacje są prywatne i mogą robić, co chcą. Kłopot w tym, że to twierdzenie nie prawdziwe. W warunkach europejskich, a w państwie postkomunistycznym w szczególności, koncesje na naziemne nadawanie ogólnopolskie (w w dużym stopniu i kablowe), to dobro rzadkie, reglamentowane i kosztowne. Co więcej, to dobro udzielane pod warunkiem przestrzegania przez nadawcę zasad rzetelności i bezstronności. A każde dziecko w Polsce wie, że większość nadawców komercyjnych pełniła w przeszłości i pełni role zbrojnych hufców partii establishmentu III RP. No i co gorsza, często świadomie kryła i kryje przed Polakami prawdę o jakości rządów PO-PSL. Smoleńsk i złodziejska reprywatyzacja to tylko dwa przykłady z setek, ale za to mocne.
Koncesje to tylko jedna strona medalu. Po drugiej jest rynek reklamy. Kiedy z rozbawieniem czytamy o tym jak bardzo bojowo walczą o interesy PO i Nowoczesnej niektórzy szefowie i właściciele tzw. domów mediowych, jak pędzą by im doradzać, musimy pamiętać, że ci ludzie dzielą pieniądze wszystkich niemal reklamodawców prywatnych pomiędzy poszczególne media. Większość firm im powierza swoje budżety. Płacą za to wszyscy konsumenci. Jakich podziałów ci szefowie dokonują, możemy, w kontekście ich politycznego rozgrzania, sobie wyobrazić. Przy rwących i szerokich strumieniach finansowych jakie tam przepływają, wszystkie zastrzyki otrzymywane przez TVP, to zaledwie kałuże.
Po stronie komercyjnej mamy więc dwa faktyczne monopole: koncesyjny i finansowy. Jedyną siłą zdolną to zrównoważyć, zaoferować inną wrażliwość, jest nadawca publiczny.
Oczywiście, chcę jasno podkreślić: to wszystko nie zwalnia nikogo i nigdy z przestrzegania podstawowych zasad dziennikarstwa. Ale jest ważnym kontekstem.
Dlatego kiedy czytam cenionego przeze mnie Romana Graczyka, stwierdzającego „Rzeczpospolitej” iż w mediach publicznych
odkąd niemal dwa lata temu media publiczne zostały przejęte przez nowy rząd, stając się wręcz jego ramieniem, mamy do czynienia z manipulacjami. (…) Z całą pewnością mamy do czynienia z ich degradacją. (…)
to mam ochotę zawołać: Romanie, czy pilot ci się na jednej stacji zablokował? Czy nie widzisz jak serwisy i dzienniki stacji komercyjnych zagrzewają do boju przeciw rządowi, jak bojowe surmy tam w każdej sprawie, każdego dnia, grają? Dlaczego choćby o tym nie wspomnisz? Dlaczego przepytujący ciebie, zatroskany o wolność dziennikarz, nawet o to nie zapytał?
Ale kiedy czytam zdanie dalej iż
mamy sytuację propagandy jednostronnej, tyleż bezwstydnej, co oderwanej od rzeczywistości. (…) Prawdopodobnie PiS uznał, że im bardziej prymitywnie, tym skuteczniej, albowiem ludzie słabo wykształceni i tak się w tym nie połapią, a korzyści wyborcze dla władzy będą wymierne
to już w rozmowę nie wierzę. Bo akurat Roman Graczyk powinien rozumieć, że istotą zmian w TVP nie jest żadna „propaganda”, nawet jeżeli się tam zdarza. Ona jest nieistotna w zderzeniu z faktem podstawowym i najważniejszym, jakim jest zapewnienie Polakom pluralizmu w dostępie do informacji. Zgoda, że żadne z tych luster medialnych nie jest najczystsze, oba są jakoś tam przekrzywione, choć w mojej ocenie to tefałenowskie skrajnie. Ale to dziś mniej ważne, bo oba razem dają więcej wolności, więcej wyboru, więcej prawdy niż to było w czasach, gdy lustro było jedno, gdy wszystkie stacje były z III RP „zaprzyjaźnione”.
A tak poza wszystkim, to ten komentarz jest bez sensu, bo jak ogłasza się co dzień, ostatni widz dawno wyłączył już TVP, nikt tego nie ogląda i w ogóle katastrofa. „Propaganda” idzie w próżnię, sprawy więc nie ma, prawda?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/media/362823-dwa-lustra-dlaczego-krytycy-walecznosci-tvp-uwazaja-za-norme-wsciekla-bojowosc-tvn
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.