W wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” odwołana dyrektor PISF Magdalena Sroka wyjaśnia przyczyny odwołania i bagatelizuje znaczenie listu, stanowiącego bezpośrednią jego przyczynę.
Na wstępie Magdalena Sroka zauważa, że choć Minister opublikował odwołanie, to nie posiada ono mocy prawnej:
Opublikowanie oświadczenia nie jest formalnym odwołaniem.
Zawiłości prawne nie stanowią jednak dla pani dyrektor większego problemu. Najistotniejsze, że czuje się spadkobierczynią pewnego szczególnego dziedzictwa:
Ponieważ dwa lata temu wygrałam konkurs jednogłośnie, a w komisji konkursowej byli nie tylko Agnieszka Holland i Krzysztof Zanussi, ale też Andrzej Wajda, uznałam, że byłoby mi trudno sprzeniewierzyć się zobowiązaniom, które wobec tych osób podjęłam.
Szefowa PISF Magdalena Sroka skompromitowała siebie, instytut i Polskę. Powinna odejść
Nie sposób jednak uciec od sprawy, jak sama przyznaje „feralnego” listu, który stanowi bezpośrednią przyczynę jej odwołania. W tym miejscu wyjaśnienia nie są już tak jednoznaczne. Tu pani Sroka mówi wprost o „skomplikowanej sekwencji zdarzeń, błędów i pomyłek”. Zawinił pracownik, a ponieważ nie mógł się doprosić od Amerykańskiej Akademii Filmowej zamówionych materiałów „korespondencja stawała się coraz bardziej emocjonalna”.
Ten mail miał wątpliwą formę, padały w nim argumenty na stopie właściwie prywatnej, nie służbowej, był napisany mową potoczną angielczyzną…
Na uwagę dziennikarza, ze list napisany był fatalną angielszczyzną, od pani dyrektor dowiadujemy się, że” w korespondencji potocznej język angielski często pozostawia wiele do życzenia”, choć jakby po chwili refleksji przyznaje, że „nie powinno mieć to miejsca w oficjalnej korespondencji PISF”. Jest też próba usprawiedliwienia całego zamieszania”nadzwyczajnym pośpiechem”czy też pilną potrzebą uzyskania zamówionych materiałów itd.
Wszelkie tłumaczenia jednak na nic się zdają, jako że, pani Sroka przyznaje wprost, że podpisanego listu nie czytała. To znaczy przeczytała, ale jakiś czas później.
Od razu, gdy tylko zapoznałam się z treścią wysłanego listu, osobiście przeprosiłam senatora Dodda za zaistniałą sytuację
Problem jednak bagatelizuje, jako, że senator:
„Przyjął to, co chcę podkreślić z pełnym zrozumieniem”
Dziennikarz „Wyborczej” docieka, czym tak naprawdę naraziła się pani dyrektor, bo przeciez list jest „tylko pretekstem”:
Myślę, że chodzi o zwykłą decyzję kadrową – wymianę kogoś, kto jest niezależny i nie daje przestrzeni do pozamerytorycznych kompromisów, na kogoś, kto być może takiej przestrzeni ma więcej”
Dalej robi się jeszcze ciekawiej, gdy pani Sroka stwierdza wprost, że „ten feralny list jest obudzeniem demona i materializacją wszystkich obaw środowiska PIS”.
W całej sprawie pani dyrektor widzi też pozytywy, jaką niewątpliwie była dla niej poniedziałkowa manifestacja środowiska filmowego przed budynkiem PISF. Na pytanie co teraz powinni zrobić filmowcy odpowiada wprost:
Bronić niezależności PISF.
Na koniec pani dyrektor usuwa się nieco na dalszy plan:
Nie chodzi o mnie, chodzi o odzyskanie kolejnej instytucji.
Jeśli dyrektorem zostanie ktoś, kto będzie miał za zadanie wydawać pieniądze na jedynie właściwe filmy, a eksperci nie będą mieli o kinie pojęcia, to system rozwoju kina, z którego dziś tak jesteśmy dumni, stanie się przeszłością.
— kończy wywiad snując przy tym wizję upadku polskiej kinematografii. Oczywiście po jej odwołaniu.
RM / Gazeta Wyborcza
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/media/361819-sroka-zali-sie-w-wyborczej-na-atak-na-niezaleznosc-polskiego-kina-feralny-list-to-obudzenie-demona-i-materializacja-wszystkich-obaw-srodowiska-pis